Sunday, December 25, 2011

Dziewczyny też rysują komiksy - edycja mimowolna

 Przy okazji dość mocnego medialnie startu Domu Słów - Pracowni Komiksu znany blogger MRW postawił niezwykle ważkie pytanie: "czy i z jakim komiksem można trafić do gimbazy"? W komiksowie głowimy się nad tym zagadnieniem od lat i na razie doszliśmy* do wniosku, że nie wiemy. Syzyfowo działamy więc od podstaw i ciągle staramy się znaleźć złoty środek.
Na pewno wiemy, że:
1. komiks nie zastąpi podręcznika 
2. komiks jest atrakcyjną formą i młodzież obcuje z nim na co dzień

W listopadzie prowadziłem cotygodniowe warsztaty komiksowe w Gimnazjum nr 19 im. Józefa Czechowicza w Lublinie. Mogę więc do powyższych punktów odnieść się niejako z autopsji. Tradycyjne pytanie na wejściu: "czy czytacie komiksy"? Odpowiedź to oczywiście - NIE! Podobnie zresztą było na warsztatach z grupami licealistów i gimnazjalistów z okazji 30 rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Na około 50 osób tylko 3 przyznały się do lektury "kolorowych zeszytów". Pozostali zabili wspomnianą trójkę śmiechem.  No, ale na warsztaty tworzenia komiksów inspirowanych poezją Marcina Świetlickiego przyszły dziewczyny zaciekawione tematem i po prostu otwarte na komiks. Pytanie kolejne: "a może czytacie kwejka, znacie Raczkowskiego, Dema, Thorgala, Tytusa, Kajkosza"?
Tak, znamy - DEMA (gratulacje, kolego). Z kwejka! LOL. Kajkosza ani Tytusa (nie zapomnijmy o Thorgalu) już nie. No, to mamy jasność od czego zacząć.

Gdy organizowaliśmy warsztaty padło pytanie: czy uczniowie muszą umieć rysować? Nie. Wystarczy być kreatywnym. Ładne rysunki to kwestia drugorzędna, czego dowodzą rządzące na podajnikach kontentu komiksy o głowonogach. W komiksie najważniejsze są: język i historia. Grafika powinna być adekwatna do treści.
Bazując na takim podejściu twierdzę, że komiksy (ba! Dobre komiksy!) może zrobić KAŻDY. Stąd już tylko mały krok aby uczynić z komiksu środek dydaktyczny.
Czy ma być to jednak nauka komiksem, czy nauka komiksu?
Jako pracownia komiksu rozpoczęliśmy działalność od wprowadzenia dwóch serii: Lublin w powieści graficznej (nauka komiksem) i Spotkanie z poetą (nauka komiksu) - zobaczymy co z tego wyniknie.
Jeśli komiks może wspomóc proces nauczania - OK. Nie ma sensu ani potrzeby udawać podręcznika, ale jako materiał pomocniczy: komiks dokumentalny, synteza, esej? Moim zdaniem to ma sens. Jako twórca stawiałbym jednak na naukę (języka) komiksu i ćwiczenia w wyrażaniu się w tej formie. Ot, kształtowanie świadomych i pozbawionych kompleksów odbiorców sztuki.

Kilka fot:
Artysta wizualny i twórca powieści graficznych naucza podstaw Story Artu.
Świetlicki? To ten dziadek co śpiewa w Perfekcie?
Komiks? Nic prostszego! Tadaaaaaam!

Efektem warsztatów był zin, który podarowaliśmy na pamiątkę Marcinowi Świetlickiemu gdy gościł w Lublinie 15 grudnia. Komiksy w zinie są o tyle zaskakujące, że pomimo ograniczenia sześcioma równymi kadrami na planszy mamy szeroką rozpiętość treści (romans, zbrodnia, papierosy...) jak też fajną różnorodność zastosowanych rozwiązań narracyjnych (poetycka rozkładówka, pinup, komiks niemy, gadające głowy).
A to dopiero początek.

__________________________________________________________
Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"
Spotkanie z Poetą nr1/15 XII 2011
Ilustracja na okładce: Olga Skowrońska
Autorki komiksów i ilustracji: Sylwia Bryła, Marlena Skowrońska, Kamila Godlewska, Patrycja Sadowska, Monika Zgierska, Karolina Kubacka, Alicja Mielnicka, Magda Chomiczewska i Anna Zwierzchowska
Redakcja: Maciej Pałka
Opieka nad warsztatami: Ewa Grodecka
DOM SŁOWA - PRACOWNIA KOMIKSU 15 grudnia 2011

Publikacja jest efektem warsztatów prowadzonych w ramach programu "MIASTO POEZJI".
Pytanie numer trzy: czy wiecie czym jest trolling?

*my, czyli Polskie Środowisko Komiksowe (PŚK)
Tytuł posta oczywiście nawiązuje do warsztatów Arterii.

Tuesday, December 13, 2011

DOM SŁÓW - PRACOWNIA KOMIKSU

Dziś, 13 grudnia 2011 r. oficjalnie rozpoczęła działalność lubelska pracownia komiksu pod egidą ośrodka "Brama Grodzka - Teatr NN". Zespół pracowni to na dziś oczywiście ja i redaktor Szcześniak (czyli jednym słowem ZINIOL) - korzystający z merytorycznego i formalnego wsparcia ośrodka. Inauguracja przypadła na znaczącą datę i niejako definiuje jeden z celów pracowni. Zajmiemy się bowiem komiksem dokumentalnym i historycznym z naciskiem na walory edukacyjne.

Dwa pierwsze komiksy wydane pod szyldem "Domu Słów - Pracowni Komiksu" możecie przeczytać na stronie Gazety Wyborczej. Dokładnie w dniu premiery! W lepszej rozdzielczości komiksy wkrótce pojawią się w innym zakątku Internetsów.


Do tematu wrócę już wkrótce.
Jak tylko nieco odpocznę.

Monday, December 5, 2011

Wyznanie wiary

Maciej Pałka uwielbia rysować "plecy konia".

A tutaj playlista:
Current 93 - Mary Waits In Silence
Bonnie "Prince" Billy - Beware Your Only Friend
Wipers - Taking Too Long
XTC - the meeting place
Get Well Soon - 5 steps 7 swords
Les Savy Fav - No Sleeves
Husker Du - Bed of Nails

A tak zupełnie przy okazji, październikowa akcja billboardowa KAŻDY + KAŻDY = WSZYSCY została wyróżniona główną nagrodą w akcji POLSKA DLA WSZYSTKICH. Miło mi.

Thursday, December 1, 2011

Listopad kolejnym miesiącem napierdalania

BYŁ.
Ale się już skończył. Co nie znaczy, że w grudniu będzie laba. Wręcz przeciwnie.
Tak między BOGIEM a PRAWDĄ, narysowanie 24 stron komiksu w 24 godziny nie jest aż takim wyzwaniem jak narysowanie 27 stron w 30 dni (LOL, standard dla hamerykańskich zeszytówkowców). W akcji 24h Comics Day największym problemem jest wygospodarowanie sobie 24 godzin + pewnie drugie tyle na odespanie. W jaki sposób jednak zorganizować sobie tę godzinkę/dwie dziennie - codziennie? Odpowiedzią jest liczba wydanych w danym roku polskich albumów.

Kurde, EOT bo w żadnym razie nie chodzi mi o trolowanie zacnej inicjatywy.
Tak więc, wracając do meritum: 27 pięknych plansz cieszy oko, cztery kolejne publikacje w toku.
Dziś chyba zrobię sobie dzień wolny od pracy.

TYMCZASEM:

Dziś wieczorem na antenie Radia Lublin opowiem między innymi o projektach, nad którymi ślęczałem w listopadzie. Oprócz tego przygotuję swoją plejlistę aby zagospodarować również przerywniki muzyczne.Zapraszam.

Tuesday, October 25, 2011

SEXY ARMPIT BIG BAND - Być jak Andy Fletcher*!

Minęło dziesięć lat...


Stało się! Tektura przygarnęła nas po raz kolejny. Tym razem zorganizowaliśmy sobie party z okazji premiery antologii ZINIOLA! (Relacja na stronie magazynu TUKEJ)

Dwa i pół roku temu nocną porą w pewnym lubelskim biurowcu (dokładnie w sali 206) dwóch paniczów snuło plany założenia zespołu i grania wspaniałej muzyki. Dwóch paniczów - czytaj: Marcinek i ja. Szkopuł był taki, że zanim dotarliśmy do korpo-busa rozwożącego nas do domów, to plan muzykowania się totalnie rozmywał i wiadome nam było, że zostanie tylko w sferze fantazji.

Na początku bieżącego roku (na fali emocji po koncercie w Teatrze Andersena reaktywowanych Homosapiens) wróciliśmy jednak do tematu i od czasu do czasu w mniej więcej stałym sympatycznym składzie spotykaliśmy się aby akustycznie poplumkać bez zobowiązań. Uskutecznialiśmy wspólne jammowanie a mi się w głowie otwierały kolejne klapki gdy starałem się przekuć te improwizacje na moją modłę podejścia do tworzenia komiksów. Gwoli przypomnienia: środki adekwatne do treści, entuzjazm, szczerość i szacunek do swojej pracy. Plus minimal, lo-fi, DIY... Tu wielkie dzięki kieruję do Davida Tibeta (thanks, Mr.Tibet!). Filozofia pracy Current 93 (i jeszcze Pere Ubu!) okazała się świetnym punktem wyjścia. Podobnie oczy otworzyła mi lektura autobiografii Tomasza Stańki, którą polecił Marcel. Otóż, Stańko rzekł był, że każdy chce grać free, a najbardziej ci co nie umieją grać. Skoro więc tak to wygląda to nie ma co się żenować. Co nie?

No i tak sobie graliśmy, aż się ze sobą zgraliśmy. I gralibyśmy dalej wprawki i próbki gdyby nie pojawił się szalony i ekscytujący zarazem plan aby zagrać koncert na release party Ziniola! Pomysł podsunął Michał z Tektury (kolejne dzięki!).

Skąd pomysł aby zaprosić Sexy Armpit? Otóż, jest w tym głębsza myśl i dialog z historią Ziniola (i ogólnie historią polskiego komiksowa). Przez 13 lat istnienia magazynu na jego łamach udzielali się w większości panowie. Płeć piękna była promilem w obsadzie. Unaocznia to okładka antologii - Ziniol był straszliwie maskulinistyczny. Logicznym krokiem stało się więc przełamanie tego męskiego monopolu poprzez zaproszenie do uświetnienia premiery The Best Offa kapeli, w której działają dziewczyny. I to nie przypadkowe, ale takie które od lat również siedzą w temacie zinów i komiksów: Mei i Martę Nieznayu.
SEXY ARMPIT BIG BAND - spotkanie z antymuzyką!
Stanęło na tym, że niczym Henry Cow z Oldfieldem, my (pod szyldem Martwej Muchy) zagraliśmy jako akompaniatorzy Sexy Armpit.
Moją miłość do tego zespołu wyznałem na blogu rok temu. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Na potrzeby Lubelskiego koncertu dziewczyny się reaktywowały. Gdy jechałem na tegoroczne MFK jedną z moich tajnych misji było obgadać z nimi projekt. Umówiliśmy się na afterparty, ale Mei i Nieznayu gdzieś przepadły (mam świadków, że rozglądałem się w ich poszukiwaniu cały wieczór). Idea wspólnego koncertu srogo wpłynęła mi na emo. Podczas koncertu Kind Off pożaliłem się Louise, że "przegrałem życie rysując komiksy a trzeba było grać w zespole".
LOL? Not.

W piątek 14 października Mei i Marta przyjechały do Lublina. W dzień zmalowaliśmy kilka billboardów a wieczorem daliśmy wspólny koncert: SEXY ARMPIT BIG BAND, czyli Sexy Armpit v.s. Martwa Mucha. Cały set konkretnej antymuzyki bez grama żenady ale za to z kosmiczym entuzjazmem! Tak było!
Dziewczyny grały swoje piosenki a my staraliśmy się je nieco popsuć. No i stanęliśmy na wysokości zadania. Kilka razy udało nam się zbudować epicką ścianę dźwięku a całość zagraliśmy z freak folkowym zacięciem. Zresztą, tu jest próbka:


Rarytas dla przyszłych fanów. Playlista koncertu!
Znalazłem ją w futerale na trąbkę.




Playlista:
(pod linkami są tubki! Lojalnie ostrzegam!)

1. Intro
2. Pewnego razu
3. Baba z bazaru
4.Trójkąty bermudzkie
5. Miasto zjada
6. Królowa obciachu
7. Delfiny
8. Nas już nie będzie
9. Mr. Sandman

bisy:
10. Baba z bazaru
11. Być tym złym



Zagraliśmy przed koncertem tylko próbę dźwięku. Repertuar mieliśmy obgadany na sucho. Każdy miał do odegrania swoją rolę (główna zasada była jedna: bez solówek!) ale niewątpliwie największy ciężar na swoich barkach dźwigała Marta Nieznayu, która musiała być czujna i elastyczna a zarazem pilnowała się szkieletu wygrywanego przez Mei na klawiszu. Ze strony Martwej Muchy wszystko w ryzach muzycznie trzymała Wera - jej wiolonczela była na pierwszym planie. No kurde, w takim składzie i z tym repertuarem nie dalibyśmy ciała nawet w Piwnicy pod Bananami. Czyta to ktoś z Krakowa? Czekamy na zaproszenie!
Supergrupa w pełnym składzie. Od lewej: Daniel, Mei, RIEBIONAK 5, Nieznayu, ja, Wera, Urbi i dłonie Marcina.



Wieczorna impreza była zwieńczeniem całego dnia pełnego przygód. Od rana bowiem pracowaliśmy nad realizacją kolejnej akcji billboardowej na ulicy Jana Karskiego. Szczegóły po kliknięciu w obrazek powyżej!

*Pierwotnie miał być Brian Eno (konkretnie z Outside Bowiego) ale Andy to już trzeci DM, w którego się wcielam. Niech więc będzie Fletcher.

Fotki dzięki uprzejmości Jarka Sadkowskiego.

Thursday, October 6, 2011

Obrazki z wystawy/imprezy - edycja MFK 2011

Było grubo.
Było NAJ! O czym zdążyła już poinformować zarówno blogosfera komiksiarzy jak też opiniotwórczy casuale. Wygląda na to, że większość relacji to większa lub mniejsza euforia.
Mam tak samo.
Simona Bisley’a cenię sobie zwłaszcza jako twórcę komiksów, którego styl rysowania miał na mnie ogromny wpływ. Mogę wręcz zaryzykować stwierdzenie, że dla nas, komiksiarzy zaczynających w latach ’90, był tym, czym Velvet Underground dla muzyki rockowej.

Po pierwsze i najważniejsze* - zostałem w tym roku włączony do listy gości Festiwalu co jest dla mnie poważną nobilitacją. Dzięki temu czułem się odpowiednio dopieszczony i bez specjalnej napinki mogłem skupić się na rozpoczęciu celebracji dekady w komiksowie.
Punktem drugim jest zatem wspomniana celebracja - Robert Popielecki spisał się na medal organizując mi (samodzielnie) wystawę. Pozałatwiał co trzeba, wydzwaniał, spotykał się z ludźmi władnymi, drukował, wieszał, przewieszał, kupił szampany a nawet wykombinował katalog w formie xero-zinka. Ja przyjechałem na gotowe. Taksówką.
Celebracja byłaby niepełna bez publikacji. W tym roku nie jest to nowy album ale swoiste pożegnanie z xero - antologia Ziniolsów.
Ostatnim powodem jest fakt załapania się do katalogu konkursowego. Serio - nadal, po wydaniu tych wszystkich albumów jest to dla mnie powód do radości. Tak więc, po raz pierwszy jestem w katalogu. W dodatku z najlepszym komiksem jaki narysowałem w życiu. "Admirał" to 8 plansz ze scenarkiem Karola Konwerskiego. Jak wiecie, z reguły nie uznaję szorciaków więc obiecuję, że możecie spodziewać się więcej w tym temacie. To dopiero początek.

O wernisażu i spotkaniu z Ziniolsami napisał już na stronie magazynu redaktor Szcześniak. Pozostaje mi zatem dodać kilka słów od siebie:

W sobotę miałem poprowadzić spotkanie z Jerzym Ozgą, ale z barków zdjął mi ten obowiązek Witek Tkaczyk, który był bardziej adekwatnym moderatorem. Mi pozostało prowadzenie spotkania niedzielnego. O godzinie 10:00, po nocy pełnej wrażeń (afterparty i te sprawy) zaskakująco liczna grupa wspaniałych ludzi wzięła udział w pogadance z redaktorami Mazolem i Tkachozem. Michał "Mazol" Rzecznik (ZSYP), redaktor Pałka i Mikołaj "Tkachoz" Tkacz (MASZIN) - wzruszające spotkanie po latach!

Był to punkt programu festiwalowego, w którym podsumowaliśmy temat zinów przewijający się przez całe MFK. Warto bowiem wspomnieć, że w tym roku mieliśmy prawdziwy (być może zaskakujący) renesans xeroprasy, co odbiło się również na rozkładzie jazdy Festiwalu. Najpierw Daniel Gizicki za pomocą hipnotyzującego głosu starał się doprowadzić do tego by odprężeni słuchacze pokochali zin Deus ExMachina. W moim przypadku metoda SITA odniosła skutek. Kocham! Inicjatywa redaktorek zina to profesjonalny i artystycznie dojrzały projekt, któremu należy kibicować. Na spotkaniu z Ziniolsami wróciliśmy do przeszłości. Dyskusję pięknie zmoderował Piotrek Machłajewski (jedyny ze składu, który rzucił karierę rysownika). Temat zszedł na indywidualną potrzebę tworzenia i rolę czynnika publikacji. Co ciekawe, kompletnie w innym gronie kontynuowaliśmy to zagadnienie na spotkaniu z Tkachozem i Mazolem, którzy potwierdzili i rozwinęli stanowisko Mateusza Skutnika. Nad zinami warto się jeszcze pochylić. Może jest to dobry temat na któreś z kolejnych Sympozjów Komiksologicznych?

O samej wystawie konkursowej i werdykcie jury nie będę się wypowiadał z tej racji, że brałem udział w konkursie więc byłaby to opinia skrajnie subiektywna. Przyznaję jednak, że wybór komiksów do katalogu był dość słaby. Na wystawie widziałem sporo lepszych nowelek. Szczegółową fotorelację w tym roku odpuszczam zgodnie z zasadą KMWTW. A na serio - foty i relacje krążą, jest ich od groma. O, załapałem się nawet na jedną rysunkową!

Słowem podsumowania:
Naćpałem się adrenaliną i endorfinami.
Srogo niedospałem.
Było wspaniale!

Trololololololololo Eduardo Risso! Brian Azzarello! OMFG!

autorzy fotek: Biceps, Precel

*Oczywiście tak naprawdę, najważniejsze było spotkanie z Tobą! Tak, właśnie z Tobą :)

Tuesday, September 27, 2011

Moje nowe komiksy na MFK(iG) 2011

Od piątku zaczynamy zabawę na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu (i Gier) w Łodzi. Niniejszym zaczynam celebrację mojej dekady w komiksowie. Z małym przytupem w postaci wystawy, na której wernisaż zapraszam już 30 września o godzinie 17:30 do księgarni mała litera art.

W sobotę, 1 października zajrzyjcie do sali 221 o godzinie 12:45 gdzie będę miał okazję prowadzić spotkanie z Jerzym Ozgą i Dariuszem Rzontkowskim. Porozmawiamy o komiksie Yorgi, który (oby) będzie miał premierę podczas Festiwalu.

O godzinie 16:00, ponownie w sali 221 zapraszam na spotkanie z The Ziniols - 13-lecie magazynu komiksowego Ziniol. Przedsmak tego co można się spodziewać zaprezentował w swoim kibicowaniu POLTER (odcinek pierwszy - wspominki Witka Tkaczyka, odcinek drugi - The Ziniols sami o sobie).

W niedzielę, 2 października o dość wczesnej porze, bo o godzinie 10:00 ponownie widzimy się w sali 221 gdzie poprowadzę spotkanie z Mikołajem Tkaczem i Michałem Rzecznikiem, czyli z Tkachozem i Mazolem - redaktorami zinków: MASZIN i ZSYP. Pogadamy o sztuce.
Przejdźmy do treściwego dania głównego, czyli publikacji.
- The Very Best OFF The Ziniols: Greatest Hits vol. 1 1998-2005
To wiadomo. Samo piękno i dobro.

- Antologia w hołdzie Szarlocie Pawel
Tadaaaam! Przygody Leszka! Szorciak do scenarka Dominika Szcześniaka.

- Komiks polski w wywiadach z twórcami
Kompilacja wywiadów przeprowadzonych przez Bartka Biedrzyckiego.

Ponadto, jeśli ktoś będzie chciał autograf, to w małej literze można dorwać WKŻ, Strange Places i SZŻM, a w plecaku będę miał resztki Laleczek.

Widzimy się w Łodzi!

P.S. Jeśli podczas Festiwalu poczujecie się zagubieni, wypatrujcie darmowego biuletynu eMeFKa news!

Monday, August 22, 2011

Być jak Martin Gore

Dawno, dawno temu żaliłem się, że czuję się jak Alan Wilder.
Po czterech latach mogę za to podlinkować taki oto teledysk:

A wszystko to za sprawą poczucia humoru Daniela Grzeszkiewicza.
Więcej informacji o powyższym wydawnictwie na stronie ZINIOLA.

Sunday, August 14, 2011

SZTUKA na Allegro

Dokładnie TUTAJ.
Zapraszam do licytacji.
Oryginalna okładka już od złotówki.
Na ilustracji mutanciki i Maczeta robiąca to w czym jest najlepsza.
Zbożny cel - wsparcie głodnego artysty.
Pozostały asortyment tradycyjnie w sklepiku.

Sunday, August 7, 2011

Szakunec & butthurt

Trwa rok żenady w komiksowie.
Afera goni aferę. Eunuchowaty uwiąd PSK, Szopęgejt, Bękarty, karteczki post-in, Fuck-OFF festival (wybaczcie, że nie linkuję - nie mam na to siły)
aż przyszła pora na kopanie się we własnym gronie.

Ledwo w poprzedniej notce pisałem aby "robić swoje", w rozumieniu:
- twórcy niech tworzą
- działacze niech działają
gdy okazało się, że samo działanie to nie wszystko. Liczy się szacunek.
Nie tylko w rozumieniu "trzeba się szanować" ale w ujęciu szerszym, jako "domagam się szacunku".

Otóż, trzech gwiazdorów polskiego komiksu (Skutnik, Śledziu i KRL) przy okazji wystawy w Tokio wytknęło działaczom, że biorą pieniądze ale nie wykazują respektu przed poważnymi twórcami. Artyści wkurwili się brzydkim zachowaniem ze strony działaczy i w ramach zemsty wysłali LIST DO MINISTRA!
- Postawę i rozumowanie Mateusza Skutnika jestem w stanie zrozumieć. Od lat w polskim komiksowie jest traktowany raczej bez entuzjazmu jako jeden z szeregu. Tymczasem jestem głęboko przekonany, że taką wystawę w Tokio mógłby sobie zorganizować jednym postem na facebooku, czego żaden inny polski komiksiarz nie zdołałby uczynić, choćby się zesrał.
- Emo KRLa rozumiem. Artysta dostał delirki bo nie znalazł się na plakacie wystawy jako jeden z głównych uczestników. A w końcu, wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że zasłużył. Przynajmniej tym, że za Łaumę zgarnął pierdyliard nagród za komiks roku. To chyba logiczne - fala docenienia powinna stale rosnąć. Sinusoida nie jest wskazana. Pamiętam, że przy okazji dodatku do Katowickiej GW kolega KRL publicznie też wylewał gorzkie żale. Że jak to? Nie ma go wśród "najlepszych"? Czyli to ściema, skandal i obraza majestatu. Tu znowu kolejny afront - nie będzie go w Tokio. Wtedy o skandalu twittował Śledziu. Że kolegi nie ma wśród najlepszych. W końcu okazało się, że jednak kolega będzie. Razem z jakąś dwudziestą twórców, których prace nagle w niewiadomy sposób pojawiły się na wystawie. Nie było ich wcześniej w oficjalnej notce - w sumie nadal nie wiadomo co to za 36 komiksiarzy jest promowanych na ekspozycji w Japonii. Tym razem jednak obrazą majestatu było to, że KRL poczuł się wepchnięty w szereg masy nie aż tak wybitnych twórców jak on.
W każdym razie, pomimo paszkwilanckiej formy powyższego akapitu - emo KRLa rozumiem. Łączę się w bólu i współczuję.
- Nie umiem niestety wczuć się w szczerość intencji nieoczekiwanego trybuna ludowego - Śledzia. W swojej sążnistej notce Michał srodze wymachiwał knutem/szabelką ale zapomniał napisać o tym, że jego moderowany przez Skutnika ból wziął się z jednego i najważniejszego: że go koledzy nie zabrali do TOKIO. A on tak chciał. O boże, jaki żal! On tak bardzo chciał!
Jak to możliwe, że koledzy nie zabrali go do Tokio, skoro jeszcze nie tak dawno zabierali go, a to do Lizbony, a to do Moskwy, a panie z EKK nawet do Izraela!

No i poszły konie po betonie.
Trzech tenorów poleciało w formę totalnie nieadekwatną do sytuacji. Wysłali list do MINISTRA i chuj wie jeszcze kogo i zaserwowali Rejtana.
Dlaczego nieadekwatną?

Moim skromnym zdaniem dlatego, że z czystej złośliwości. Bowiem, gdy na facebooku Mateusz Skutnik zwrócił uwagę Kasińskiemu, to działacze MFK przeprosili mailowo za zaistniałe nieporozumienie. Ale kolegom twórcom nie spodobała się forma przeprosin i postanowili dokręcić śrubę.

I to dokręcenie śruby jest chyba równie żenujące jak cała "afera".

P.S. Drodzy koledzy, szanowny szefie - nie łapcie przypadkiem nerwa. Miałem wewnętrzną potrzebę aby to napisać, zanim obudzą się życzliwe anonimy i wytkną Wam to samo. Ja pod moją opinią podpisuję się z całą odpowiedzialnością.

Tuesday, August 2, 2011

Gorycz porażki

W tym przełomowym dla mnie "roku akcji zakończonych sukcesem" nie zwykłem chwalić się na blogasku porażkami, które przecież każdemu się trafiają. Ale tym razem zapeszyliśmy kibicując sobie (z redaktorem Szcześniakiem) na Ziniolu.

Otóż, przy okazji odbywającego się obecnie w Lublinie Festiwalu Graffiti postanowiliśmy zrobić powtórkę czerwcowej akcji billboardowej. Przypomnę, że wspomniana akcja zakończyła się tradycyjnie sukcesem ale po miesiącu nasz wielgachny komiks został zdewastowany (podczas niesławnej nocy bitych szyb w Tekturze).

Tak więc, dziś nastawiliśmy się na plenerową repetę. Po dograniu sprawy zaopatrzenia z Tekturą i organizatorami Festiwalu ruszyliśmy w miasto. No i niestety, letni deszcz (+ komary i pokrzywy) dał nam w kość tak, że zrejterowaliśmy. Miejscówka gdzie wiszą billboardy jest idealna na upał, ale w dzień taki jak dziś było tam po prostu zbyt mokro. W cieniu nie było szans aby powierzchnia choć trochę podeschła.

Z przyczyn osobistych na malowanie mogliśmy wygospodarować tylko dziś i jutro. Z żalem odpuszczamy. Zarazem odgrażając się, że tu jeszcze wrócimy. Najprawdopodobniej jeszcze w tym miesiącu.

Bilbordy pomścimy!

Na fotach:
Artysta wizualny załamka Pałka
oraz
Redaktor smuteczek Szcześniak

Wednesday, July 27, 2011

Sie robi sie

Róbmy swoje.
Tego się trzymam.
Bieżącego lata na wyjątkowym czilaucie. Tym razem bardzo daleko mi do stachanowskich wyczynów jakie ostatnio prezentuje na przykład Kolec. A i tak jakbym mógł, to bym siedział i rysował choćby po 16 godzin dziennie.

W wolnym czasie aby nie załamać się czekając na jakieś zlecenie napinam aktualki degrengolandu. Do jesieni jestem już zabezpieczony. Wpadają natrętnie gościnne występy. Dłubię coś na poczet wybuchowej premiery podczas nadchodzącego MFK. Jaram się tym jak dziecko.

Róbmy swoje.

Tego się trzymam.

Thursday, July 7, 2011

Na kij nam papier?

Długo się nad tym zastanawiałem i nadal nie znam odpowiedzi. Z papieru (choćby takiego zaxerowanego) ani myślę zrezygnować. Skłaniam się jednak do częstszego publikowania w sieci, czego przykładem jest Degrengoland oraz występ w nowym numerze internetowego art-zinu KOFEINA. Poniekąd jest to dla mnie powrót do korzeni, bo przecież w komiksowie zaczynałem od wydawania art-zinka.

Do KOFEINY zaprosił mnie Michał Misztal, który bardzo aktywnie zajął się rozwojem komiksowego działu tego magazynu. No i jak na pierwszy raz, wyszło rewelacyjnie. Są rysunki (Lagu, Mei, Otu) i artykuły. Mam nadzieję, że zagrzejemy miejsce na łamach na dłużej.

Ze swojej strony zaserwowałem odgrzanego kotleta w postaci legendarnego pierwszego odcinka Destylucha (narysowanego do scenarka Bartka Sztybora). Komiks oryginalnie ukazał się prawie pięć lat temu w JEJU. Na potrzeby publikacji w KOFEINIE zmieniłem liternictwo. W końcu wygląda to tak jak powinno. Nie miałem większych oporów przed puszczeniem starego materiału, bo wątpię aby czytelnicy art-zina kiedykolwiek wcześniej natknęli się na ten komiks. Mile zdziwiłbym się jakby wcześniej czytali jakiekolwiek komiksy. Chociaż, tutaj zapewne się mylę. Inaczej, skąd dział komiksowy dostałby zielone światło?
W każdym razie, dokładamy kolejną cegiełkę do pracy u podstaw i wyściubiamy nos poza fandomowe getto. Być może lądując w innym. Tymczasem, do komiksowa wtargnęli cichociemni w osobach trzech nowych redaktorów Najkolorowszych Zeszytów. Co prawda, transfer Stiga zapowiadałem już miesiąc temu, ale niespodzianką było dla mnie to, że komandosów będzie trzech. Jeśli nic nie wstrząśnie środowiskiem, to właśnie akces do Najkolorowszych Maćka G., Marcina Z. i Krzysztofa W. będzie dla mnie jednym z wydarzeń roku. Dlaczego? Wystarczy poczytać ich teksty aby powróciła nadzieja na napływ świeżej krwi do skostniałego fandomowego truchła.

Z fajnych njusów i emo konkluzji:
Komiksowy dodatek do Gazety Wyborczej zyskał (w końcu!) uznanie środowiska w postaci wyróżnienia w kategorii PRASA podczas Story Art Review of Ligatura 2011. Cieszy mnie to, aczkolwiek łyżką dziegciu jest dla mnie, że o wyróżnieniu dowiedziałem się długo po fakcie gdzieś z Internetów. Podczas festiwalu odbywała się prezentacja części projektów i żałuję, że nie miałem szansy dorzucenia swoich trzech groszy. Przy całej radości z docenienia pracy, czuję że zostałem potraktowany instrumentalnie. Smuteczek.

Monday, June 20, 2011

WIP - DEGRENGOLAND - weekend otwarcia

Nie powiem, miniony weekend był emocjonujący. W niedzielę, przed północą przekroczyliśmy tysiąc pobrań pierwszego zeszytu Degrengolandu i setkę lubisiów na FB. Jest więc bardzo przyzwoicie. Feedback nie jest oszałamiający, ale opinie sukcesywnie spływają z wielu źródeł i zaczynają się przyjemnie kumulować. Pojawiła się już nawet pierwsza recenzja.

Premierę możemy więc podsumować jako udaną. Wielkie dzięki!


Poprzednią notkę pisałem w dzień premiery - wyczerpany przygotowaniami (wielkie dzięki dla Mateusza Skutnika, do którego zwróciłem się po pomoc dosłownie za pięć dwunasta), naspidowany adrenaliną i oczekiwaniami. Stąd ulało mi się w postaci emo na temat wsparcia środowiska. A właściwie, nie tyle ulało, co wyraziłem się nieprecyzyjnie.
Tłumaczę:
"Fajny webkomiks niekoniecznie musi liczyć na jakikolwiek support w środowisku. Szkoda."
Gdy Degrengoland startował jako webkomiks liczyłem na pocztę pantoflową, która jednak okazała się wyjątkowo nieskuteczna. Kibicowanie na Ziniolu nie przyniosło satysfakcjonującego feedbacku. Info o komiksie poszło na serwisy a potem nastąpiła półroczna cisza, której nie przerywały nawet regularne aktualizacje co piątek. Z racji, że nie wywodzimy się ze środowiska webkomiksowego, założyłem że na szał nie ma co liczyć. Dlatego też od razu zabezpieczyłem się informacją, że na pewno będzie podsumowanie poszczególnych rozdziałów. I tu powinienem zamilknąć, gdyż nie ma co się biczować. Ale jednak, fakty są takie że Degrengoland jako webkomiks mało kogo obchodzi. Nic to, taką formę publikacji wybraliśmy i jej się będziemy trzymać aż do finału. Tym bardziej cieszy mnie, że niepopularny webkomiks spotkał się z tak dobrym przyjęciem podczas premiery pierwszego zeszytu.

Wniosek na razie jest taki:
webkomiks - wtopa
akcja cbr/pdf - wielki pozytyw

Osobną sprawą jest wsparcie ze strony twórców, którzy stworzyli efektowną galerię okładek. Ponownie, bardzo dziękuję za szybką reakcję i pomoc. Jesteście świetni!

Friday, June 17, 2011

WIP - DEGRENGOLAND - Rozdział 1

Tak, to już dzisiaj!

Skończyliśmy publikację pierwszego rozdziału webkomiksu i postanowiliśmy sprezentować go czytelnikom w formie skondensowanej.
Od początku, gdy tylko Degrengoland ruszył na stronie z cyklem jednej planszy tygodniowo miałem pomysł aby w jakiś specjalny sposób robić podsumowanie każdego rozdziału. W praniu wyszło, że forma "zeszytu" wydanego jako pdf/cbr (do wyboru - do koloru) będzie najbardziej adekwatna. W końcu, degrengoland jest webkomiksem głównie ze względu na formę prezentacji . Wiele racji mogłaby mieć osoba upierająca się, że nie jest to webkomiks sensu stricto lecz komiks publikowany w sieci. Nieważne - byłoby to akademickie gdybanko podobne dyspucie na temat upadku zinów. A chodzi o coś innego - komiks.

Tak więc, dajemy w ręce czytelników komiks. Za friko. W formacie zeszytówki i z haczykiem w postaci galerii variant coverów, których ilością (24! d w a d z i e ś c i a c z t e r y !) bijemy na głowę najlepsze lata IMAGE comix. Jakość też jest niczego sobie. Haczyk jest taki, że aby sobie galerię obadać, należy zeszyt zassać z naszej strony. Cała filozofia.

Tu rodzi się pytanie: po cholerę odwalamy taka akcję? Odpowiedź jest na tyle banalna, że odpuszczę sobie wyłuszczanie. Zerkam na facebooka i konotuję sobie w pamięci, kto ma za daleko aby dosięgnąć i kliknąć jebanego lubisia, kto daje support a kto daje ignora. Zerkam sobie też w statystyki pobrań i wizyt na stronie komiksu. I co widzę?

1. Po kilkunastu godzinach od premiery widzę, że pdf/cbr był to dobry pomysł. Na razie jestem jednak ostrożny co do ogłaszania sukcesu.
2. Jeśli chodzi o przeciętny nakład polskiego komiksu, to jednak owszem, sukces jest.
3. Wersja angielska w ciągu tego pierwszego dnia już wyprzedziła wersję polską.
4. Fajny webkomiks niekoniecznie musi liczyć na jakikolwiek support w środowisku. Szkoda.

Tak więc, serdecznie zapraszam do pobierania komiksu, lektury i dzielenia się nim ze znajomymi, których możecie posądzić że to cudo trafi w ich gust.

Ja tymczasem wracam do rysowania.
Degrengoland powróci już 1 lipca o 8:00.
Tylko na www.degrengoland.com

Sunday, June 12, 2011

Wiesz co się liczy? Uznanie w Krynicy!

W Krynicy-Zdrój oczywiście.
26 maja miałem okazję ponawijać przez godzinkę o komiksach. Gościł mnie (w imieniu ichniego Centrum Kultury) Łukasz Turek. Wyczerpującą relację ze spotkania z "uznanym twórcą polskiego komiksu" kolega Turek zdał u siebie na blogu. Od siebie dodam, że jako moderator był bardzo dobrze przygotowany i pozytywnie zaskoczył mnie też tym, że wydaje swojego xerowanego zina. W zinku tym zaś przeczytałem fajne teksty między innymi kolegów których kojarzę z komiksowa: Krzysztofa Wojciechowskiego* i Piotra Sawickiego**. Świat jest mały.
Bawiłem się przednio. Jedynym minusem była alergia. Tylko zmieniłem miejsce pobytu, a już wyglądałem i czułem się jakbym wpadł w pokrzywy! Nawet ta mała niedogodność nie zmąci jednak moich miłych wspomnień z wycieczki.

Moja chwilowa obecność w mieście Kiepury i Nikifora została zauważona przez lokalne media:
- Sądeczanin podchwycił mem "kto zabił polski komiks"! Okazało się, że niechcący udzieliłem odpowiedzi (zeznałem!) na to pytanie.
- Znalazłem też całą galerię słitaśnych fotek ze spotkania na stronie Andrzeja Galewicza.
Największą radość sprawiła mi obecność jednego sprawiedliwego - fana, który nafaszerowany antybiotykami specjalnie pofatygował się z Nowego Sącza. W tym miejscu dziękuję więc Kotu z Cheshire.

No dobrze, a oprócz spijania śmietanki w Krynicy-Zdroju
po powrocie było
zapierdalanie w Lublinie.
O akcji billboardowej, którą udało się sfinalizować w wigilię Nocy Kultury pisaliśmy dużo na łamach Ziniola. Nie mam sensu dublować informacji, więc zapraszam do lektury relacji.
Albo do kliknięcia w fotkę ze streszczeniem z Kuriera Lubelskiego:
Albo do recenzji na blogu hadesa, który celnie podsumował: "Inna sprawa jest taka, że zwykli ludzie i środowisko komiksowe, leją na to sikiem prostym".


*Doszły mnie słuchy o transferze Krzysztofa na Kolorowe Zeszyty
**Ex KaZet

Monday, May 23, 2011

Pora na pora

W imieniu "uznanej postaci polskiego komiksu" zapraszam na wieczór autorski i wernisaż połączony z promocją książki*. Spotkanie poprowadzi Łukasz Turek.

Krynica Zdrój - najbliższy czwartek (26 maja 2011) - godzina 17:00


*Laleczek

Friday, May 13, 2011

TYMCZASEM


Żurawie wczoraj odleciały w siną dal.
Cała akcja bardzo mi się spodobała. Poznałem kilku wybitnych młodych lubelskich artystów, kilku dobrze rokujących na przyszłość i w ogóle... poczułem się dopieszczony.
Niestety w tym roku startowałem rzutem na taśmę i z racji wieku w kolejnej edycji już nie będę mógł powalczyć. Pozostaje mi nacieszyć się w pełni nominacją. Doceniam to i jeszcze raz dziękuję za SMSki.



W Warszawie rozpoczęła się druga edycja FKW. Nie wybieram się, ale jak zwykle przy okazji komiksowych imprez będę obecny duchem. Specjalnie na Festiwal kolega Otusiunio przygotował reedycję swojej KANALIADY.
I tu należy się kilka słów wyjaśnienia: Otóż, Kanaliada czyli komiks narysowany do scenariusza Pszrena jest JEDYNYM scenariuszem, który kiedyś komuś obiecałem zilustrować i... nie wyszło. Jakoś chyba w 2004 roku Pszren napisał dla mnie cykl pasków SHITWAR będący spinoffem SHITODRUKU. Scenariusz przeleżał swoje w szufladzie i w końcu trafił do Otusiunia, który go brawurowo zrealizował. Przypomniałem sobie jednak, że narysowałem fragmenty tej historii. Właśnie te fragmenty (osiem pasków) będą opublikowane w specjalnej edycji tego zinowego albumu. Komiks będzie można kupić również podczas Ligatury i bezpośrednio od Otu.

Friday, May 6, 2011

III LeSZeK - już jutro!

Czy w komiksie ważniejszy jest scenariusz czy rysunki? Jakie jest abecadło języka komiksu? Jak czytelnie i ciekawie opowiadać komiksem? Na te i inne pytania postaramy się odpowiedzieć razem z Dominikiem Szcześniakiem. Trzygodzinne warsztaty odbędą się już w najbliższą sobotę, podczas TRZECICH LUBELSKICH SPOTKAŃ Z KOMIKSEM! Startujemy o 11:30.

Wstęp wolny. Umiejętność ładnego rysowania wskazana ale niekonieczna. Bierzemy ulubione narzędzia do bazgrolenia, głowę pełną pomysłów (ewentualnie swoje dzieła do konsultacji) i... do dzieła!

Zapraszamy.
Wcześniej, przed warsztatami, o godzinie 10.45 poprowadzę krótkie spotkanie z Kubą Kiyucem. Nie omieszkam zapytać o termin wydania trzeciego numeru Konstruktu.

Saturday, April 23, 2011

Przesłuchanie

Wczoraj po północy Radio Lublin rozpoczęło prezentację nominowanych do nagrody "Żurawie - Lubelskie Wyróżnienia Kulturalne". Również ja miałem swoje dwie i pół minuty:
Maciej Pałka by studniaakademicka

Każdemu jego bełkot!

Monday, April 18, 2011

Komiksowa sobota

Ubiegły tydzień dla polskiego światka komiksowego był obfity w ciekawe informacje. Swoje plany zdradzili organizatorzy majowego FKW i czerwcowej BFKi. Tak więc, fani konwentów powinni czuć się usatysfakcjonowani kolejnymi okazjami do środowiskowej integracji. Tymczasem, miniona sobota niepostrzeżenie zaowocowała trzema małymi oddolnymi komiksowymi akcjami z założenia nie skierowanymi do hardkorowych fanów. Kraków, Lublin i Katowice zaoferowały atrakcje niezależnie od siebie, nie oglądając się na fandom. W Krakowie odbył się całodniowy panel komiksowy przy Game Fusion (relacja u Rafała Szłapy), w Lublinie Ziniol supportował Tekturę (relacja ze spotkania z Kasią Szaulińską) a Katowickie Rondo Sztuki gościło moją skromną osobę (relacja na blogasku u Gila). Mimo, iż frekwencja w każdym przypadku była taka sobie, jest to jednak dobra prognoza na przyszłość. Widać, że ludziom (często nie związanym z fandomem) chce się coś dla komiksu zrobić. Powstaje pozytywny szum a komiks poprzez takie akcje bezkonfliktowo wpasowuje się w kulturalny krajobraz. Z drugiej strony, akcja Komiks Bękartem Kultury to próba wproszenia się na salony nieco na krzywy ryj. Ale ileż w końcu można postępować według zasady: stój w kącie, znajdą cię? Lobbujmy bez żenady.

Friday, April 15, 2011

Facebooki, żurawie i ja

Klops. Akcja automotywacyjna z poprzedniego posta zwiędła u zarania. W domu kończy się drugi tydzień remontu. Nie mam gdzie rysować, o podłączeniu tabletu nie wspominając. Stąd przerwa techniczna na degrengolandzie. Dopada mnie syndrom mistrza pierwszej planszy. Więcej robię "komiksowo" niż robię komiksów. Oby do czasu. Marzę o chwili spokoju i skupienia nad planszą.

Wczoraj odbył się zapowiadany "zadziwiający synchron" w Tekturze. Lada chwila (foto)relacja na stronie Ziniola. Wyszło rewelacyjnie. Na pewno komiks jeszcze nie raz zagości na Wieniawskiej. Właściwie to zagości już jutro, w osobie Kasi Szaulińskiej - jak bóg da, również zapodamy fotorelację. Jednocześnie, podczas obecnie trwającej TekturaFest, można podpisać list otwarty inicjatywy Komiks Bękartem Kultury. Moim zdaniem akcja listu do Ministra Kultury jest słuszna i zbawienna. Zdaniem części kolegów - nie bardzo. Poznamy po efektach.

Tymczasem, zacząłem dłubać w ustawieniach facebooka i w końcu doszło do tego, że postanowiłem się ewakuować z tego miejsca. Wcześniej, pół roku temu skasowałem konto na twitterze. Serwisy społecznościowe/internety są cholerną stratą czasu, z którą ciężko sobie daję radę. Z drugiej strony, jako tablica informacyjna jest to miejsce idealne do promocji. Dla mnie złotym środkiem jest blogasek. Postaram się częściej aktualizować swoją stronę a ułatwienia oferowane przez facebooka potraktuję czysto instrumentalnie - jako przedłużenie bloga. W tym celu, paradoksalnie założyłem sobie kolejny profil - tym razem własny fanpage. Taka strona jest bardziej przydatna niż profil osobisty, gdyż nie wymaga właściwie żadnej obsługi. Kto chce, może polubić. Co prawda, facebook oferuje możliwość migracji profilu na fanpage, ale uznałem że byłoby to zrobienie słabej akcji znajomym i zwyczajna nielojalność.

Niniejszy post jest więc otwarciem nowego rozdziału mojej (nie)obecności na facebooku. Info na dziś, brzmi zaś tak: zostałem nominowany do nagrody "Żurawie – Lubelskie Wyróżnienia Kulturalne 2011" w kategorii OBRAZ. Założeniem konkursu jest ożywienie środowiska młodych twórców i animatorów kultury w Lublinie oraz wypromowanie jego liderów. Czyli nagroda jakby uszyta na miarę pode mnie. W kryterium wieku załapałem się rzutem na taśmę. Konkurencja jest wyrównana. Wyniki poznamy 12 maja. Fajnie.

A już jutro zapraszam do Katowic, do Ronda Sztuki.

Z braku żurawia...

Wednesday, April 6, 2011

Przełom (kolejny)

Marzec był dość intensywnym miesiącem:
Najpierw koordynowałem artystycznie projekt Gazety Wyborczej dla Katowic. Później poprowadziłem swój pierwszy wykład w KUL, który o ile był w swej formie bardzo rozrywkowy, to jednak w fazie przygotowań przyprawił mnie o sporo stresów. Na pewno było to doświadczenie w efekcie bardzo pozytywne, więc chętnie kiedyś jeszcze wystąpię w podobnej roli. Dobrą passę marca zamknęła światowa premiera nowej gry "Owls Nest" dla Pastelgames.

Kwiecień zaczął się równie pracowicie. Razem z Dominikiem Szcześniakiem zaliczyliśmy debiut "Przygód Leszka" na pierwszej stronie lubelskiej Gazety Wyborczej. Pod szyldem Ziniola zaangażowaliśmy się również w komiksowy support TekturaFest, który odbędzie się w przyszłym tygodniu. Współorganizujemy SLAM i zaprosiliśmy do Lublina Katarzynę Szaulińską. Również w przyszłą sobotę (dokładnie 16 kwietnia o godzinie 16, gdy w Tekturze rozmawiać z Kasią będzie dr Tomasz Kitliński) będę gościł w Katowicach w rondzie sztuki, gdzie odpowiem na pytanie "kto zabił polski komiks".

Stricte komiksowo zaś, razem z Bartkiem Sztyborem wystąpiliśmy w nowym numerze Kolektywu z kolejnym epizodem Najwydestyluchniejszego. Wsparłem również swoimi pinupami dwa albumy: hardkowerowy debiut Roberta Sienickiego i Łukasza Okólskiego (Scientia Occulta) i "Kamień przeznaczenia" Tomka Kleszcza.

A tymczasem w tajemnicy trwa praca nad kolejnymi akcjami, których owoce najprawdopodobniej będą widoczne już w maju.

Dzieje się! Tylko czasu na rysowanie albumów zaczyna brakować. Pora więc na powrót akcji automotywacyjnej w odniesieniu zarówno do Degrengolandu jak też projektu E. Degrengoland ogarniam, powolutku powstają nowe plansze. Dorzucam więc ambitny plan pod tytułem "jedna strona stroyboardu dziennie" Zaczynam od... jutra. Bo dziś jestem nieco przytłoczony tymi wszystkimi planami. A tu jeszcze remont na głowie!

Saturday, March 19, 2011

Friday, March 18, 2011

Murarze kontratakują


Gdy po premierze albumu „Sceny z życia murarza” podsumowałem na blogu wspólną trzyletnią pracę nad komiksem, zadeklarowałem że z taką znakomitą ekipą bez najmniejszego problemu jestem w stanie przygotować równie dobrą antologię. O ile ktoś wysupła ciężkie Babilony na takie przedsięwzięcie (oj, niech będzie że jakiekolwiek Babilony – dekada wolontariatu wystarczy). Podobnie, gdy prywatnie dziękowałem współtwórcom Scen za ich wysiłek, obiecałem że jeśli okoliczności na to pozwolą, spotkamy się ponownie. W najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się, że moim oczekiwaniom stanie się zadość w przeciągu kilku najbliższych miesięcy. Otóż, kosmos który zawsze dąży do zera spowodował że potencjał włożony w SZŻM zaprocentował. Dostałem zaproszenie od Marcelego S. aby pomóc w przygotowaniach wyjątkowego wydania Gazety Wyborczej. Dołączyłem do Śledzia, Skutnika, Konwerskiego i Turka, którzy już byli na pokładzie. Bez wahania włączyłem do dzieła ludzi, z którymi tak świetnie mi się współpracowało przy Scenach. Zadeklarowali pomoc niemal w całym składzie (chociaż, oczywiście każdy osobno). Zaprosiłem również kolegów od Degrengolandu i kolorystę – Birama Ba. Ponownie zająłem się koordynacją: negocjowałem stawki, rozdysponowałem materiały i namolnie popędzałem tworzących w pocie czoła artystów. Pracowaliśmy pod rygorem terminów, więc ostatecznie okazało się, że na wykonanie całego materiału mieliśmy tydzień. Deadline spowodował, że poziom emocji towarzyszący akcji był dość wysoki. To samo mogę powiedzieć o satysfakcji z wykonanego dzieła.

Dziś ukazał się specjalny komiksowy dodatek do śląskiej Gazety Wyborczej. Wydanie poprzedziły spoty radiowe i komiksowe reklamy w Gazecie. Podobnie jak „Sceny z życia murarza” są antologią niezwykłą, tak również wydanie lokalnej gazety w formie komiksu jest wydarzeniem bez precedensu. Nie jest to bowiem zbiór przypadkowych komiksów (choćby rysowanych na zadany temat) lecz adaptacja i wariacja na temat konkretnych artykułów, które powinny ukazać się tego dnia w gazecie. Cała akcja doszła do skutku dzięki staraniom Katowic o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury.

Pokazaliśmy się z najlepszej strony. Zagraliśmy różnorodnością i wszechstronnością. Wygraliśmy ten eksperyment zarówno pod względem artystycznym jak też rzemieślniczym. Daliśmy czytelnikom zarówno plecy konia jak też spontan i underground. Warto wspomnieć, że afera szopenowska nam nie zaszkodziła. Na szczęście obawy okazały się płonne. W trudzie i znoju komiksowej pracy u podstaw dołożyliśmy swoją cegiełkę. Zadanie wykonane.

P.S.
Pora na zapowiadany przeze mnie od tygodnia na Facebooku hejt w kierunku Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego. Nie będzie to jednak spektakl nienawiści z mojej strony. Leżącego się nie kopie, a ja naprawdę szczerze dobrze życzę kolegom z PSK. Zadam więc pytanie. Gdzie było PSK w czasie gdy biuro ESK Katowice szukało komiksiarzy do tego przedsięwzięcia? Odpowiem: PSK miało „stronę w budowie”, od której odbijają się zainteresowani współpracą. Tak było też w tym przypadku. Ta szansa nie przeszła nam koło nosa CUDEM!

Uważam, że jestem uprawniony do krytykowania bierności PSK, bo zrobiłem pracę którą powinno skoordynować Stowarzyszenie. Więcej, sam chętnie wykonałbym tę pracę z ramienia PSK i ku jego (i polskiego komiksu) wiecznej chwale. Z tym, że od półtora roku nie wiem DLACZEGO miałbym się „wciągnąć na członka” do rzeczonego stowarzyszenia. Wydaje mi się, że nadal się nie dowiem, więc wolę pomóc Ziniolowi, Syriuszowi lub Tekturze w działaniach lokalnych.

I tu przechodzimy do
P.S.2
Ostatnio spore WTF spowodował u mnie filmik, który obejrzałem na stronie lubelskiej Chatki Żaka. W zaproszeniu na warsztaty komiksowe (inicjatywa zacna) pada stwierdzenie wypowiedziane z dużą nonszalancją przez organizatora: „w Lublinie nie istnieje scena komiksowa”. Nie ma rysowników, scenarzystów, imprez komiksowych – brak jakiejkolwiek aktywności. To dziwne stwierdzenie, biorąc pod uwagę fakt, że w Lublinie działają zarówno twórcy jak też redakcje Ziniola i KaZetu; krok za miedzą wychodzi Konstrukt. Od kilku lat organizowane są komiksowe imprezy w Chatce Żaka (sic!). Nie będzie przesadą jeśli powiem, że na komiksowej mapie polski Lublin jest bardzo aktywny.
Gdy skomentowałem sprawę na Facebooku, w odpowiedzi od działacza z Chatki, którego wiedza o polskim komiksie jest dość skromna, przeczytałem pytanie o to co Scena robi aby istnieć w Lublinie. Czy na ten przykład włączymy się w promocję ESK dla Lublina?

Mam nadzieję, że odpowiedź jest już jasna.
Owszem, znacząca* część lubelskiej sceny komiksowej czynnie działa w celu przyznania tytułu ESK

KATOWICOM.

Dlaczego?
Pytanie jest retoryczne, ale może być otwarte.



*:)

Lista twórców biorących udział w komiksowym wydaniu Gazety Wyborczej:

Olgierd Ciszak, Unka Odya, Marek Rudowski, Tomasz Kleszcz, Biram Ba, Rafał Szłapa, Leszek Wicherek, Artur Chochowski, Maciej Pałka, Dominik Szcześniak, Piotr Nowacki, Sebastian Skrobol, Maciej Wódz, Paweł Wojciechowicz, Michał Śledziński, Marek Turek, Karol Konwerski, Mateusz Skutnik;


Saturday, January 15, 2011

WOŚP - pomagamy!

Podobnie jak podczas poprzedniej edycji akcji KOMIKS4WOŚP ofiarowałem kilka fantów, które można kupić podczas licytacji. W tym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zbiera pieniądze na rzecz pomocy dzieciom z chorobami urologicznymi i nefrologicznymi. Tak się niefortunnie zdarzyło, że cały okres świąteczny spędziliśmy z żoną na oddziale nefrologii doglądając naszego małego pacjenta. Tak więc do tegorocznej zbiórki podchodzę bardzo osobiście.

Oto co możecie wylicytować:

- tutaj - album Laleczki oprawiony w ręcznie wykonaną unikatową okładkę. Ten egzemplarz komiksu jest jedyny w swoim rodzaju. Grafikę na okładce narysowałem tuszem. (aukcja zakończona, osiągnęła cenę 141,21 zł. Zwycięzcą został Piotr Kedziora. Gratuluję!)








- tutaj - oryginalna plansza komiksu Strange Places oraz album. (aukcja zakończona, osiągnęła cenę 113,61 zł. Zwycięzcą został jaron11. Gratuluję!)











- tutaj - Prawdziwa gratka dla kolekcjonerów. Album "Szrama" z zestawem oryginalnych plansz ofiarowanych przez autorów. Ja przeznaczyłem na cel tej licytacji dwie plansze wykonane techniką mieszaną (ołówki, markery). (aukcja zakończona, osiągnęła cenę 149,50 zł. Zwycięzcą został dowgird. Gratuluję!)








Pozostałe aukcje znajdują się tutaj.
Wszystkie informacje o aukcjach pojawiają się też na bieżąco na Facebooku.
Zapraszam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...