Czasami coś wpadnie w ucho.
Ostatnio takie różności:
Nazwa zobowiązuje. Muzycy czerpią pełnymi garściami z zarejestrowanych wcześniej dźwięków używając tysięcy sampli ze źródeł stylistycznie bardzo odległych od siebie. "Halbermensch" sąsiaduje się z "Porque te vas" a "Cant touch dis" splata z chińską (?) piosenką. Wszystko spaja połamany bit. Efektem jest przekombinowana wręcz muzyczna jazda bez trzymanki i galopada przez dziesiątki stylów muzyki pop.
A to wszystko na EPce! Zaskoczyło mnie również, że na minialbumie znajduje się aż 21 utworów.
BAIKONOUR - For the Lonely Hearts of the CosmosSympatyczny kotek macha do nas łapką z okładki albumu wydanego trzy lata temu. Kosmicznym pionierem była Łajka. Również Tytus DeZOO miał w swojej karierze kosmodromowy genesis.
Tymczasem słuchając tej płyty, odbywamy podróż w czasie (aczkolwiek tropem AIR). Specyficzne oldskulowe brzmienie gitar i perkusji oraz produkcja są wzorowane na muzyce połowy lat '60. Prym jednak wiodą analogowe klawisze - głównie ćwierkające moogi. Melodie i plamy dźwiękowe generowane przez instrumenty klawiszowe tworzą klimat kosmicznej wycieczki w stylu retro. Wspomaganie pigułkami w kolorach tęczy wydaje się nieodzowne. Zwłaszcza na Księżycu rodem z "Dallasa Bara" autorstwa Haldemana i Marvano, gdzie każdy z mieszkańców zapewne ma album Baikonouru w swoim odtwarzaczu :)
Twórczość tego muzyka znam wyrywkowo, ale bardzo lubię. Formy Youngowi mógłby pozazdrościć niejeden spalający się na trzeciej płycie gwiazdor "nowej rockowej rewolucji". Po świetnej, bardzo motorycznej i politycznie zaangażowanej "Living with War" z ubiegłego roku Pan Young nagrał sequel albumu z 1977 roku "Chrome Dreams". Jest piosenkowo i rockowo. Zdarzają się utwory (z czternastominutowym "No Hidden Path" na czele), które po prostu wbijają w glebę. Bezpretensjonalne granie.
Tymczasem Craig Thompson chyba już wraca z europejskiej trasy koncertowej, którą odbywał wspólnie z zespołem MENOMENA. W czasie gdy muzycy grali, Craig rysował na ścianach.
Menomena gra menomenalną :) muzykę, ale niestety okładkę debiutanckiego albumu mieli koszmarną (latający diabołek (?) namazany na białym tle). Od czasu gdy oprawą estetyczną ich wydawnictw zajął się Thompson, jest o wiele lepiej :) Zastanawia mnie, czy Craig sam uderzył do chłopaków i zaproponował im narysowanie fajnych okładek, czy była to czysto marketingowa akcja? Wydaje się, że panowie się kumplują, więc obstawiałbym pierwszą opcję.A na koniec jeszcze fajny teledysk. Myslę, że Pszren sprawdziłby się jako wokalista New Romantic!
Spandau Ballet! A to jeszcze fajniejsze
:)

1 comment:
z tego co wiem, Craig kumpluje się z kolesiami z Menomeny i to oni mu zaproponowali zrobienie okładki płyty. Okładki niesamowitej.
Natomiast pierwsza płyta może okładkę miała nie tak fajną, ale za to muzycznie jednak lepszą zawartość :-)
Post a Comment