Saturday, March 7, 2009

PÓŹNE SYNY – rzecz o antologiach ze Strefy Komiksu (część II)

Zgodnie z zapowiedzią, kolejny odcinek Późnych Synów poświęcam pozycji wydanej stosunkowo niedawno, bo w październiku ubiegłego roku.


Macieja Łosia kojarzę z jego komiksowej aktywności pod koniec XX wieku. Komiksy publikował zwłaszcza w wydawanym przez Michasia Antosiewicza KRAKERSIE jak też w AQQ. Nowelki prezentowane były również na wystawie MFKowej. Oprócz tego, ilustracje Łosia pojawiały się sporadycznie w FANTASTYCE.

Gdy dowiedziałem się, że w ramach Strefy Komiksu szykuje się antologia autorska tego artysty nastawiłem się pozytywnie. Nie odświeżałem sobie co prawda starszych komiksów, ale spodziewałem się twardej s-f z elementami horroru. Ponadto ciekawiło mnie jakie Maciej Łoś uczynił postępy w dziedzinie grafiki na przestrzeni ubiegłej dekady.

Warto na chwilę zatrzymać się przy okładce.

Ilustracja przedstawia na pierwszym planie mężczyznę, za nim stoją dwie grupy zombich a na tle kamienic wyłania się górująca figura potwora. Centralnym punktem kompozycji jest przyciągające uwagę czerwone „oko”. Plany wydzielone są zarówno za pomocą zróżnicowania kreski jak też koloru. Szraferunek w postaci sianka i gwaszowe (?) kolory przywodzą na myśl wczesne prace Bilala. Na obrazku znajduje się sygnatura wskazująca na czas powstania – 2005 rok. Tak więc, punkt wyjścia jest w miarę optymistyczny, gdyż okładka prezentuje się nieźle.

Tymczasem, na tylnej stronie okładki zamieszczono kolejną ilustrację, tym razem sygnowaną datą 2008. Od razu moje oczekiwania zostały zweryfikowane. Obrazek, który powstał później niż awers okładki oprócz ciekawie zasugerowanego światła jest technicznie gorszy. Kompozycję jakby wycięto z większej całości. Kreska nie uległa ewolucji i nie jest doskonała a kolor został położony niechlujnie. Ambiwalencję odbioru potęguje wrażenie niepokoju, który odczuwam patrząc na tą grafikę. Przedstawiony pejzaż skąpany w zaropiałym świetle jest bardziej sugestywny niż stado wybebeszonych zombiaków z frontu okładki.

To co znajdujemy w środku komiksu to właśnie wypadkowa wrażeń płynących z oglądania okładki. Niestety, jest to również konfrontacja oczekiwań z efektami w swojej istocie bardzo smętnymi.

Tradycyjnie pochylę się (czy tez bardziej adekwatnie do formy i treści dzieł Łosia - poznęcam się) nad każdym szorciakiem wchodzącym w skład albumu. Przy tytułach nowelek, gdy było możliwe ustalenie daty podaję czas powstania komiksu. Każdą z nowelek również lapidarnie otagowałem, jeśli komuś nie chce się czytać dalej to na samym końcu notki zamieszczam wszystkie tagi.

- STATEK KTÓRY NIE ISTNIAŁ (1999) – Autor we wcieleniu, z którym kojarzył mi się z łam Krakersa. Historyjka S-F inspirowana czwartą odsłoną filmu ALIEN. Na trzech planszach refleksja na temat masowego ludobójstwa, eksperymentów genetycznych i tajnych operacji przeprowadzanych przez rząd.

- CZAS SALAMANDRY (1998) – Pierwsza z historyjek prezentujących oblicze Lovecraftowskie autora. Sześć stron wypełnionych rzeźniczą akcją. Napakowany uzbrojony osiłek ratuje małą dziewczynkę z rąk zdeformowanego psychopaty. Including nadziewanie na haki, obcinanie kończyn, senne koszmary, pentagramy, happy end.

- TOMCIO PALUCH spotyka GULIWERA (2005) – Komiks ten powstał przy okazji konkursu o tematyce guliwerowskiej organizowanego przez Fantastykę i British Council. Swoją drogą, również (bezskutecznie) startowaliśmy w tym konkursie razem z Danielem Gizickim dwuplanszówką „Ostatnia wyspa”. Zwycięzcą okazał się Empro... Wracając do komiksu Macieja Łosia, na czterech planszach dzielne elfy ratują molestowanego chłopca z rąk ojca – zdegenerowanego pijaka. Scena rozczłonkowania za pomocą magicznego sznurka niszczy krajobrazy (podobnie jak w Cube czy pierwszym i trzecim Resident Evil).

- TOD ROBOT (2008) – Remake stripu z Todem Robotem. Tod doczekał się własnej antologii w ramach Strefy Komiksu, więc jeszcze wrócę do tego tematu. Jednoplanszówka a na niej robot z erekcją i mechaniczna Gigerowska cipka.

- KICI GADKA (1998) – Czy wiedzieliście, że gdy śpicie to wasz kot broni was przed potworami z innego wymiaru, które chcą zawładnąć ziemią? P.K.Dick by wiedział. Dodatkowym smaczkiem tego trzystronicowego komiksu jest postać właściciela kota, podstarzałego grubego nerda z wąsami, który nago w samym fartuszku przyrządza jajecznicę a nad łóżkiem powiesił plakaty Piątego elementu i Żołnierzy kosmosu. Srogo!

- WIGILIA ARMAGEDONU (1998) – Zacytuję fragment monologu głównego bohatera: „Mroczne miasto! Wszyscy pochowani w swoich norach jak szczury! Czekają na coś… Doczekają się!”. Na trzech planszach podtatusiały anioł, szataniści rozpuszczani żywcem i sam szatan we własnej szatańskiej mrocznej osobie. 666! \m/

- HILDEBRAND (2002) – Siedem plansz i po raz pierwszy mocne uderzenie. Niepokojące zapiski szaleńca w przeddzień końca świata. Fajnie pokazana atmosfera beznadziei, osaczenia i (jak zwykle) degeneracji. Rysunkowo to bodajże najlepiej zrealizowany komiks Łosia jaki było mi dane przeczytać. Jeśli ktoś jest fanem powieści graficznej ZŁO, to HILDEBRANDEM będzie zachwycony. Ze smaczków mamy spalenie żywcem, koszmarne wizje senne oraz wypruwanie flaków w formie pornograficznej v.s. zawoalowane sceny seksu. Osobiście wolałbym gdyby było odwrotnie. Czyli goła baba na obrazku, a flaki poza kadrem.

- OSTATNI ŁAPS (?) – Splatterpunkowa anegdotka opowiedziana na trzech planszach. W porównaniu z innymi komiksami w antologii, wyjątkowo łagodna. Dzielny policjant ratuje dziecko przed kanibalami. Postapokaliptyczne tło jako sztafaż.

- DZIEŃ DOBRY MR.GIGER (1999) – Dla odmiany komiks w kolorze. Dwuplanszówka, której tematem są inspiracje artysty przy tworzeniu projektów do filmu Alien.

- MROCZNE WODY (1999) – Komiks zainspirowany powodzią z 1997 roku. Odcięta od świata grupa przypadkowych osób (biskup, policjant, poseł, ciężarna kobieta i jej mąż Władek) musi poradzić sobie w walce z potworem rodem z Czarnobyla. Sześcioplanszowe dzieło w pełnym kolorze zapamiętałem z wystawy na którymś MFK. Wtedy komiks zrobił na mnie ogromne wrażenie, zwłaszcza z powodu scen odgryzania kończyn. Dziś nie pozostaje mi nic innego jak zacytować fragment monologu jednego z bohaterów: „.(…) przestałem być księdzem. Papież nie był zadowolony, lecz pozwolił mi odejść. Jan Paweł II ma wielkie serce. Zrozumiał!”. Dodatkowo fabuła dowcipnie wpisuje się w zasadę znaną z amerykańskich horrorów, że pierwszy ginie Murzyn. Tutaj co prawda nie ma takowego, więc autor jako pierwszego uśmierca czarnego

czyli księdza

(to nie był spojler).
- WŁADCA TRAW (2001) – Kolejny z komiksów profetycznych. Nadciąga mrok, koszmary stają się rzeczywistością, potwory wychodzą spod łóżek a matki katują swoje dzieci. Zwykli ludzie w oczekiwaniu na nieuniknione odurzają się barbituranami. A to wszystko na zaledwie czterech stronach.

- INNSMOUTH (2001) – Nazwa mówi za siebie. Lovecrafta czytałem dawno więc nie umiem jednoznacznie stwierdzić, czy 11stronicowy komiks jest luźną adaptacją czy tylko trybutem. W każdym razie, ręki sobie nie dam za to uciąć. Typowy horror osadzony w mitologii Ctuhlu. Mroczni kultyści, zbiorowy gwałt na ofierze składanej na ołtarzu mrocznego bóstwa i bohater, który w finale na własne oczy ujrzy szaloną geometrię. Jako główny minus wymienię rozwlekłą narrację z offu.

- ONI (2001) – Inwazja porywaczy ciał i ostatni sprawiedliwy. Czyste szaleństwo. Dekapitacja siekierką wliczona w cenę czterech plansz przesiąkniętych zapachem strachu i obłędu.

- ŁZY ANIOŁA (1999) – Autor wraca do pomysłu wcześniej zrealizowanego w „Wigilii Armagedonu”. Historyjka niepokojąco aktualna w kontekście ostatniej sprawy studenta, który poszatkował prostytutkę. Tu na dodatek otrzymujemy historyjkę o odwiecznej grze aniołów z diabłami. W czasie gdy powstawała ta nowelka, Marek Turek podejmował podobny temat w publikowanym fragmentami Fastnachtspiel, ale zrobił to z dużo większym dystansem. Maciej Łoś postawił na dosłowność i wywalenie przysłowiowej kawy na ławę.

- KSIĄDZ (2000) – Cztery plansze, 21 kadrów.

A na nich:

Walczący ze złem!
Ksiądz!

Egzorcysta!

Cyborg!

Na osobistych usługach

Czarnoskórego Papieża.

- P.U.P. (2001) – Mocne zamknięcie albumu. Na sześciu stronach autor odjechał w rejony penetrowane już wcześniej ale tym razem z lepszym efektem. Fantasmagoria, majaki przedśmiertne i walka o ocalenie duszy. Dodatkowo patologia, szara beznadzieja i zbiorowy gwałt ze szczególnym okrucieństwem. Po zapoznaniu się z tym dziełkiem poczułem się w pewnym stopniu nieswojo. Nie wątpię jednak, że wielu czytelników może po lekturze tego kawałka odnieść wrażenie biernego sodomizowania mózgu przez oczodoły.

- Oprócz komiksów w albumie znajdują się 4 grafiki sprzed dekady. Tematyka dance macabre lecz stylistyka bardziej umowna niż brutalne w swojej dosłowności komiksy.

Patrząc na wyszczególnione powyżej daty powstania komiksów zamieszczonych w autorskiej antologii Macieja Łosia wyraźnie widać, że okres aktywności komiksowej tego autora przypada na lata 1998-2002. Komiksy z 2005 i 2008 są wyjątkami i nie niosą ze sobą zmiany jakości prezentowanych prac. W pierwszych komiksach rysownik startował z poziomu zaczynającego mniej więcej w tym samym czasie Nikodema Cabały. Obaj autorzy mieli zacięcie do rysunku „realistycznego”. Obaj również przejawiali fascynację splatterpunkiem, horrorem i komiksami pełnymi akcji. Z tym, że Nikodem był zapatrzony w Silvestriego i spółkę a Maciej w kogoś z rejonów komiksowej Europy. Cabała przez dekadę od swojego debiutu narysował szereg albumów, przez co zostawił swojego komiksowego rówieśnika daleko w tyle. Jak by nie patrzeć na komiksy Macieja Łosia, są one świadectwem zmarnowanego potencjału. Miałyby szansę się bronić gdyby album został wydany w czasie gdy komiksy powstawały lub wręcz gdyby były NARYSOWANE i wydane 10 lub nawet dwadzieścia lat wcześniej (sic!). Przypomnę, że rynek komiksowy na przełomie wieków wyglądał zupełnie inaczej i każdy polski album komiksowy był sam w sobie nowością lub też miał szansę dotarcia do świadomości większej ilości czytelników. Teraz album ten jest jedynie ciekawostką, zapisem błędów początkującego autora i niestety chyba tylko zamknięciem drogi twórczej Macieja Łosia jako rysownika komiksów. W najgorszym przypadku forma i treść tych komiksów jest przestarzała o 30 lat. Gdyby artysta miał zamiar ponownie wziąć się za bary z materią komiksu, musiałby zaczynać niemal od zera.

Z drugiej strony, fani rysowanego „realistycznie” komiksowego oldskulu (tacy, którym nie przeszkadzają onomatopeje z comics sans) i makabry spod znaku TROMY mogą z satysfakcją postawić album obok POMIDOROWEJ i ZŁA.

Czy znajdą się tacy?




Obiecane TAGI:

Ludobójstwo, eksperymenty genetyczne, tajne operacje rządowe, pentagram, szatan, 666, odcinanie kończyn, nadziewanie na hak, senne koszmary, patologia w rodzinie, pedofilia, erekcja, Giger, Aliens, potwory pod łóżkiem, koty, anioł, rozpuszczanie żywcem, spalenie żywcem, Armagedon, apokalipsa, mrok, zło, przemoc domowa, wykorzystywanie seksualne, gwałt zbiorowy, wypruwanie flaków, okaleczenie, postapokalipsa, goła baba, powódź stulecia, JPII, Ctuhlu, H.P.Lovecraft, Dagon, dekapitacja, szaleństwo, egzorcysta, cyborg, czarnoskóry papież, Maciej Łoś.




C.D.N.

A już za chwilę dalszy ciąg programu!
Czyli Łoś z Pałą!

No comments:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...