Monday, December 11, 2006

"Zawsze byłem artystą ludowym"

W ramach archiwaliów (ponoć BR wkrótce zniknie z sieci):


"Zawsze byłem artystą ludowym"
– Maciej Pałka dla BELOW RADARS.
Wywiad przeprowadził Kuba Oleksak.



Maciej Pałka jest strasznym gadułą. Niech Was nie zwodzą jego wypowiedzi na internetowych forach, ograniczające się z reguły do jednej linijki. Okazało się jednak, że autor Wacianych Kaflików Żyttu i rysownik Domu Żałoby, jeśli mu tylko pozwolić, potrafi powiedzieć dużo. I to nawet z sensem! Przed Wami wywiad z Maciejem Pałką.


Below Radars: Myszkowski mieni się polskim Bisleyem, Piotrek Gail Kowalski rychtuje się na odpowiednik Rosińskiego, Gawronkiewicz to taki Moebius … jak Ty, ze swoim stylem widzisz się w takich analogiach?

Maciej Pałka: W przypadku takich porównań, widziałbym się gdzieś pomiędzy Markiem Kalesniko a Arnoldem i Jacobem Pander. Wynika to z tego, że na żadnym z tych artystów się nie wzorowałem, bo ich prac nie znałem, ale gdy zobaczyłem ich rysunki (zwłaszcza Exquisite Corpse Panderów), znalazłem w grafice wiele cech wspólnych z tym, co sam robię lub robiłem. Sam wolałbym być polskim McKeeverem, lub Jimem Lee ale chyba inaczej rysuję.

BR: Jak widzisz swój rozwój jak rysownika? W jakim kierunku będzie ewoluowała Twoja kreska pod kątem technicznym, stylu? Jak daleko zamierzasz się zapuścić ze swoimi eksperymentami?

Maciej Pałka: Ewolucja to bardzo dobre słowo. Chciałbym pobawić się różnymi technikami, narzędziami i popracować nad typowo rzemieślniczą stroną rysowania komiksu. Za komiks zabrałem się jakoś na opak nie mając dobrego warsztatu – podstaw. Doszedłem do jakiegoś stylu (lub też popadłem w manierę), budując charakter swoich prac na swoich słabościach. Jest to typowe dla komiksu amatorskiego. W pewnym momencie wzory zaczynają się powtarzać i czytelnik orientuje się, że jest manipulowany przez artystę znającego kilka chwytów na fujarkę. W chwili, gdy coraz więcej moich prac się gdzieś ukazuje ryzyko zdemaskowania rośnie. Tak, więc, obecnie mam zamiar skoncentrować się na podstawach, nie wykluczając eksperymentów z techniką (formą) swoich prac. Sam jestem ciekaw jak mi pójdzie.

BR: Odpowiednio długo budowałeś swoją pozycje udzielając się w zinowych publikacjach, antologiach, startując w licznych kontestach, puszczając swoje prace w sieci, słowem - publikowałeś gdzie się da. W pewnym momencie aż zrobiło się Ciebie wszędzie pełno. Jak teraz widzisz swoją pozycje w komiksowej hierarchii?

Maciej Pałka: A wiesz, że zaprojektowałem również opakowanie na mleko? Możliwe, że gdy otwierasz lodówkę, ja już tam jestem (śmiech)? Hmm … (chwila zastanowienia) To tylko wrażenie - od jakiegoś czasu mam po prostu stałe łącze i coraz więcej czasu poświęcam na obróbkę komputerową (kolor, skład) moich prac. W momencie, gdy coś mam na dysku, po chwili może być widoczne na forum, na znajomych serwisach. W zinach rzeczywiście trochę się udzielałem, załapałem się na akurat na końcówkę fali. Ziniol, Katastrofa, KGB … Na pewno wiele mi to dało, bo była to praca ręczna, bez użycia komputera, bez technicznego wspomagania. Ksero, klej, nożyczki, komiksy się słało listem, a nie mailem (dla wielu osób zaczynających jako komiksiarze netowi, jest to abstrakcja). Dwa, trzy lata a różnica w podejściu jest ogromna. Pojawiła się rola umiejętnego lansu, co jest widoczne na przykładzie choćby zinów Katastrofy i ZINIOLA właśnie! Ale zamotałem się. O co pytałeś?

BR: O przekroczenie granicy dzielącej komiksy amatorskie, publikowane w wąskim gronie od pozycji overgroundowych, docierających do liczniejszego czytelnika?

Maciej Pałka: Ja od zawsze byłem artystą ludowym. Od momentu, gdy odpuściłem sobie ASP. W założeniu miałem strugać frasobliwe Chrystuski i malować cerkiewki. Nawet w komiksie nie odszedłem daleko od takich faz. Zresztą, nie jestem przecież profesjonalistą. Nie zarabiam na rysowaniu, a przynajmniej nie tyle ile bym chciał. Swoich komiksów nigdy nie widziałem na zasadzie podziemia – nadziemia. Ten cały underground wynikał tylko z formy ksero, a nie nastawienia. Schedę też puszczałem na ksero, a to akcyjniak był.
BR: Macieju, ale ja się o Twoją pozycję pytam, a nie o różnice między undergroundem a mainstreamem …

Maciej Pałka: Od roku wiele się zmieniło, ale jakoś moje nazwisko na razie nie otwiera przede mną drzwi wydawnictw. Nawet mi na maile nie odpisują. To nazwisko Sztybora otwiera mi drzwi wydawnictw i łamy czasopism.(śmiech)

BR: 15 grudnia premiera Domu Żałoby, w którym jesteś odpowiedzialny za rysunki. Mógłbyś przybliżyć kulisy powstawanie tego komiksu, który był rysowany przez 5 lat?

Maciej Pałka: Dom Żałoby zaczął rysować Hubert Ronek, a Dominik miał już pomysł na serię zeszytów. Zachęcony wypowiedziami Przemysława Wróbla, który mówił wtedy, że Polaków opłaca mu się drukować, Dominik zaprosił mnie do tego projektu. Miałem narysować drugi zeszyt, który następnie miał być poinkowany przez Ronka. Później jednak okazało się, że Mandragora zrezygnowała z publikowania polskich komiksów. W tym czasie Studio Domino wybrało najgorszy z ronkowych projektów - Krainę Herzoga, zamiast Lennego, czy właśnie DŻ.

BR: W tym momencie komiks wylądował w szufladzie. Jak to się stało, że dotarł do niego Timof i zaproponował wam jego publikację?

Maciej Pałka: Po drodze było jeszcze kilka perypetii. Ja byłem zainteresowany rysowaniem tego komiksu. Niestety, Ronek rzucił zaczętą pracę w kąt z zastrzeżeniem, że może kiedyś do niej wróci. A jeśli nawet wróci, to będzie to rysował sam, bez niczyjej pomocy. Wtedy zapomniałem o tym projekcie. Do czasu, kiedy w ubiegłym roku były solidne przymiarki do wydania undergroundowej antologii komiksowej. Na potrzeby wydawnictwa, Hubert skończył pierwszy zeszyt. Historyjka miała się znaleźć w antologii jako oneshot. Z antologii nic nie wyszło, a Dom Żałoby wylądował, jak zauważyłeś, w szufladzie ostatecznie.

BR: To jednak nie koniec…

Maciej Pałka: Jakoś po roku Ronek przypomniał sobie, że dawno niczego nie opublikował, a gotowe plansze się kurzą. Lucek uderzył do Timofa, który poprosił o ciąg dalszy. Wiedział, że połowa kolejnego albumu jest w sumie gotowa i tak sprawa zatoczyła kółko, a scenariusz trafił prosto na moje biureczko. Tym razem, pomny niemiłej współpracy z Ronkiem, postawiłem warunek, że ja narysuję ten komiks od początku do końca, bez niczyjej ingerencji i wtrącania się. Nie oszukujmy się, gdybym się tak nie uparł, to komiks leżałby sobie w szufladzie kolejne kilka lat. Po skończeniu drugiego zeszytu projekt mieli kontynuować Hubert Ronek z Danielem Grzeszkiewiczem. Oczywiście można się było spodziewać, ze z tego nic nie wyjdzie. Przez pół roku nie narysowali nawet jednej planszy. Za namową żony postanowiłem dalej wspierać to przedsięwzięcie. Dominik i Timof zaprosili do współpracy Wojtka Stefańca. Prace są już bardzo zaawansowane a spodziewane efekty są bardzo ciekawe. Timof ma pomysł na realizację tej serii. Jest świetnym redaktorem. Dzięki jego zaangażowaniu jest szansa na w miarę regularną kontynuację.

BR: Trochę zmienię temat - jak wyglądną Twoja praca przy ponownym rysowaniu WKŻ? Bądź, co bądź nie jest to praktyka powszechna, rysować komiks raz wtóry? Jak układała się współpraca z Luckiem? Wytykał Ci jak krzywo stół narysowałeś?

Maciej Pałka: Komiks znałem z Ziniola. Rysowałem wtedy inny komiks - 10 Bolesnych Operacji była to cholernie trudna, męcząca praca. Koncept grafiki był zupełnie minimalistyczny: gruba krecha, jakiś raster Niestety, po narysowaniu kilkunastu stron okazało się, że NIE UMIEM tego narysować w ten sposób. Do pewnego momentu, nie umiałem utrzymać stylu, po kilku stronach odlatywałem w różne rejony graficzne. W zależności od tego, co mi wpadło w ręce... A to Miller, a to Andreas, Fegredo czy Bisley. Bieganina od kadru w kadr. Stylistycznie coś jak projekt Pieces, tylko wszystko narysowałem sam.
Męczyłem się bardzo rysując 10 Bolesnych w jednym stylu. Gdy to podejście nie zdało egzaminu, rzuciłem komiks w kąt. Wiedziałem, że musze go przerysować, ale nie miałem na to ochoty. W dodatku skończyłem studia. Udawałem, że się uczę na historii sztuki (w końcu się poddałem), nie mogłem znaleźć pracy i nie umiałem się wyrazić rysując. Lucek podrzucił mi wtedy Kafliki z propozycją przerysowania. Chciał sobie to kiedyś wydać, a nie podobały mu się stare obrazki. Przerysowałem pierwszą stronę, pokazałem żonie. Kazała mi narysować to jeszcze raz (śmiech). Wziąłem ołówek i poleciałem... Poszło nadzwyczaj szybko i sprawnie. Inna sprawa była z kontynuacją, czyli połową albumu w sumie, który sam rysowałem.

BR: A jak Lucek odnosił się do Twojej pracy?

Maciej Pałka: Czytałem sobie wtedy też Preachera. Spodobało mi się kadrowanie u Dillona - 3, 4 kadry na stronie. Luckowi komiks się podoba. Musi mnie dopingować, bo przecież w końcu wziąłem się również za 10 Bolesnych Operacji, bo to konkretny album, masa pracy. Kafliki były odskocznią i relaksem, gdy byłem znużony monotonią mrówczej, rzemieślniczej pracy wkładanej w ten komiks. Chwytałem się za graficzny fristajl Kaflików. Gdyby Lucek powiedział, że zwaliłem sprawę, ryzykowałby, że się załamię lub obrażę! Jeszcze złośliwie rzuciłbym rysowanie 10 Bolesnych Operacji i wielkie nadzieje Dominika ległyby w gruzach.

BR:”10 Bolesnych Operacji?”

Maciej Pałka: Jak na razie najlepszy komiks, przy którym pracowałem. To ten komiks powinien być wydany zamiast Kafli. Na pewno miałby większą siłę rażenia. Lucek chciał żeby to właśnie był jego debiut z prawdziwego zdarzenia. Trochę miał mi za złe, że uparłem się na wydanie Kaflików w pierwszej kolejności.
BR: Jak już wspomniałeś o tym komiksie, to powiedz, nad czym obecnie pracujesz?

Maciej Pałka: Ciągle wspominane Bolesne Operacje - postprodukcja, obróbka, masa babrania technicznego. To powinien być priorytet. Mam nadzieję, że na WSK komiks będzie już gotowy, wraz z trzecim epizodem Domu Żałoby.
Strange Places z Szyłakiem - wielkie plansze, kolory, dużo roboty. Jak na razie przerosło to mój warsztat. Natomiast powoli się skleja album z Bartkiem Sztyborem. Najwydestyluchniejszy na razie rozrósł się do czterech zeszytów po 36 stron i fragmentarycznie puszczany jest w zinach. Wiesz, epizody po 6 stron, sporo zabawy formą, eksperymenty z kadrowanie.
No i szykuję się debiut za oceanem. Ale o tym pogadamy jak już wydam tam komiks. Nie chcę się tu wozić, bo też wyjdę na jakąś "największą nadzieję podwórka". O paskach z rozpędu tylko napomknę. Ale to strasznie absorbująca praca.

BR: Jak na tle krajowego rynku kształtuje się w twoich oczach obraz polskiego komiksu, z którym przecież sporo masz wspólnego? W jakiej kondycji obecnie znajduje się polski komiks? Jakie pozycje zwracają na siebie Twoją uwagę?

Maciej Pałka: Nie znam się na rynku. Jak na razie ciągle czekam na dobre krajowe produkcje. W polskim komiksie zagrają większą rolę ludzie to tej pory niezauważeni. Świetni graficy, o wyrobionym stylu, którzy nagle wyskoczą z jakimś albumem, mimo iż nikt o nich nie pisał, nikt nie oczekiwał na ich prace. Tak jak Paweł Zych z Chomikami, lub Marek Oleksicki z Odmieńcem. Wieczne "największe nadzieje polskiego komiksu" pokroju Trusta pozostaną w sferze jednoplanszówek. Co się dzieje z komiksiarzami obecnymi przez lata w AQQ, na konkursach w Łodzi? Mało, kto pokazał, że potrafi narysować pełnometrażowy, solidny album. Czekałem na ich komiksy... Ale przestałem. Pojawiła się alternatywa. Zych, Pyzik, Pękalski - po prostu profesjonaliści debiutujący w komiksie, z doskonałym warsztatem i wyczuciem formy.

BR: Gawronkiewicz pokazał, że potrafi …

Maciej Pałka: Gawronkiewicz pokazał, Rebelka pokazał, Frąś pokazał. No a Madej? Spanowicz? Ostrowski? Cyryl Lechowicz? Prosiak się wypalił, do czego miał prawo, po publikacji kilku, kilkunastu pozycji, podobnie jak inni, zwłaszcza z czołówki. Produkt? Niewielu poszło dalej. Śledziu, Myszkowski, KRL, Lachowicz, jeszcze Minkiewicze, Gosienicki… a jednak pomyliłem się, co do Produktu. Chłopaki ciągle trzymają się na powierzchni i angażują się w nowe projekty.

BR: Jeśli miałbyś wybierać spośród wszystkich komiksowych twórców, jakich znasz, to powiedz, z kim chciałbyś zrobić wspólny projekt? Kto, w Twoim przekonaniu, najbardziej pasuje do Ciebie artystycznie, ma podobną twórczą wrażliwość?

Maciej Pałka: Z panem Milliganem na pewno, a z Samem Keithem z rysowników. Mógłbym za nim ołówki nosić. Z Polaków chyba mi się najfajniej pracuje z Luckiem, bo on sam wie, jakie ograniczenia ma rysownik i z Bartkiem, bo możemy pozwolić sobie na różne odjazdy.

BR: Poniekąd jesteś rysownikiem publikującym w sieci, bezboleśnie można określić Cię mianem twórcy internetowego. W jakiej kondycji znajduje się polski komiks internetowy? Co sądzisz o przedsięwzięciach typu Polskie Centrum Webkomiksu?

Maciej Pałka: Miałem większe oczekiwania, co do PCW. Liczyłem na większą integrację środowiska tworzącego komiksy i publikujące je w sieci. Serwis stoi w miejscu. Jednotopikowe forum pozostawiam bez komentarza. Webkomiks jest pojęciem "obrony szańców Świętej Trójcy".

BR: Słucham?

Maciej Pałka: Zwróć uwagę, jaki szok wywołują stwierdzenia "Komiks nie powinien zostać wydany. Mógłby nadal straszyć w sieci". Zamach na świętość. Tak jakby "webkomiks" był wartością samą w sobie. Generalizując, komiks internetowy w Polsce stoi na niskim poziomie. Ale jest to także wina niedostosowania się rysowników bardziej doświadczonych do zasad, którymi rządzi się internet. Rysownicy, którzy mogliby coś ciekawego pokazać, nie umieją się zaprezentować w sieci. Tak jakby to nie była ich bajka. Pozycję komiksu internetowego powinny budować takie komiksy ja Rewolucje, które były prezentowane w Esensji w odcinkach). Doskonałym przykładem jest Kret Kretyn Saga Norberta Rybarczyka. Autor wrzuca po kolei strony komiksu na digart, gdzie praca ginie wśród masy chłamu, zamiast zaprezentować ten komiks korzystając z dobrodziejstw i pełnych możliwości internetu, w formie webkomiksu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...