Monday, August 22, 2011

Być jak Martin Gore

Dawno, dawno temu żaliłem się, że czuję się jak Alan Wilder.
Po czterech latach mogę za to podlinkować taki oto teledysk:

A wszystko to za sprawą poczucia humoru Daniela Grzeszkiewicza.
Więcej informacji o powyższym wydawnictwie na stronie ZINIOLA.

Sunday, August 14, 2011

SZTUKA na Allegro

Dokładnie TUTAJ.
Zapraszam do licytacji.
Oryginalna okładka już od złotówki.
Na ilustracji mutanciki i Maczeta robiąca to w czym jest najlepsza.
Zbożny cel - wsparcie głodnego artysty.
Pozostały asortyment tradycyjnie w sklepiku.

Sunday, August 7, 2011

Szakunec & butthurt

Trwa rok żenady w komiksowie.
Afera goni aferę. Eunuchowaty uwiąd PSK, Szopęgejt, Bękarty, karteczki post-in, Fuck-OFF festival (wybaczcie, że nie linkuję - nie mam na to siły)
aż przyszła pora na kopanie się we własnym gronie.

Ledwo w poprzedniej notce pisałem aby "robić swoje", w rozumieniu:
- twórcy niech tworzą
- działacze niech działają
gdy okazało się, że samo działanie to nie wszystko. Liczy się szacunek.
Nie tylko w rozumieniu "trzeba się szanować" ale w ujęciu szerszym, jako "domagam się szacunku".

Otóż, trzech gwiazdorów polskiego komiksu (Skutnik, Śledziu i KRL) przy okazji wystawy w Tokio wytknęło działaczom, że biorą pieniądze ale nie wykazują respektu przed poważnymi twórcami. Artyści wkurwili się brzydkim zachowaniem ze strony działaczy i w ramach zemsty wysłali LIST DO MINISTRA!
- Postawę i rozumowanie Mateusza Skutnika jestem w stanie zrozumieć. Od lat w polskim komiksowie jest traktowany raczej bez entuzjazmu jako jeden z szeregu. Tymczasem jestem głęboko przekonany, że taką wystawę w Tokio mógłby sobie zorganizować jednym postem na facebooku, czego żaden inny polski komiksiarz nie zdołałby uczynić, choćby się zesrał.
- Emo KRLa rozumiem. Artysta dostał delirki bo nie znalazł się na plakacie wystawy jako jeden z głównych uczestników. A w końcu, wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że zasłużył. Przynajmniej tym, że za Łaumę zgarnął pierdyliard nagród za komiks roku. To chyba logiczne - fala docenienia powinna stale rosnąć. Sinusoida nie jest wskazana. Pamiętam, że przy okazji dodatku do Katowickiej GW kolega KRL publicznie też wylewał gorzkie żale. Że jak to? Nie ma go wśród "najlepszych"? Czyli to ściema, skandal i obraza majestatu. Tu znowu kolejny afront - nie będzie go w Tokio. Wtedy o skandalu twittował Śledziu. Że kolegi nie ma wśród najlepszych. W końcu okazało się, że jednak kolega będzie. Razem z jakąś dwudziestą twórców, których prace nagle w niewiadomy sposób pojawiły się na wystawie. Nie było ich wcześniej w oficjalnej notce - w sumie nadal nie wiadomo co to za 36 komiksiarzy jest promowanych na ekspozycji w Japonii. Tym razem jednak obrazą majestatu było to, że KRL poczuł się wepchnięty w szereg masy nie aż tak wybitnych twórców jak on.
W każdym razie, pomimo paszkwilanckiej formy powyższego akapitu - emo KRLa rozumiem. Łączę się w bólu i współczuję.
- Nie umiem niestety wczuć się w szczerość intencji nieoczekiwanego trybuna ludowego - Śledzia. W swojej sążnistej notce Michał srodze wymachiwał knutem/szabelką ale zapomniał napisać o tym, że jego moderowany przez Skutnika ból wziął się z jednego i najważniejszego: że go koledzy nie zabrali do TOKIO. A on tak chciał. O boże, jaki żal! On tak bardzo chciał!
Jak to możliwe, że koledzy nie zabrali go do Tokio, skoro jeszcze nie tak dawno zabierali go, a to do Lizbony, a to do Moskwy, a panie z EKK nawet do Izraela!

No i poszły konie po betonie.
Trzech tenorów poleciało w formę totalnie nieadekwatną do sytuacji. Wysłali list do MINISTRA i chuj wie jeszcze kogo i zaserwowali Rejtana.
Dlaczego nieadekwatną?

Moim skromnym zdaniem dlatego, że z czystej złośliwości. Bowiem, gdy na facebooku Mateusz Skutnik zwrócił uwagę Kasińskiemu, to działacze MFK przeprosili mailowo za zaistniałe nieporozumienie. Ale kolegom twórcom nie spodobała się forma przeprosin i postanowili dokręcić śrubę.

I to dokręcenie śruby jest chyba równie żenujące jak cała "afera".

P.S. Drodzy koledzy, szanowny szefie - nie łapcie przypadkiem nerwa. Miałem wewnętrzną potrzebę aby to napisać, zanim obudzą się życzliwe anonimy i wytkną Wam to samo. Ja pod moją opinią podpisuję się z całą odpowiedzialnością.

Tuesday, August 2, 2011

Gorycz porażki

W tym przełomowym dla mnie "roku akcji zakończonych sukcesem" nie zwykłem chwalić się na blogasku porażkami, które przecież każdemu się trafiają. Ale tym razem zapeszyliśmy kibicując sobie (z redaktorem Szcześniakiem) na Ziniolu.

Otóż, przy okazji odbywającego się obecnie w Lublinie Festiwalu Graffiti postanowiliśmy zrobić powtórkę czerwcowej akcji billboardowej. Przypomnę, że wspomniana akcja zakończyła się tradycyjnie sukcesem ale po miesiącu nasz wielgachny komiks został zdewastowany (podczas niesławnej nocy bitych szyb w Tekturze).

Tak więc, dziś nastawiliśmy się na plenerową repetę. Po dograniu sprawy zaopatrzenia z Tekturą i organizatorami Festiwalu ruszyliśmy w miasto. No i niestety, letni deszcz (+ komary i pokrzywy) dał nam w kość tak, że zrejterowaliśmy. Miejscówka gdzie wiszą billboardy jest idealna na upał, ale w dzień taki jak dziś było tam po prostu zbyt mokro. W cieniu nie było szans aby powierzchnia choć trochę podeschła.

Z przyczyn osobistych na malowanie mogliśmy wygospodarować tylko dziś i jutro. Z żalem odpuszczamy. Zarazem odgrażając się, że tu jeszcze wrócimy. Najprawdopodobniej jeszcze w tym miesiącu.

Bilbordy pomścimy!

Na fotach:
Artysta wizualny załamka Pałka
oraz
Redaktor smuteczek Szcześniak
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...