Tuesday, January 29, 2008

Muzyczne podsumowanie roku 2007 (część piąta - ostatnia!)

Robert Wyatt - Comicopera

Przyznaję otwarcie. Na ten album „wyprał” mnie redaktor Chaciński. Nie mam telewizora, więc nie mogę zweryfikować czy swoją propagandę prowadził na wizji, ale zostałem zaatakowany zarówno poprzez fale eteru, prasę i internet. Jak widać dywersja była skuteczna, gdyż w końcu uległem. Nie pozostało mi nic innego jak dopisać „Comicoperę” do listy najlepszych płyt ubiegłego roku. Od razu dopisuję ją na sam top listy.

Robert Wyatt jest postacią nietuzinkową aczkolwiek jego osoba i twórczość z racji nieszczęśliwego zbiegu okoliczności jakim był wypadek i kalectwo, znalazły się w cieniu swoich bardziej znanych kolegów. Z drugiej strony, dzięki wsparciu tych właśnie kolegów i przyjaciół mógł nadal realizować swoje muzyczne projekty. Swoją karierę Wyatt rozpoczynał jako śpiewający (!) perkusista psychodelicznego soft machine. Następnie grał między innymi z Hendrixem, pomagał (bez większych rezultatów) przy nagrywaniu solowego albumu Syda Barreta i kładł fundamenty pod jazz rock w Machting Mole i projektach Keitha Tippeta (genialna Centipede!). Po wypadku skoncentrował się na muzyce tworzonej w domowym zaciszu gdzie zapraszał znajomych muzyków do nagrywania partii, które miksował z samplami i swoim głosem. Gościnnie wystąpił (ponoć) na pięciuset albumach (od artrocka i jazzu po nagrania z Biork i Anją Garbarek).

Do tej pory nie znałem dokładnie twórczości Wyatta. Ślady jego działania postrzegałem niejako „kątem oka” (czy może raczej ucha), głównie za sprawą słuchania dzieł artystów, z którymi w jakiś sposób był artystycznie związany. Na szczęście wobec jego autorskich płyt również nie można przejść obojętnie, czego dowodem jest ostatnia płyta.

„Comicopera” jest podzielona na trzy rozdziały o tematyce: osobistej, o wojnie i kwestiach społecznych. Poza treścią różnią się pod względem muzycznym. W pierwszej części mamy przejmujące ballady z wyeksponowanymi dęciakami budującymi „ambientowe” tło, w drugiej części pojawia się gitara, a trzecią część zdominował mellotron. Wszystkie elementy przenikają się i występują oczywiście we wszystkich fragmentach, ale jako słuchacz odniosłem wrażenie takiego podziału. Co ciekawe, nie ma określonych instrumentów grających solówki. Zazwyczaj są one wykonywane przez quasijazzową sekcję. Odrębną sprawą jest wokal, który brzmi na trzech warstwach. Pierwsza to charakterystyczny śpiew Wyatta. Druga to chórki, które artysta sam sobie dośpiewuje w różnych tonacjach. W końcu trzecia warstwa to wspomniany mellotron, którego dźwiękami są zsamplowane głosy trójki wokalistów. Każdy z osobna (między innymi jest to głos Briana Eno) śpiewa głoski „a, o, u” a następnie Wyatt używa mellotronu i wydobywa dźwięk chóru. W ten sposób chór Brianów Eno przyśpiewuje w pieśni o Che Guewarze . Trzy warstwy wokalne doskonale współbrzmią. Apogeum użycia sampli wokalnych następuje w ”Out of the blue” gdzie mellotron jest używany jak zwykły instrument klawiszowy. Swoją drogą chciałbym usłyszeć na żywo jak prawdziwy chór łamie sobie języki w czasie wykonywania tego utworu.

Muzyka brzmi bardzo naturalnie, tak jakby zespół wszedł do studia i nagrał materiał od razu. Dopiero po kolejnych przesłuchaniach można wychwycić wiele dźwiękowych smaczków i docenić produkcję. Jednocześnie album brzmi świeżo, co świadczy o tym jak bardzo współczesna muzyka rockowa jest zakorzeniona w twórczości muzyków zaczynających karierę nawet 40 lat temu.

Przydałaby się jakaś ilustracja w postaci wideo. Niestety nie znalazłem nic nowego, ale w pełni rekompensuje to "Sea Song".


Zauważyłem, że Comicopera spotkała się z olbrzymim feedbackiem wśród bloggerów. W moim przypadku spowodowała wyczerpanie limitu literek przeznaczonych na opis jednej płyty. W związku z tym zacznę się streszczać.

Akron/Family - Love Is Simple

Ktoś polecił mi ten album gdy wyraziłem swoje rozczarowanie nową płytą Beirutu. To był strzał w dziesiątkę! Już od pierwszego przesłuchania polubiłem dźwięki wygrywane przez freakfolkowy skład będący jakby odpowiednikiem naszego Pogodno. Chwytliwe piosenki,szalone jammowanie, pozytywna energia z głośników i wrażenie, że zaangażowanie muzyków doskonale przekłada się na efekt końcowy. Niewyobrażalna potega akustycznego brzmienia wspomagana białym śpiewem niczym Amon Dull z amerykańskiego zadupia.

Miazga.


A wideo takie oto: nieźle piłują. Widzę wpływy kapeli z The Muppet Show.


I jeszcze lalala


Radiohead - In Rainbow

Rzutem na taśmę i z wielką ambiwalencją odczuć. Płyta która za pierwszym przesłuchaniem rozczarowała. Za każdym kolejnym podejściem było lepiej. Są na niej piosenki. Już po poprzednim albumie, oraz solowej płycie Thoma Yorka spodziewałem się że zespół pójdzie w tym kierunku. Radiohead ma u mnie wielki kredyt zaufania (u kogo nie ma?), więc chyba dlatego tak długo katowałem się tym albumem aż zaiskrzyło. Ostatni raz, bo jeśli wcześniej czekałem na ich nowe nagrania z ekscytacją, to teraz stali się mi obojętni. I niestety nie pomogą smaczki, smyczki ani tym bardziej smycz. Nawet jeśli będzie oficjalnie, legalnie za friko.


All I Need - Jeden z trzech jaśniejszych punktów:



HRSTA - Ghosts Will Come And Kiss Our Eyes

Postrock, neofolk, charakterystyczna gitara i siła transu.
Usłyszałem nocą w radio "Kotori", gdzie dźwięk parł z mocą walca drogowego przy wtórze psychodelicznych organów. Zapisałem sobie nazwę zespołu i następnego dnia zacząłem poszukiwania.

Takiego grania jak HRSTA, Espers czy Faun Fables brakuje mi bardzo w rodzimej muzyce. Gdy interesowałem się folkiem, podobne emocje budził we mnie tylko projekt Perzival-Ovo (który zniknął chwilę po fenomenalnym rozkwicie). Nawiązania do tradycyjnego (szeroko rozumianego) muzykowania nawet przy użyciu nowoczesnych środków wyrazu nie muszą kończyć się na cytatach z folkloru. Nadal na tym polu jest jeszcze wiele do zdziałania. Efekty bywają przejmujące.

Muzyka zdecydowanie dla melomanów o nocnym trybie życia.

__________________

No, jakoś dobrnąłem do zakończenia. Jak Mahomet pozwoli, za rok też zrobię podobne podsumowanie. Ubiegły rok pod względem muzyki był równie wspaniały jak patrząc przez pryzmat czytelnika komiksów :) Co jest budujące, to że nie był to rok powrotów wielkich wymiataczy. A może był, ale "dzieła" uznanych twórców jakoś wyparłem z pamięci (Biork, Marillion, Prince, Interpol, Einsturzende Neubauten, Ścianka, Rufus W. :/) a inni moi faworyci, którzy zrobili sobie przerwę (Current 93, Legendary Pink Dots, Eels), dla innych wcale uznanymi twórcami być nie muszą? Znak zapytania zbędny.

Dziękuję za uwagę.

Wednesday, January 23, 2008

drobiazgi

Finału muzycznego podsumowania roku jak nie było tak nie ma. Widzę po statystykach, że jeśli chciałbym zyskać czytelników powinienem zmienić profil na czysto subiektywno - muzyczny. Analizowanie statystyk jest bardzo pouczające, ale mimo jasnych wniosków (że najlepsze blogspoty to te z linkami do zripowanych albumów) pozostanę przy chamskiej lanserce i komiksowym półświatku. Znowu obrodziło w nowe plotki i zapowiedzi, więc można pisać i pisać...

- Dziś zaczynamy wesołym akcentem. Oddaję głos koledze Sopo:
Tak oto, koledzy w blogowaniu: Karol i Daniel doczekali się pierwszych hatemaili. Pierwszy to sprawka wszystkim zapewne znanego osobnika o ksywie "anonim". Człeniu cierpi na konkretny rozpad jaźni, gdyż kilka razy widziałem że dyskutował sam ze sobą. Anonim nadaje swoje przesłanie dniami i nocami, bez przerwy na sen, jedzenie czy kupę (skoro nie je, to i nie robi kupy - sprawa jasna). Biedaczek. W końcu jest erudytą znającym się na WSZYSTKIM! Kto nie wierzy, niech sprawdzi dowolne forum - postów anonima jest na nich od groma.

Tutaj miałem zamiar pojechać nazwiskami zdemaskowanych anonimów, którzy w necie niebywale kozaczą a na imprezach komiksowych przysiadają się do stolika gdzie akurat piją piwo ludzie wcześniej zwyzywani przez nich na tym czy owym forku. Albo jeszcze bezczelniej, łaszą się do wydawcy o gratisy komiksów, które mogą zrecenzować (już oczywiście pod swoim prawdziwym nazwiskiem).

Stwierdziłem, że nazwisk nie wymienię. W sumie kogo to obchodzi czy jakiś przykładowy Łukaszek, czy Krzysio jest dwulicowym palantem robiącym sobie dobrze przez najeżdżanie na ludzi, którym później przy pierwszej nadarzającej się okazji biegnie w te pędy wylizać anusa?

Jak wspominałem nie raz, półświatek komiksowy (jak sama nazwa wskazuje) to raczej zamknięte środowisko skupione wokół niszy w niszy. Wiadomo, że w takiej grupie koledzy zawsze będą się kolegować (przypadki robienia sobie koło dupy jedynie potwierdzają regułę) a prędzej czy później każdy z anonimów zostaje rozpracowany.

We wstępie wypowiedział się Sopo, no to jako pointę cytat z wywiadu z Arkiem Klimkiem:
"Nie czytam i nie zaglądam na fora, za dużo mam pracy, za dużo rysuję w przeciwności do tych, którzy nie rysują, a PRÓBUJĄ coś napisać."

Dobre podejście. Zacząłem stosować i działa.

- Zmieniam płytę.
Na POLTERZE kolejny raz trwa akcja "Top 3 okiem twórców". Podobnie jak w ubiegłym roku, znowu udało mi się załapać. Wyraziłem swój podziw do "Black Hole", "Morfołaków" i "Bi Bułki". Te komiksy bowiem stanęły na moim osobistym podium.


- Tymczasem na BR cała dycha najlepszych komiksów roku 2007! Lista została skompilowana w oparciu o typy kilku działaczy fandomowych, redaktorów i artistuf. Oczywiście wszystko w koleżeńskim sosie (lub spermie i pocie). A jako dodatek do rankingu (i vice versa), ankietka z podsumowaniem wydarzeń. Sztyborowi w ubiegłym roku zabrakło "Widowiskowej śmierci jakiegoś komiksiarza". Nowy rok rozpoczynamy śmiercią Jockera. Czy ktoś postawi mu wirtualną świeczkę?

W całym podsumowaniu rozpisanym na dziesięć głosów najbardziej mnie zaskoczyły lapidarne wypowiedzi Turka i Gizickiego. Po co mówić o czymś co wszyscy i tak wiedzą? "Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy" - że pozwolę sobie znowu rzucić cytatem.

.
- Podobną metodę najwyraźniej obrał Jarek Gach, który po cichu od pewnego czasu dłubał przy kontynuacji Alicji Szyłaka i Skutnika. Półtora roku minęło autorowi i czytelnikom jak strzał z bicza - i oto komiks już jest gotowy!

Jeszcze "tylko" kolory i szykujmy się na premierę. Źródła zbliżone do wydawcy potwierdzają marzec. Zapewne WSK.
Kto jest chętny pooglądać przykładowe plansze i kadry"Alicji po drugiej stronie lustra" niech zajrzy do digartowej galeryjki Jarka.

Komu będzie mało, może również poczytać sobie udostępniony w sieci inny komiks Jarka Gacha i Marcina Wakara "Ło królu i szurku w czepku łurodzonam" czyli drugiej części "Legend warmińskich". Lektura obowiązkowa dla fanów dwujęzycznych komiksów "edukacyjnych" i krechy w stylu Kasprzaka (a nawet klasycznego Rosińskiego). Gacha można zacząć wymieniać jako kontrargument w dyskusjach "dlaczego polski komiks nie jest atrakcyjny". Inspiracja poparta solidnym warsztatem.

Dla porównania przykład w jaki sposób NIE powinno się czerpać z Rosińskiego.
Ewidentna różnica.

- Przy okazji nowego albumu Jerzego Szyłaka, niniejszym składam oficjalne postanowienie komiksowe. Kolejny Dampc - "Strange Places" (z moimi ilustracjami) będzie gotowy do druku najpóźniej na październikowy MFK. Może wcześniej. Raczej nie później. Na pewno w 2008.


Na albumowe wydanie "Najwydestyluchniejszego" trzeba będzie jeszcze poczekać. Kolejne plansze powstają i będą publikowane jak do tej pory w zinach i internecie. Liczba stron stale rośnie i kiedyś złożymy z tego materiału essensziala, ale jeszcze nie teraz.

- Na digarcie natknąłem się jakiś czas temu na list motywacyjny w postaci komiksu. Autorem jest Mazol. List załączył do CV gdy starał się o pracę w Komikslandii. Pracy nie dostał, ale mniejsza z tym. Mi jest o tyle przyjemnie, że znalazłem się w treści tego dziełka. Pomiędzy Gierkiem a Prosiakiem, czyli w doborowym towarzystwie. Poczułem się jak prawdziwy undergroundowiec.


- No i już ostatnia dzisiaj wiadomość. Karol puścił farbę u siebie na blogu, więc nie będę się czaił. Robię grę dla Pastelgames. Właściwie już ją kończę. Nie pisałem nic wcześniej, bo nie chciałem zapeszać oraz nie wiedziałem czy zdołam opanować flasha na ile to konieczne. Po kilku miesiącach nauki jestem już na finiszu swojej działki. Karol odwalił kawał dobrej roboty, Mateusz wykazał się cierpliwością świętego i dowiódł że jest pedagogicznym geniuszem, ja dałem z siebie wszystko.

Zacząłem pod palmą
długopisem na kartce
mocząc nogi w ciepłym morzu:
A ostateczny efekt wyszedł mniej więcej taki:
Już wkrótce będzie można sobie pograć.
Nie omieszkam poinformować o premierze.

Monday, January 21, 2008

Dziabanina

Podobnie jak poprzednio w przypadku PencilPaula (którego blogasek z niewyjaśnionych powodów odszedł w niebyt) moja kolejna wprawka inkerska. Tym razem wziąłem na warsztat planszę do której ołówkowej wersji miałem dostęp dzięki uprzejmości Arka Klimka. Kolury takoż Arkowe. Takie kalkowanie to jednak ciężki kawał chleba. Z drugiej strony, inkowanie po profesjonalistach jest bardzo satysfakcjonujące.

Thursday, January 10, 2008

drobiazgi

Co prawda miałem dziś zamieścić ostatni odcinek muzycznego podsumowania roku 2007, ale okazało się że muszę dodać jeszcze jeden albo dwa albumy do zestawienia. Tak więc, listę ulubionych płyt (pięć ostatnich) zamknę kolejnym razem a dziś zapodam klika kolejnych plotek z komiksowego podwórka.


- Ni z tego ni z owego, dostałem się między trzy pyty KRLa. Oberwało mi się srogo. Na swoją obronę mogę dodać, że od czasu gdy deklarowałem że zrywam z szorciakami nie popełniłem żadnego krótkiego komiksu (nowelki z "Antologii Likwidupy" i "Niewinnych dzieci" narysowałem wcześniej). W sumie od tamtej pory jakoś niewiele rysowałem (komiksów), więc to też może być powód.

- W Internetowym Serwisie Komikslandii zawisło komiksowe podsumowanie roku 2007. Co mnie zdziwiło, to zignorowanie oferty timofa w kontekście polskiego ryneczku. Rozumiem, że serwis Komikslandii służy tylko promocji sklepu. Nie mam pojęcia czy w tym sklepie komiksy od timofa są sprzedawane (wiem że były). W sumie mnie to jebie w jaki sposób ktoś zachwala swój stragan, ale zaprezentowana próba ostracyzmu wobec (nomen omen) wydawcy roku, to czystej wody bucówa.

- Marcin Xulm Surma pewien czas temu ruszył ze swoim webkomiksem zainspirowanym falloutem. Projekt jest stale aktualizowany, więc pora na polecankę-macankę. "Vault 12" jak na razie zapowiada się interesująco i co bardzo ważne prezentuje się bardzo profesjonalnie. Świetna stylizacja na zniszczoną książeczkę, miła nawigacja na stronie oraz internacjonalistyczne teksty (znaczy nie po naszemu) zwiastują komiks który ma szansę zaistnieć poza "półświatkiem".

Oby tak dalej!


- No i coś na antypodach Sztuki komiksowej, gdyż pomimo chlubnych wyjątków takich jak wspomniany wyżej V12, polski webkomiks to przewaga nędzy.

Nowa Szokująca Teczka Mutująca. Żenada i amatorszczyzna. Nie sądziłem, że ten komiks może być gorszy. Niestety, po rezygnacji pierwszego rysownika komiks stracił swój jedyny atut. W nowym wydaniu, Mutująca Teczka wraca do niechlubnych początków pierwszej serii. Nie wątpię, że autorzy (Spajder i Joku) mają szansę się rozwinąć ale w tym momencie to jest krok w tył i odcinanie kuponów od ciężkiej pracy Jaszcza, tylko dzięki którego rysunkom dało się ten komiks (od pewnego momentu) oglądać.

Znamienny jest dialog, który wczoraj przyuważyłem na digarcie:
Spajder - Czy mógłbyś narysować tribute dla MT?
Kirkor - Jasne, bardzo lubię rysunki Jaszcza!

Sunday, January 6, 2008

drobiazgi

Z nowym rokiem kolejna porcja njusów i ploteczek.

- Blogaska założył sobie Wojtek Stefaniec. Na razie walczy z konfiguracją bloggera, który pomimo intuicyjnego sterowania czasami wyczynia niezłe cuda przy wyświetlaniu obrazków (sam mam często z tym problem). Ostatnio Wojtkowi ciąg grafik wyświetlił się w postaci litery T, jakby w intencji ukrzyżowania Likwidatora. Jeśli ktoś miałby pomysł co z tym fantem zrobić, komentarze na blogu są otwarte. Blog Stefańca ma służyć za osobistą galerię, więc zacieram łapki czekając na częste (oby) aktualizacje.

- Tenże Wojciech S. w kooperacji z Bartkiem Sz. jeszcze w tym miesiącu uraczą nas albumem komiksowym. Po cichu, bez szumnych zapowiedzi oto nadchodzi "Szanowny". Pełnometrażowy debiut Sztybora pięknie namalowany przez Stefańca - full kolor i timofowa kreda.

- MOTS zaktualizował leżącego odłogiem od prawie roku bloga. Chłopak konsekwentnie korzysta z niedomagania mikroryneczku i znalazł swoją niszę w postaci specjalizacji w kolorowaniu lineartów innych grafików. W momencie gdy więksi wymiatacze wymiękają, MOTS prze z siłą lodołamacza i powoli przekracza swoje ograniczenia. Takie podejście zdecydowanie dobrze rokuje. Powodzenia!

- KRL zresetował i usystematyzował swojego bloga, który od pewnego czasu utknął na mieliźnie. Karol wraca do idei "cichych piątków" i zaczyna zabawę w "trzy pyty". Szykuje się niezła jazda.

- Pozostając w temacie pyt.
Arkadiusz Klimek pokazał miejsce w szeregu wszystkim startującym w konkursie o miano kontynuatora Christy. Zdystansował nawet Kiełbusa, który kiedyś przymierzał się do tematu. Co fajniejsze, zrobił to o tyle przewrotnie że osadził bohaterów z "Kajka i Kokosza" (+ Wiedźmina) w konwencji pastiszu porno. Kolejne plansze "Maczugi Łamignata" można śledzić na digartowym profilu Arka. Na zachętę jedna plansza do wglądu (ostrzegam - bez cenzury).

- Karolowi Konwerskiemu służy przeprowadzka z BR na blogspota. Oby starczyło szanownemu koledze wytrwałości, bo ma o czym pisać. Ciekawe, czy uda się stanąć w szranki z najsolidniejszym do tej pory komiksowym bloggerem?

- Podobnie jest w przypadku Daniela Gizickiego, którego skutecznie zdemaskowałem w poprzednim wpisie. Nowy blogasek zapowiada się ciekawie i jak na razie entuzjazm widoczny w częstotliwości nowych notek zapowiada porcję fajnej lektury. Polecam zwłaszcza wspominkowy cykl zinowy. Jak wspominałem już jakiś czas temu, próżnia powstała po atrofii for dyskusyjnych powoli zarasta żywą tkanką blogów. Bez spinki, bez flejma - oby tak dalej.

- Bez flejma? Cóż ja znowu plotę? Może i bez flejma, ale za to z dissem i ciosem kolanem w brodę* przeciwnika. Kręgi szyjne pękają, ale Empro już zapowiedział, że Szaweł nie znajdzie pracy w zawodzie rysownika komiksów. Żartowanie z tymczasowości nowego naczelnego skończyło się dla cienkiego w uszach** Szawła wykopaniem z ramówki magazynu dla dwunastolatków, zaś odwetowy żenujący diss to już w konsekwencji wpis na czarną listę. Lekcja łamania "kariery" w wykonaniu zawodników z komiksowego półświatka? Poczekamy - zobaczymy.

* czyżby jaja były trudniejszym do znalezienia celem?
** w porównaniu z lokomotywą

Thursday, January 3, 2008

10 BO - kolejna recenzja na rozpoczęcie nowego roku miłym akcentem

Na nowym blogu Daniela Gizickiego (jak mniemam po lekturze dotychczasowych notek) pojawiła się recenzja "10 Bolesnych Operacji". Pozwoliłem sobie przekopiować.


Dziesięć bolesnych operacji. Czyli malkontenctwo malkontenta.


Kupiłem sobie "Dziesięć bolesnych operacji" już jakiś czas temu, zachęcony nazwiskami autorów, których prace znam skądinąd. I lubię. I ten komiks również lubię, choć jest raczej dołujący. Bo bardzo prawdziwy...

Dominik "Lucjan" Szcześniak to człowiek, który przez długi czas prowadził i wydawał najlepszy polski zin "Ziniol" (kilkanaście pierwszych numerów nosiło miano "Zinio"). A w magazynie tym publikowału wielu i wiele. Naogół dobrego. Pierwsze komiksowe kroki stawiał tam też Maciej Pałka (ale nie tylko tam), czasem do scenariuszy Szcześniaka. Niestety "Ziniol" przestał się ukazywać, ale na szczęście panowie nie zaprzestali twórczej pracy. Kilka projektów zrealizowali wespół-zespół, m.in. "Waciane Kafliki Żyttu", "Dom Żałoby" czy "Dziesięć bolesnych operacji". Z tego co można poczytać na różnych forach, chyba ich współpraca się definitywnie zakończyła. Trudno.

Głównym bohaterem "10BO" jest niejaki Leszek, który nadaje na wszystkich i na wszystko. Nic mu się nie podoba, wszystko go wkurza i on generalnie chyba też wszystkich wkurza. Taki typ. Pomstuje na ogłupiającą telewizję, narzeka na kiepskie relacje z ludźmi i brak możliwości porozumienia. Zarzuca kolegom, że brak im odwagi by powiedzieć innemu koledze, że coś im się w nim nie podoba, jednocześnie nadaje (w myślach) na innego kolegę, ale w czynach, jest dlań przesadnie miły. Ech, słaby człowieku! Leszek monologuje często trafnie, często jednak przesadnie. Czyta się to z zainteresowaniem ale i zdarzyć się może lekka doza irytacji na nieustające malkontenctwo głównego bohatera.

Szcześniak wkłada w usta bohatera opinie na różne sprawy, często niezwykle celnie opisujące rzeczywistość. To w sumie taki bardzo "socjologiczny" komiks, choć pozornie skupiający się na indywidualności. Zdarzało się różnym recenzentom tu i ówdzie zarzucać rzekomy plagiat. Że niby "10BO" to taka komiksowa kopia "Dnia świra" Marka Koterskiego. Słowami Leszka odpowiadam "łe tam". Owszem są jakieś tam podobieństwa, ale żeby od razu plagiat? Wszak Szcześniak wprost odnosi się do przywoływanego filmu, punktując go. Zaznaczając jednocześnie jakoby: "Tak, film znam ale opowiadam swoją, inną historię". Intertekstualną, a jakże. Niech spece z prężnego serwisu komiksowego polecą zaraz zarzucać plagiat Hulkowi (nie chcę by to porównanie zostało odebrane niewłaściwie, nie porównuję jakości komiksów) wszak to istny plagiat "Dr Jekkyla i Pana Hyde'a" Roberta Louisa Stevensona!

Podoba mi się język jakim napisane są dialogi w ty, komiksie. Drapieżny, nie pozbawiony ciekawych neologizmów oraz zabaw brzmieniowo-znaczeniowych. Bardzo dobrze "się czyta".

Rysunki Pałki dobrze ilustrują treść. Rysownik nieźle kadruje, z wprawą przedstawia mimikę postaci, celnie podkreśla ich brzydotę. In minus zaliczyć należy niestety, lekkie rozchwianie stylistyczne albumu. Tak jakby "10BO" powstawało etapami, pomiędzy którymi kreska nieco ewoluowała. Generalnie jest dobrze, choć nie rewelacyjnie. Ciekawym zabiegiem są występy gościnne innych rysowników (m.in. Marek Turek, Mateusz Skutnik), którzy pojawiają się na poszczególnych kadrach, bądź nawet w detalach na tych kadrach. Dobry pomysł. No i jeszcze dodatkowym smaczkiem jest fakt graficznych odwołań do innych komiksów. A to pojawia się ławka z "Gadkiszmatki", a to niejaki Gabriel Diun, a to inne wesołe wtrącenia.

Komiks ukazał się dzięki wydawnictwu Timof i Cisi Wspólnicy, które to promuje młody, polski, mniej znany komiks. W niezłej jakości edytorskiej, za uczciwe pieniądze. Szanse zaistnienia dostają autorzy, którzy pewnie w innych wydawnictwach nie mieliby czego szukać. Ich komiksy, a "10BO" najlepszym tego przykładem, wcale nie są gorsze. I warto po nie sięgać, choć nie każdemu "podejdą". Tak to już jest (jakby to banalnie nie zabrzmiało). "10BO" polecam , bo to komiks zacny, polskie "grafik nowel" na naprawdę dobrym poziomie.


Tuesday, January 1, 2008

Do siego roku!

Coby rozpocząć nowy rok z solidnym postanowieniem, mam jedno którego ilustracją jest załączony obrazek. Testowałem wczoraj nowy tablet pod fotoszopem i odkryłem funkcje, których szop nie udostępniał gdy używałem trusta. W związku z tym potrenuję digitalpainting*. Liczę na to, że za rok będę mógł zaprezentować coś lepszego niż ta Hujkowa** wprawka (mam świadomość, że jest okropny).

Pożyjemy.
Zobaczymy.


* Inaczej mówiąc, wylizane na kompie kolorowe ilustracje.
** Hujk dedykowany Kiamilowi jako spóźniony prezent urodzinowy.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...