Sunday, January 6, 2013

Przepracować temat robaków


Rok 2012 dla Mistrza był owocny. Nie chodzi mi tylko o wprowadzenie do eisnerowskiej hali sław (bo to mu się należało jak mało komu) ale głównie o wydane komiksy.Pan Corben skupił się na gotyckim horrorze i nie dość, że opublikował świetną lovecraftową miniserię Ragemoor (4 zeszyty do scenariusza Jana Strnada) to pocisnął całą serię komiksów inspirowanych twórczością Poego. Na łamach Dark Horse Presents systematycznie ukazywały się ośmiostronicowe szorciaki ale najmilszą niespodzianką okazał się zeszyt „Edgar Allan Poe's The Conqueror Worm”. Jest to już drugie podejście do tematu czerwia zdobywcy. Pierwszą adaptacją słynnego wiersza był postapokaliptyczny czarno-biały szort do scenariusza Richa Margopoulosa. Historyjkę opublikowano w 2006 roku w pierwszym zeszycie marvelowskiego „Haunt Of Horror” - trzyzeszytowej antologii corbenesek inspirowanych (a jakże!) Poem. Swoja drogą Corben v.s. Poe to bez wątpienia temat na osobną (obszerną) notkę.

W najnowszym komiksie, co ciekawe, kultowy poeta spotyka legendarnego dramaturga – Corben bezpośrednio nawiązuje bowiem też do scen z Hamleta. W scenerii pustynnego pyłu i mglistych wrzosowisk ma miejsce tragedia, którą oglądaliśmy nie raz. Zazdrosny mąż popełnia zbrodnię, za którą spotyka go zasłużona kara. Specyficznej wyobraźni Mistrza zawdzięczamy umieszczenie znanej od wieków melodii w dekoracjach z westernu ale szczerze mówiąc, czy mamy do czynienia z klimatami conanowskimi czy z dramatem w kosmosie, najważniejsze są tytułowe robale. Tutaj Corben tradycyjnie nie zawodzi. Jest piękna makabra i plansze ociekające obrzydlistwem, chociaż właściwie cały hardkor rozgrywa się poza kadrami.
Oczywiście, jest to wizja, od której przewraca się w żołądku ale powstała głównie za pomocą umiejętnie budowanego napięcia. Po mocnym rozpoczęciu fabuła przebiega bardzo spokojnie. Tymczasem ziarenko niepokoju spokojnie kiełkuje aby w finale eksplodować z ekstremalną mocą.

Corben zagrał cover. Przewidywalną anegdotę opowiedział w taki sposób, że zupełnie umyka uproszczona forma rysunków. Nie ma w tym komiksie specjalnych wodotrysków i wypieszczonych kadrów. Grają głównie postaci, trochę gadających głów i kilka dominant w scenach kluczowych. Widać ogromny luz jaki rysownik musiał czuć podczas tworzenia. Mike Mignola na facebooku wspomniał, że odwiedził Corbena podczas prac nad tą historią. Ze zdumieniem patrzył jak artysta ciska tusz prawie na żywca, na karty z zaledwie umownym szkicem. Ot, „samo się” narysowało.



Edgar Allan Poe's The Conqueror Worm
scenariusz i rysunki: Richard Corben
Dark Horse 2012

1 comment:

Anonymous said...

Cieszę się, że 'niedzielny Corben z okienka' powrócił!
Najświeższy 'Czerw' mnie też zauroczył (nota bene, gdybym musiał 'szufladkować', to poprzedniego raczej zaliczyłbym do post-apokaliptycznych, a nie do kosmicznych, ale w zasadzie racja: to raczej 'science-fiction' niż cokolwiek innego...); natomiast jeszcze bardziej niż nowy Czerw przypadły mi do gustu właśnie wspomniane w felietonie nowe szorty "wg Poe'go", w pewnym sensie lepsze, dojrzalsze, bardziej 'pasujące' do Poe'go niż cokolwiek, co wcześniej wyszło spod pióra (ołówka?) C.
Oczywiście pozdrawiam, dziękuję za -jak zwykle- świetny tekst!
tR

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...