Do Łodzi po raz kolejny zawita Brian Azzarello. W nadchodzącym tygodniu poprowadzi mistrzowskie warsztaty, których efekty zostaną opublikowane w specjalnej komiksowej antologii. Słynnego scenarzystę będzie można również spotkać podczas 23 edycji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu (i Gier).
Z tej okazji dzisiejszą corbenowską notkę poświęcam kooperacji tych dwóch panów.
Pod koniec lat '90 w galerii magazynu "Fantastyka" ukazała się prezentacja corbenesek stworzonych bodaj dla Penthouse Comix. Renderowane komputerowo przygody Dena nie przypadły do gustu redaktorowi (i z tego co pamiętam też czytelnikom) Fantastyki. Wydźwięk artykułu towarzyszącego galerii był jasny: Corben się skończył. Nikt wówczas nie przewidywał, że ponad pięćdziesięcioletni artysta, który zmieniał oblicze komiksu w latach '70 i '80 nagle wejdzie w niezwykle produktywną fazę, która trwa do dziś.
Nieco późniejszy udział Corbena w serii Hellblazer jest równie naturalny jak rysowanie przygód Conana. Należy bowiem wspomnieć, że drogę rysownikowi utorował już wcześniej Steve Pugh rysujący na początku lat '90 w podobnej (zaryzykuję, że inspirowanej Corbenem) manierze. Pugh ilustrował Hellblazera już podczas runu Jamiego Delano a później był gwiazdą Animal Mana (również run Delano) i awansem pojawił się w Preacherze. Ilustracje Corbena nie były więc dla czytelników komiksów imprintu Vertigo jakimś wielkim szokiem.
Na pewno pozytywnym szokiem była miniseria Hard Time ale raczej w kontekście całej serii poświęconej przygodom Johna Constantina. Hellblazer stał się niezwykle popularny podczas runu Gartha Ennisa. Później (jeśli chodzi o aspekt sprzedaży) seria znajdowała się na równi pochyłej podczas długaśnego runu Jenkinsa i Philipsa. Ratunkiem miało być zaangażowanie Warrena Ellisa ale jak wiadomo ten walnął focha po kasacji numeru "Shoot". Wtedy pojawił się Brian Azzarello i przywrócił serii blask. Podczas swojego stażu poszedł śladem Ennisa ale zrobił to z większą klasą. Wyrwał Constantina z dotychczasowych uwikłań i wysłał go do USA- jednocześnie wplątując w szaloną kabałę. Na dobry początek wtrącił go do więzienia. Historia Azzarello zamknęła się w czterech wydaniach zbiorczych. Pierwszym tpb jest penitencjarna miniseria zilustrowana przez Corbena. Można ją czytać w oderwaniu od pozostałych ale zalecana jest lektura całego runu, nawet jeśli miałaby to być jedyna przygoda z Hellblazerem.
HELLBLAZER: HARD TIME
scenariusz: Brian Azzarello
DC Vertigo 2000
HELLBLAZER: HARD TIME
scenariusz: Brian Azzarello
DC Vertigo 2000
Kolejną okazją do wspólnej pracy była miniseria Banner. Jest to jeden z niewielu komiksów Corbena opublikowanych w Polsce. Zebrał u nas dość słabe recenzje ale nie oszukujmy się - nie jest to szczyt możliwości obu autorów. Co ciekawe w USA seria była hitem i weszła do Hulkowego kanonu. Cytat z Bannera spowodował u mnie jeden z nielicznych uśmiechów podczas seansu filmowych Avengersów.
scenariusz: Brian Azzarello
Marvel 2001
Wydawałoby się, że rysowanie komiksów o napakowanych olbrzymach pokroju Hulka jest tym w czym Corben sprawdza się najlepiej. Jednak okazało się, że brutalna bandycka historia jak w Hellblazerze wyszła artystycznie korzystniej niż Sałata okładający się na pustyni z Doktorem Samsonem. Pogodzeniem obu trendów miała być do tej pory ostatnia z miniserii nad którymi wspólnie pracowali Azzarello z Corbenem.
Luke Cage (Power Man - listek figowy Marvela, jeden z koncesjonowanych Afroamerykańskich superbohaterów) jest typem osiłka rozwiązującego swoje problemy serią taktycznych zagrywek (i okazjonalnych mordobić) pomiędzy posiedzeniami w barze. Lakoniczne odzywki, oszczędna motoryka i kontemplacja własnego odbicia w lustrze to cechy jakimi obdarzył bohatera scenarzysta miniserii opublikowanej w imprincie MAX. Corben ładnie podkreślił je swoją kreską wydatnie wspartą kolorami. Jose Villarrubia jest bardzo dobrym kolorystą z którym Corben pracował nie raz. Na potrzeby seii udatnie nawiązał do stylu wypracowanym przez rysownika w latach '80.
CAGE jest pastiszem gangsterskiej opowieści i parodią stylówy gangsta. Przeciwnikami klocowatego bohatera są pomniejsi marvelowscy łotrzy: Tombstone i Hammerhead, którzy będąc podwórkowymi królami zbrodni nie mają startu do Kingpina. Nic dziwnego, że Luke Cage może wykiwać ich w przerwie na siku. Kreacja wyszła bardzo fajnie. Co prawda nie znajduje się w oficjalnym marvelowskim continuity ale Bendis pisząc kolejne przygody Cage'a puszczał do czytelników oko, że nie ma nic przeciwko wyczynom Azzarello i Corbena.
Warto się zapoznać z tymi komiksami. Przynajmniej po to aby uświadomić sobie jak bardzo główny nurt wchłonął coś co wcześniej mogło funkcjonować tylko w undergroundzie. Bo to nie Corben nagiął się do wymagań majorsów ale mainstream dorósł do czegoś co artysta z powodzeniem robił od lat.
CAGE
scenariusz: Brian Azzarello
Marvel 2002
scenariusz: Brian Azzarello
Marvel 2002