Friday, August 17, 2012

Czy ma pan tablety?

E-komiks w natarciu.
Nadchodzi cyfrowa rewolucja. Światełko w tunelu dla czytelnictwa komiksów w Polsce.
Tak optymistycznie relacjonuje zapowiedź powstania dwóch* platform dystrybucji e-komiksów Sebastian Frąckiewicz w Polityce. Fakt, być może stoimy w obliczu zmiany. Oczywiście na lepsze bo gorzej raczej już być nie może - powrotu do Wielkiej Smuty lat '90 nie będzie.
W każdym razie, oprócz trzymania kciuków (i ciężkiej codziennej pracy) warto zadać pytanie, czy ewentualny boom na komiksowe e-booki przełoży się na kondycję polskiego komiksu? Tym bardziej, że nieco skonfudowała mnie treść linkowanego artykułu. Wolałbym aby ten tekst był nie tylko o "komiksie cyfrowym w Polsce i dwóch platformach do dystrybucji e-komiksów, które powstaną jesienią" ale też o polskim komiksie cyfrowym.

Kilka uwag w punktach:
- komiks cyfrowy w Polsce - istnieje od lat i ma się zdumiewająco dobrze. Kilka premier w tygodniu, światowa klasyka i absolutne nowości. Można czytać na tablecie (widziałem u znajomego). Za darmo. Kradzione. Mowa oczywiście o scenie skanslacyjnej. Wszyscy zainteresowani znają linki. Zainteresowani tematem bardziej znają też statystyki.
- polski komiks cyfrowy - jako taki też już istnieje. Przypomnę, że pierwszą próbę cyfrowej sprzedaży komiksów wprowadziła ze 20 lat temu ś.p.Mandragora. Później były ebooki Ojca Rene, zanim jeszcze przeszedł na papier, następnie choćby Degrengoland (za darmo, w cbz i pdf, po polsku i angielsku, premiera rok temu) a obecnie prym wiedzie cyfrowy Konstrukt**.
- komiks na iPady - jedno słowo: Skutnik. Drugie: App Store. Trzecie: Rewolucje. Chyba wystarczy? Dodam, że było to na początku 2009 roku. Stare - było.
- platformy dystrybucji - Nigga, please. Jest jedna, w dodatku mała i należąca do wydawnictwa i promująca autorską serię ale nie można jej zamilczać. Mowa o cyfrowym Konstrukcie i inicjatywie Hydra (czyli o sieci viralowych sklepów wydawnictwa Czarna Materia).

Moje uwagi są być może tylko zbędnymi ciekawostkami ale ich pominięcie nieładnie mi zazgrzytało z wywiadem w PIANIE gdzie szanowny kolega Seba polemizuje z poglądem (jakoby środowiskowym) o nie sraniu do własnego gniazda. Moim zdaniem zaś właśnie to robi narzekając jak stara baba a jednoczenie nie zauważając pewnych oczywistości. Nic nie dzieje się samo tylko i wyłącznie dlatego, że wydawca wyłoży kasę i da komuś etat. Coś się nieustannie dzieje (i staje) dzięki mozolnej pracy u podstaw bandy Syzyfów, którzy nie mają czasu na próżne żale bo w tym czasie rysują/wydają/sprzedają (sic!) komiksy.

Od marudzenia mamy funkcyjnego.

W notce powinien być obrazek więc wklejam trybucik jaki wykonałem dla kolegów publikujących webkomiks o Stalowym Jeżu. ----->za darmo TUKEJ Dostępna jest wersja w cbz. Jako ciekawostkę dodam, że Lupus był pierwszym polskim twórcą publikującym w tym formacie od ładnych kilku lat. <------------
Alleluja i do przodu!







*a może nawet trzech, o czym szepce czat na FB.
** lista polskich e-komiksów dostępnych w sieci za darmo: LeK (Aleja Komiksu)

Tuesday, August 14, 2012

Moja przygoda z pedałami*


*Z góry zastrzegam, że „pedałów” użyłem jako synonimu „ciot”. Robię to bez negatywnych konotacji (niejako forsując mema neutralności). Ponadto informuję, że czaję różnicę między tymi dwoma terminami. Przynajmniej takie mam wrażenie po lekturze „Lubiewa”.

Wielki Atlas Ciot Polskich” to kolejne prestiżowe przedsięwzięcie komiksowe, w którym miałem przyjemność wziąć udział. Razem z Karolem Konwerskim przygotowaliśmy czterostronicową adaptację „Michaśki Literatki”.

Projekt znam od kuchni (z perspektywy uczestnika) ale oszczędzę opisu niewiarygodnych perypetii, które mnie spotkały. Na bieżąco nie raz ulewało mi się na facebooku więc nie będę się powtarzał i biadolił nad niekompetencją Ha!Artu. Najwyżej rozwinę ten temat podczas jakiegoś wywiadu albo spotkania autorskiego - jeśli ktoś będzie ciekawy.
W zamian za to mam anegdotkę, dobrą radę i wyliczankę zamiast recenzji.

Przykład książki z wywiadami z Bogiem Allanem Moorem był dla mnie życiową nauczką. Przypomnę - w książce były ilustracje. Żadnej nie zrobił komiksiarz. Książkę tłumaczył kolega Kormak. Teoretycznie była więc szansa aby zaproponować swój obrazek. Wystarczyło zapytać. Nie zrobiłem tego i do dziś pluję sobie w brodę.
Gdy w Internetach pojawiły się pierwsze zapowiedzi komiksowej adaptacji hitu Witkowskiego postanowiłem nie zmarnować takiej szansy. Tym bardziej, że „Lubiewo” to książka która zrobiła na mnie wielkie wrażenie i zilustrowanie jej byłoby dla mnie wielkim wyróżnieniem.

Skoro więc na zapowiedzi (koniec 2010) dano info, że z tekstem Witkowskiego będzie się mierzyć „czołówka polskich rysowników i story artowców” a następnie zilustrowano zapowiedź planszami Agnieszki Piksy i Tkachoza, uznałem że bez żenady mogę załapać się do tego grona. Wysłałem propozycję do dwóch redaktorów Ha!Artu. Po jakimś czasie dowiedziałem się (od Tkachoza), że projekt koordynuje Jakub Woynarowski więc zakukałem bezpośrednio do źródła. Gdy nie doczekałem się odpowiedzi, stwierdziłem że zrobiłem plan minimum i nie będę się narzucał. Olałem sprawę.

W październiku 2011 okazało się, że do „czołówki polskich rysowników i story artowców” z powodu braków kadrowych muszą dołączyć komiksiarze z publicznej łapanki ogłoszonej przez Szymona Holcmana. W ten sposób już bez łaski dołączyłem do szacownego grona twórców antologii. Zrobiłem komiks, poużerałem się przez pół roku z niekompetentnymi pracownikami artystycznej korporacji (cofam wszystko co napisałem rok temu przy okazji afery tokijskiej), zgarnąłem gigantyczne honorarium w wysokości 400 PLN brutto (co i tak jest miłą niespodzianką, gdyż zrobiłem ten komiks dla sławy) i w końcu dostałem w swoje ręce ładnie wydany album (standard antologii gliwickiej).

Teraz czekam na recepcję zbiorku a w międzyczasie zanim temat zostanie przedyskutowany i dogłębnie zanalizowany odniosę się do treści. Z perspektywy twórcy, lapidarnie ale w miarę szczerze.

Zamiast recenzji subiektywna wyliczanka:
1. Lista moich idealnych adaptatorów całego „Lubiewa”:
- Janek Koza
- Krzysztof Ostrowski
- Maciej Sieńczyk
- Daniel Gutowski (grand prix! Najlepszy komiks w całej antologii)

2. Lista rozczarowań (czyli nie spełnionych oczekiwań):
- Daniel Chmielewski (sorry art w niechlubnym stylu Wielkiej Smuty lat ’90)
- Marcin Podolec (nieudane ćwiczenie)

3. Lista odrobionych lekcji (nowelka jako całość, przemyślana kompozycja, ciekawa forma):
a) górna półka
- Olga Wróbel
- Agata Wawryniuk
- Balbina Bruszewska (+100 punktów do helfa i armoru za okładkę)
- Kuba Woynarowski
- Jacek Stefanowicz
- Beata Sosnowska
- Justyna Gryglewicz (za każdą dodatkową planszę jedna półka niżej)
- Anna Czarnota
- Ewa Juszczuk (za stachanowski wyczyn przekroczenia normy penisów w antologii)
- Michał Rzecznik
- Mikołaj Tkacz
- Anna Helena Szymborska
- Wojtek Stefaniec

b) dolna półka (brak jednego z atrybutów górnej półki + ewentualna nuda)
- Julian Tomaszuk
- Ada Buchholc (za c.d.n.)
- Sławomir Shuty
- Agnieszka Piksa

4. Lista nieporozumień (niezrozumienie medium, haniebne chałturnictwo, wtórność):
- Katarzyna Janota
- Bartek Materka (LOL)
- Jakub Skoczek (jesteśmy dorośli, traktujmy się poważnie)
Ciekawi mnie czy i na ile „Wielki atlas…” będzie argumentem w dyskusji o Story Arcie. Osobiście przychylam komcia koledze Konwerskiemu, który powiedział: „ani to story, ani to art”. No, szkoda.

Prezentacja Atlasu --->Tukej<----
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...