Czy już wspominałem, że nie lubię krótkich historyjek komiksowych?
Tak samo jak znielubiłem szorciaki jako twórca, przestałem lubić magazyny komiksowe i antologie również jako czytelnik.
Krótka forma wymaga od autorów tęgiej głowy i pomysłu.
Zamiast tego, najczęściej dostajemy produkt zwykłego lenistwa albo w najlepszym przypadku komiksową wprawkę czy też ćwiczebną etiudę.
Przemyślane dziełka w stylu nowelek Turka albo Ryłki są u nas wyjątkiem i niedoścignionym wzorem. Najlepsi technicznie wymiatacze raczej mają zapędy w kierunku jałowej graficznej masturbacji, co jest smutnym reliktem „komiksowej smuty” lat ’90.
Arek Klimek słusznie zauważył, że „story ma się sprzedać a komiks ma wyglądać”.
Do niektórych takie oczywistości (czy nawet banały) nie mogą trafić od lat. Co gorsza, nie trafiają też do sporej grupy młodych twórców.
Jednym z takich rysowników jest Mikołaj Spionek. Postępy czynione przez tego młodego grafika są imponujące. Konsekwentnie ćwiczy swoją czystą, lekko mangawo-amerykańską kreskę. Profesjonalny kolor to również atut tego ilustratora. Komiksy Spionka są estetycznie wykonane i efektownie wyglądają.
Po przygodzie z Jeju (5 numer) Mikołaj postanowił połączyć siły z Piotrem PrQ Pruszczyńskim (finansowo) i Jankiem Kłosowskim (organizacyjnie) i wydać swój magazyn. Do współpracy zaprosił kilku kolegów z devianta.
Na WSK miał swoją premierę pierwszy numer PIRATA.
Wydanie prezentuje się edytorsko bardzo ładnie. 84 strony, lakierowana sztywna okładka z grzbiecikiem i bardzo dobra jakość wydruku (w końcu chłopaki zaczęli się dogadywać z drukarzami sowy!). Pierwsze wrażenie nad wyraz pozytywne. Przykładowe plansze również zapowiadają wiele emocji.
W piśmie zamieszczono 13 komiksów wykreowanych przez 12 autorów. Co znamienne, 10 wśród nich to rysownicy, a na okładce i w notce biograficznej został wymieniony tylko jeden z dwóch scenarzystów. Bartek Sztybor jak zwykle wbił się do składu w ostatniej chwili i o nim „zapomniano”. Bywa.
W każdym razie, ilość scenarzystów i rysowników/scenarzystów w proporcji 10/2 jest znamienna i wyraźnie determinuje poziom PIRATA.
Po prostu: zgodnie z ludową mądrością „każdy orze jak może”. Z różnym skutkiem.
- SPADANIE DOŚĆ SWOBODNE Bartka Sztybora i Karola Barskiego. Dobrym wyborem było umieszczenie tego komiksu w pierwszej kolejności. Anegdotka sympatyczna. Z elementami koniecznymi (wstęp, rozwiniecie, pointa) i dopełnieniem w postaci fajnego pomysłu i prostych ale sugestywnych dialogów. Patent z kanarem kojarzy mi się z Domem Żałoby Szcześniaka. W sumie, ciekaw jestem jak by wyglądała ewentualna kooperacja Szcześniaka ze Sztyborem w zakresie jednego scenariusza (prowadzenie innych postaci lub wątków).
Graficznie to sympatyczna cartoonowa profeska. Za jakiś czas chętnie bym widział Asu napinającego na tym poziomie. Pewna ręka, charakterystyczny styl, zabawa z kadrowaniem i ładne szarości (w kolorze Barski też daje czadu).
- POCZTÓWKA ZNAD MORZA Barskiego. Miniaturka. Trochę niepotrzebnie rozciągnięta na dwie plansze. Całość można było zmieścić w czterokadrowym pasku.
- PIZZA Georga Gousisa. Rysunkowa miazga. Dopracowana brudna krecha i pietyzm w oddaniu detali. Narracja bardzo sprawnie poprowadzona. Scenariuszowo na tej samej półce co UŁOM Myszkowskiego i Pawełka, tylko mniej dosłowny (a szkoda!).
- MAŁPA W KOSMOSIE Louisa Roskoscha. Lubię takie rysunki. Grafika nie przegadana, impresyjna kreska, sztywne kadrowanie. Historyjka nie pozbawiona uroku. Znowu nawiązując do rodzimych rysowników, gdyby w tym kierunku postanowił podążyć (albo choćby chciał podpatrzeć kilka formalnych chwytów) Lobsterandscrimp, to zrobiłby mi tym dobrze.
- CHICAGUA MIEJSKA TYRADA Gabriela Bautisty. Jeden z rozdziałów webkomiksu. Panoramiczne kadry i moebiusowato-mangawa prosta kreska. PIRACKI fragment średnio mnie zainteresował.
- EL MATADORE & FAST SHADOW Mikołaja Spionka. Rysunkowo rewelacyjnie. Czysto, elegancko i w jednolitym stylu. Ale niestety, to są słabe komiksy.
Mikołaj w wywiadzie dla Aleji powiedział, że w komiksie najważniejsza jest grafika. I tu jest pies pogrzebany. Ważniejsza niż efekciarskie rysunki jest HISTORIA. Grafika może przyciągnąć czytelnika, ale to scenariusz go przytrzyma na dłużej. Spionek to rasowy rysownik, ale scenarzysta z niego żaden. I ostentacyjne ignorowanie tego faktu (czy też czynienie z niego atutu) nie jest powodem do dumy.
Napięcia w komiksach Spionka brak. Nie ma konkretnego przekazu, tylko szum. Komiks o gangsterach jest sucharem nawet w porównaniu z klasyczną „Czernią Brooklynu” Gizickiego lub też prezentuje jakość godną pióra Irka Mazurka.
Życzę Mikołajowi sukcesów i wiem, że stać go na wiele. Jestem wręcz pewien, że jako rysownika czeka go kariera. Ale scenarzystę chłopak MUSI sobie znaleźć, bo w przeciwnym razie jego komiksy będą nadal spektakularnymi strzałami w próżnię.
- SAY UNCLE Josepha Bergina III. Pokazówki – cacuszka. Czy to underground, czy oldskulowe klimaty, jest równie fajnie. Niestety, mało treściwie.
- ZAWSZE JEST TEN PIERWSZY RAZ & MUSIC BOX Michaela Dialynasa. Obie nowelki ładnie narysowane i opowiedziane. Pierwsza mi podeszła, bo autor bezpretensjonalnie zapodał anegdotę. W drugiej historyjce niestety już nie zdołał.
- DOM Dimitrisa Taxisa. Rysunkowo coś jak wczesny Trejnis. Scenarzysta poszukiwany na gwałt.
- PODUSZKA DLA CIEBIE, PODUSZKA DLA MNIE, ŻADNEJ KAWY DLA NAS J.P. Magalaesa i Gabriela Azevedo. Fajna technika rysunku. Na pięć plansz komiksu dwa efekciarskie kadry, ale całość bardzo ekspresyjna. Scenariusz pretekstowy do bólu – znowu można było całość zmieścić w 3-4 kadrowym pasku (max 1 plansza).
- LISTONOSZ, WIŚNIE I SIKORKI Janka Kłosowskiego. Podobnie jak rozpoczęcie, również zamknięcie pierwszego numeru jest bardzo dobre. Wręcz wyśmienite!
Klos nie jest może jeszcze jakimś super wymiataczem jako rysownik. W PIRACIE jest wielu lepszych od niego pod tym względem. Na szczęście braki warsztatowe zostały zrekompensowane świetnie sprzedanym scenariuszem. Jest zagwozdka, wciągająca akcja i pointa (dla odmiany!) nie wyjęta z dupy. Jak dla mnie jest to najlepszy szort komiksowy bieżącego roku.
Komiks można przeczytać w sieci. I warto, bo w porównaniu z pozostałymi nowelkami z PIRATA, tylko ten jeden ma w sobie coś więcej niż świetne ilustracje. Serdecznie polecam również śledzenie Pustynnej Opowieści. Pokaz umiejętności scenopisarskich w Listonoszu podniósł moje oczekiwania co do flagowego webkomiksu Kłosowskiego. Czuję, że się nie rozczaruję.
Z powyższych refleksji wynika , że rysownicy czują język komiksu, umieją opowiadać i przyciągać czytelnika do swoich komiksów. Nie wyczuwa się wpadek graficznych, bo w większości jest to profesjonalna i budząca podziw robota lub przynajmniej solidne rzemiosło dobrze rokujące na przyszłość. Szkopułem jest to, że aby opowiadać, trzeba mieć o czym. W przeciwnym razie otrzymujemy bełkot i bicie piany.
Na szczęście
gdzieś „TAM”
czają się scenarzyści
których rewelacyjne pomysły
cierpliwie czekają na zilustrowanie.
AMEN
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
1 comment:
Egmont w swojej odezwie do twórców odżegnuje się od swatania scenarzystów z rysownikami.
Dlaczego? Przecież właśnie wydawca jest idealną swatką z pożytkiem dla wszystkich.
We Francji wydawnictwo może wstępnie ugadać kontrakt ze scenarzystą (jeśli ma dobry scenariusz) i scenarzysta albo wydawca znajdują rysownika. Według mnie to sensowne. Właśnie wydawcy powinni być zainteresowani by zarówno rysunki jak i scenariusz były na poziomie, a nie liczyć, że rysownik coś sobie znajdzie, albo sam napisze.
Post a Comment