Thursday, June 20, 2013

WWK (03) - inkowanie

Przeskoczyłem etap rysowania jako takiego i dziś pochylę się nad poboczem jakim jest inkowanie (w tłumaczeniu filmu "w pogoni za Amy" obraźliwie nazwane kalkowaniem).  Temat jest o tyle istotny, gdyż często bywa elementem obróbki ilustracji a jeszcze częściej jest nierozerwalnie związany z pracą w zespole.
Nad tuszowaniem swoich szkiców nie będę się skupiał - osobiście ciężko mi oddzielić to działanie od rysowania. To temat na osobną notkę. Teraz ciekawi mnie wykańczanie prac innych rysowników.

Inkowanie jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Niestety, wbrew pierwszemu wrażeniu jest to żmudna i czasochłonna praca. Pomimo, że pracuje się na gotowym szkicu ułatwienie często jest pozorne a czas włożony w wykończenie planszy bywa dłuższy niż zrobienie takiej planszy po swojemu od zera.
Jakie zatem są plusy?
- stopniowe zwiększanie tempa pracy - rysownicy muszą się zsynchronizować. Inkowanie jest rysunkowym aktorstwem, gdzie trzeba wczuć się w rolę drugiego rysownika i interpretować jego wkład.
- rozwój osobisty - pracując nad cudzymi planszami pierwszym co rzuca się w oczy jest inne podejście do rysowania. Każdy ma swoje nawyki, skróty rysowania detali, manierę prowadzenia narzędzia. To wszystko nagle wychodzi i czasami jest niezwykle inspirujące. Inkowanie potrafi być emocjonującą przygodą.
- zabawa - można pobawić się w psucie czyiś rysunków.

Jako przykładem posłużę się swoją pracą z Tomkiem Kleszczem i Arturem Chochowskim z którymi ostatnio intensywnie współdziałałem ilustrując 8 odcinek Domu Żałoby.
Z Tomkiem miałem już przyjemność pracować przy okazji komiksu o EZIM do GW Katowice. Jest to rysownik o charakterystycznej kresce z mangowymi naleciałościami. Jego siłą są dynamiczne sceny (walka, pościgi, ruch). Naturalnym więc było, że poprosiłem go o rozrysowanie komiksu o piłkarzach. Tomek przygotował storyboard, który był dla mnie wskazówką:

Zresztą, podobnie było z pierwszym zeszytem Degrengolandu gdzie Paweł Wojciechowicz potraktował pierwsze wersje plansz jako propozycję kadrowania.
Wracając jednak do "kalkowania" Kleszcza:
Mimo wielkiego powera w łapie, uważam że Tomek musi poeksperymentować z narzędziami. Jego rysunki są bardzo szczegółowe ale często robią się zbyt techniczne i sztywne. Tomek używa cienkopisów i nazbyt często potrafi zagalopować się w precyzyjnej dłubaninie a stąd jeden krok do przegadania. Odnoszę też wrażenie, że Tomek ogląda swoje plansze tylko z bliska. Przy inkowaniu postanowiłem jego kreskę przybrudzić, uczynić ją bardziej organiczną. W pewnej chwili złapałem się na tym, że 16 plansz to za mało aby uzyskać idealny efekt a wyklarowało mi się, że perfekcyjnie by było gdyby Kleszcz znalazł swojego Jansona. Studiując szkice odkryłem, że one aż się proszą o potraktowanie ich szraferunkiem w stylu "Janson inkuje JR.JR". Na pewno nie jest to nasza ostatnia współpraca więc liczę na uzyskanie w przyszłości synchronu idealnego.
Tymczasem wyszło nam mniej więcej coś takiego:
Powyżej widać, że było przy tym trochę zabawy, czasami nie obyło się bez minimalnej korekty ale koniec końców - nie zdominowałem Tomka. To są ciągle jego plansze i jego kreska (zarazem moje) ale w jakiś tam sposób podrasowane.

Gdy po 16 planszach z Kleszczem zabrałem się za inkowanie Artura Chochowskiego przeżyłem szok. Wielką trudnością było dla mnie przestawienie się na tryb kolejnego rysownika. Okazało się, że mimo tego samego medium każdy ma swoją metodę/kreskę/manierę. Ledwo co zacząłem łapać triki (i tiki) Kleszcza, a tu Artur zaserwował mi coś kompletnie innego. Tym razem z jednej strony musiałem poradzić sobie z precyzyjną charakterystyczną kreską na pierwszym planie i totalną dowolnością w tle.
Efekt jest taki:
Z Arturem bardzo powoli dłubiemy pełnometrażowy projekt. Osiem plansz Domu Żałoby potraktowaliśmy jako wprawkę w uzyskaniu efektywnej metody pracy. Efekty są zadowalające, co pozwala z optymizmem spojrzeć na plany wspólnego albumu.

Z kwestii technicznych: tusz cyfrowy tabletem. Ograniczyłem się do dwóch pędzli, rastrów i jakiś przybrudzaczy.

2 comments:

Tomek said...

hm, ten efekt radzenia sobie z dowlnością na prezentowanej planszy jest miażdżący.

Maciejewsky said...

Z tuszowaniem mam w diabły problemów (tzn. ja mam z każdym aspektem tworzenia rysunków problem, ale inkowanie jest w czołówce). A to kreska pójdzie na bok, a to linia jest zbyt szarpana. Gdyby nie PS to zużywałbym z pół kartona kartek na jeden kadr. Z drugiej strony w związku z cyfrową obróbką nie muszę się tak do tuszowania przykładać, więc progres jest znacznie wolniejszy.
Zawsze pod górkę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...