Saturday, July 31, 2010

Lipiec miesiącem NAPIERDALANIA! - podsumowanie

Maraton zakończony. Dosłownie przed chwilą skończyłem rysować ostatnią planszę. Zatem kilka słów na szybko. Garść wrażeń. Jeszcze na adrenalinie a przed zakwasami.

To był ciężki miesiąc napinania z samej pasji. Praca bezsensowna, tryb Syzyfka-masochisty. Poprzednio zasuwałem tak dwa lata temu przy Strange Places. Przy kolejnym autorskim albumie koniecznie muszę inaczej rozplanować zadania.

Gruntownie (to ważne!) przygotowałem do druku 48 stron starych komiksów. Czasami była to wręcz rekonstrukcja. Ujednoliciłem dymki, ramki, liternictwo. Dorysowałem 20 kolejnych plansz. Komiks powstawał od 2002 roku więc starałem się aby graficznie całość miała ręce i nogi. Przy każdej obrabianej starej planszy dostawałem nerwicy i walczyłem z chęcią przerysowania. Opanowałem się. Oprócz dodania gdzieniegdzie szarości/rastra wszystko zostało tak jak było - niedoskonale. Z drugiej strony, widzę że przez te wszystkie lata zrobiłem kosmiczne postępy. Oczywiście w skali swojego mikrokosmosu. Kosmirsu.

Powtórne wejście do tej samej rzeki może być frustrujące. Kilka razy żałowałem, że zabrałem się za remastering Laleczek. Teraz przeglądam gotowy materiał i widzę, że było warto. Reedycja pierwotnej wersji nie miała sensu. Dzięki włączeniu do mojego starego albumu pracy Bartka Sztybora, Daniela Gizickiego i Irka Mazurka powstała nową jakość. Teraz Laleczki są kompletne. Zrobiłem swoje, pozostaje mi tylko martwienie się czy raster wyszedł ładnie w druku.

Pomimo niewątpliwych powodów do dumy z ukończenia Laleczek, lipcowa mobilizacja udała się połowicznie. Założyłem sobie, że Laleczki skończę do połowy miesiąca. Przeszacowałem siły. Sceny z życia murarza leżą nadal rozgrzebane.

Niniejszym oficjalnie uznaję lipcowe napierdalanie za zakończone.
Pora ogłosić sierpień kolejnym miesiącem napierdalania!

Do dzieła!

Monday, July 26, 2010

Z archiwum kleju i nożyczek - Zimne Nogi

W życiu prawie każdego młodego twórcy nadchodzi chwila, gdy pragnie ofiarować swoje DZIEŁA ludzkości. Obecnie w takim przypadku stawiamy blogaska (lub coś w ten deseń). Kiedyś zaczynało się od kombinowania z xeroprasą.

Jeszcze kilka lat temu ziny prezentowały się niezwykle chałupniczo. Skład przy użyciu najprostszego edytora tekstu był wyższą szkołą jazdy. Tytułowe klej i nożyczki to standard. W dobie względnie taniego druku należy też pamiętać jak drogie było xero. Gdy robiłem pierwszego zinka, przemierzyłem cały Lublin poszukując punktu gdzie bez większych problemów raczą skserować mi obrazki. Zazwyczaj na dzień dobry pracownicy budek małej poligrafii walili cenę za stronę o 100-200% wyższą od kosztu kopii strony samego tekstu. Jeden z legendarnych zinowych redaktorów miał to szczęście, że bodajże jego ciocia prowadziła taką ksero-budkę. O jakości profesjonalnego druku jaki miały Komiks Forum lub AQQ można było sobie pomarzyć.

Kilka lat później nastąpił przełom. Xero staniało, realna stała się też opcja riso. Początkiem nowej jakości wydawania zinów był pierwszy numer Jeju. Totalnie amatorski materiał wyszedł od razu z drukarni. Od tamtej pory forma wydania przestała stanowić o określeniu danej publikacji mianem zinu. Z klasyfikacją jest problem do dziś co można zauważyć choćby w przeglądzie zinów ukazującym się w Ziniolu. Na początku XXI wieku taki problem był zagadnieniem czysto abstrakcyjnym.

Pierwszego zina wyprodukowałem jakoś na początku 2002 roku. Zimne Nogi były art-zinem zawierającym opowiadania, wiersze, grafiki oraz komiksy. Materiał to wypadkowa mojego werbunku i pozostałości z niezrealizowanego projektu z 1999r. w którym nie brałem udziału. Koledzy z Leska mieli zajawkę na wydanie zinka, ale akcja (jak wiele innych wspaniałych pomysłów z dziedziny animacji kultury) rozeszła się po kościach. Po dwóch latach podjąłem temat, pożyczyłem nazwę i złożyłem to co zostało w skromny zeszycik. Jak zwykle w przypadku takich projektów, ambicje były dużo większe niż efekty. Oddając sprawiedliwość, zin miał być podsumowaniem działań kolektywu ale z biegiem czasu stał się dla mnie punktem wyjścia do komiksowej działalności. Na pewno, gdybym sam nie publikował swoich komiksów to skupiłbym się na ich rozsyłaniu do innych periodyków. Gdy zacząłem od razu na swoim, inne pola możliwego pokazania się stały się na pewien czas niepotrzebne. Do czasu.

Zimne Nogi ukazały się w trzech odsłonach datowanych na rok 2002.
Później zmieniłem nazwę na Wdruq, przy jednoczesnej kontynuacji numeracji.

Obecnie, jak to bywa z zinami są to już białe kruki
czy też raczej ciekawostki dla kolekcjonerów-hardkorowców.
Nakład wynosił kilkadziesiąt egzemplarzy (30-60). Cena 5,00 PLN - cena idealnej zeszytówki.
Dystrybucja bezpośrednia tylko w przypadkowe dni w hallu głównego budynku KULu.
Część egzemplarzy rozesłałem do redakcji magazynów komiksowych. Matryce najprawdopodobniej przepadły.



ZimneNogi nr1/2002
xero, a5, 24strony

w numerze 1:

-Anna Szamruchiewicz
-Piotr Kosztyła
-Włodzimierz Przygórzewski
-Krzysztof Konik
-Maciej Pałka


Opowiadania Piotra można było przeczytać online na "bratniej" stronie projektu zarządzanej przez Pawła Czekańskiego. Niestety obecnie nawet google nie ma kopii strony, więc chyba ostatecznie odeszła w niebyt.

Właśnie zwróciłem uwagę, że literki na wzruszająco nieporadnej winiecie mają zaakcentowane Z i N. Nie pamiętam czy to było w planie.

Ponadto każdy numerowany egzemplarz posiadał unikatową relikwię Pięknego Miguela co zdecydowanie wpłynęło na popularność zina w KUL. Tradycyjnie, po relikwię łapki studenckiej braci i personelu tego Uniwersytetu wyciągały się chętniej.




ZimneNogi nr2/2002
xero, a5, 24strony

w numerze 2:

-Anna Szamruchiewicz
-Piotr Kosztyła
-Maciej O'Tręba
-Maciej Pałka

W drugiej odsłonie zakończyliśmy eksploatację szuflandii. Większość materiału powstała już specjalnie do tego wydania.

Tym razem obyło się bez gratisowej relikwii.

W porównaniu z pierwszym numerem, wzrosła ilość prozy kosztem komiksu! Mimo to stałym punktem zina stały się dwie serie komiksowe: "Przygody Gnoma Jorgu" i "Zamek Franza Kafki jako antymodel administracji". Oba komiksy później wydałem jako albumiki.



ZimneNogi nr3/2002
xero, a5, 24strony


w numerze 3:

-Maciej Pałka
-Anna Szamruchiewicz
-Paweł Czekański
-Maciej O'Tręba
oraz
-Basia Zieziulewicz
-Łukasz Bogacz

Trzeci numer został całkowicie zdominowany przez Lubelski odłam projektu. Gościnnie co prawda zagościł Paweł, ale zin już ostatecznie nie miał prawie nic wspólnego z pierwotnymi założeniami. Podobnie, rozminęliśmy się z mutacją internetową. Odpuściłem kontynuację wydawania zina pod pierwotną nazwą.

Gościnnie pojawił się również Łukasz Bogacz, w komiksowym półświatku znany jako scenarzysta wygrywający konkursy (ostatnio o Szopenie). Jego komiks z rysunkami Benedykta Szneidera znalazł się w Antologii komiksu polskiego - Człowiek w probówce - wydanej w 2004 r. przez Egmont. W Zimnych Nogach zamieściłem wymęczoną przeze mnie dwuplanszówkę "Przejście" do jego scenariusza.

Na okładce drzewko na placu przy Zaułku Hartwigów/Rybnej/Ku Farze w Lublinie.

c.d.n.

Wednesday, July 7, 2010

SCENY Z ŻYCIA MURARZA - okładka

Jeśli ktoś by mnie zapytał jakim kluczem ustaliłem skład uczestników antologii "Sceny z życia murarza" odpowiedź mam już przygotowaną. Do współpracy zaprosiłem znajomych (w znaczeniu bardzo szerokim) twórców, z którymi chciałem zrobić wspólny projekt. Jako, że zabrakło mi argumentu finansowego, musiałem nadrobić argumentem pewnego stopnia wzajemnej sympatii. Nie zrozumcie mnie źle. Nie oznacza to, że gdybym miał jakikolwiek budżet, to spis treści wyglądałby inaczej. W komiksie swoje możliwości prezentuje najprawdziwszy dream team (dziękuję również rezerwistom)! Nie byłbym po prostu zmuszony do błagalnego trzęsienia łapką o każdą planszę i nie miałbym moralniaka związanego z nadużywaniem dobrej woli moich komiksowych przyjaciół. Po przejściach z kompletowaniem "Scen..." wiem, że zrobienie dobrej antologii mając zapewnioną kasę na honoraria to pestka. W odróżnieniu od innych antologii,"Sceny..." są na tyle nietypowym projektem, że narzucony został scenariusz. To nie są fristajle na zadany temat tylko wspólna kompozycja. Na finiszu pracy wiem również, że dziś nie podjąłbym się ponownie takiego zadania. Podobnie, gdyby ktoś zaproponowałby mi udział w podobnym wolontarystycznym przedsięwzięciu, miałbym gotowych 100 wymówek. Tym bardziej podziwiam współtwórców "Scen...", że dali z siebie wszystko w tym temacie.

Przyszła pora na pokazanie okładki. Autorem jest Rafał Szłapa, rysownik którego znam bodajże najdłużej z całego komiksowego półświatka. Piliśmy razem piwko dokładnie w czerwcu 1999 roku w Cieszynie gdy ja akurat zdałem maturę a kolega kończył drugi rok grafiki. Rafał o tym piwku nie pamięta.

Na przełomie wieków Rafał Szłapa był jednym z najlepiej zapowiadających się polskich komiksiarzy. Udzielał się w fandomie bardzo intensywnie, miał swojego zinka (Lekarstwo) i masę rozpoczętych albumów. Potem jak zwykle zadziałała proza życia, i ironia losu a komiksowe plany Rafała niefajnie zmutowały. Z drugiej strony, jego kreska ewoluowała bardzo przyjemnie. W 2006 r. ukazała się dobrze przyjęta antologia dotychczasowych komisów. Kwestią czasu wydawała się publikacja zapowiadanej serii BLER.

Od tamtej pory sporo wody w kranach upłynęło. Rafał zgarnia pochwały za ilustracje do Fabryki Słów i zbiera joby za chałtury w stylu komiksu o Naszym Papieżu. Ciągle pracuje nad przeróżnymi komercyjnymi zleceniami (chociażby Bluszcz, Nowa Fantastyka, Olimpijczycy), co nie oznacza jednak że całkowicie poddał się złowrogiemu Babilonowi i zapomniał o autorskich projektach.

Premiera prezentacji okładki zbiega się z aktywacją bloga poświęconego reaktywowanemu BLEROWI. Rafał w domowym zaciszu wrócił do pracy nad tym projektem. Szczęściarze mieli szansę obejrzeć przykładowe plansze (wydruk próbny) podczas Festiwalu Komiksowa Warszawa. Być może zapowiadany od tak dawna (prawie legendarny) komiks zostanie wydany już wkrótce. Po szczegóły zapraszam do źródła.


Monday, July 5, 2010

Lipiec miesiącem NAPIERDALANIA!

Innymi słowy, ogłaszam lipiec miesiącem wzmożonej i wytężonej pracy.
Na dobry początek, 20 stron Laleczek w storyboardzie. Efekt weekendowego napinania na wsi.
Podliczyłem wszystkie plansze i na dziś wychodzi, że komiks będzie ich miał 67. Zabieram się więc za rysowanie, skanowanie, obróbkę, literowanie i co tam jeszcze będzie po drodze. Deadline za niecałe dwa tygodnie. Zobaczymy, czy uda mi się ten wyczyn.

Następnie, z marszu biorę się za ogarnięcie Scen. Tutaj deadline na koniec miesiąca.
HARDKOR! Jest to jednak konieczne aby albumy ukazały się w październiku.
Tak więc, do dzieła!

W międzyczasie skrobnąłem dwa krótkie projekciki. Szczegóły innym razem. Do wglądu po jednym kadrze w cz-b:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...