Rok 2012 dla Mistrza był owocny. Nie chodzi mi tylko o wprowadzenie do eisnerowskiej hali sław (bo to mu
się należało jak mało komu) ale głównie o wydane komiksy.Pan Corben skupił się na
gotyckim horrorze i nie dość, że opublikował świetną lovecraftową miniserię
Ragemoor (4 zeszyty do scenariusza Jana Strnada) to pocisnął całą serię komiksów
inspirowanych twórczością Poego. Na łamach Dark Horse Presents systematycznie
ukazywały się ośmiostronicowe szorciaki ale najmilszą niespodzianką okazał się
zeszyt „Edgar Allan Poe's The Conqueror Worm”. Jest to już drugie podejście do
tematu czerwia zdobywcy. Pierwszą adaptacją słynnego wiersza był postapokaliptyczny czarno-biały szort do scenariusza Richa
Margopoulosa. Historyjkę opublikowano w 2006 roku w pierwszym zeszycie
marvelowskiego „Haunt Of Horror” - trzyzeszytowej antologii corbenesek
inspirowanych (a jakże!) Poem. Swoja drogą Corben v.s. Poe to bez wątpienia
temat na osobną (obszerną) notkę.
W najnowszym komiksie, co ciekawe, kultowy poeta
spotyka legendarnego dramaturga – Corben bezpośrednio nawiązuje bowiem też do
scen z Hamleta. W scenerii pustynnego pyłu i mglistych wrzosowisk ma miejsce
tragedia, którą oglądaliśmy nie raz. Zazdrosny mąż
popełnia zbrodnię, za którą spotyka go zasłużona kara. Specyficznej wyobraźni
Mistrza zawdzięczamy umieszczenie znanej od wieków melodii w dekoracjach z
westernu ale szczerze mówiąc, czy mamy do czynienia z klimatami conanowskimi czy
z dramatem w kosmosie, najważniejsze są tytułowe
robale. Tutaj Corben tradycyjnie nie zawodzi. Jest piękna
makabra i plansze ociekające obrzydlistwem, chociaż właściwie cały hardkor
rozgrywa się poza kadrami.
Oczywiście, jest to wizja, od której przewraca się w
żołądku ale powstała głównie za
pomocą umiejętnie budowanego napięcia. Po mocnym rozpoczęciu fabuła przebiega
bardzo spokojnie. Tymczasem ziarenko niepokoju spokojnie kiełkuje aby w finale
eksplodować z ekstremalną mocą.
Corben zagrał cover. Przewidywalną anegdotę
opowiedział w taki sposób, że zupełnie umyka uproszczona forma rysunków. Nie ma
w tym komiksie specjalnych wodotrysków i wypieszczonych kadrów. Grają głównie
postaci, trochę gadających głów i kilka dominant w scenach kluczowych. Widać
ogromny luz jaki rysownik musiał czuć podczas tworzenia. Mike Mignola na
facebooku wspomniał, że odwiedził Corbena podczas prac nad tą historią. Ze
zdumieniem patrzył jak artysta ciska tusz prawie na żywca, na karty z zaledwie
umownym szkicem. Ot, „samo się” narysowało.
Edgar Allan Poe's The Conqueror
Worm
scenariusz i rysunki: Richard Corben
Dark Horse 2012
1 comment:
Cieszę się, że 'niedzielny Corben z okienka' powrócił!
Najświeższy 'Czerw' mnie też zauroczył (nota bene, gdybym musiał 'szufladkować', to poprzedniego raczej zaliczyłbym do post-apokaliptycznych, a nie do kosmicznych, ale w zasadzie racja: to raczej 'science-fiction' niż cokolwiek innego...); natomiast jeszcze bardziej niż nowy Czerw przypadły mi do gustu właśnie wspomniane w felietonie nowe szorty "wg Poe'go", w pewnym sensie lepsze, dojrzalsze, bardziej 'pasujące' do Poe'go niż cokolwiek, co wcześniej wyszło spod pióra (ołówka?) C.
Oczywiście pozdrawiam, dziękuję za -jak zwykle- świetny tekst!
tR
Post a Comment