Trwa rok żenady w komiksowie.
Afera goni aferę. Eunuchowaty uwiąd PSK, Szopęgejt, Bękarty, karteczki post-in, Fuck-OFF festival (wybaczcie, że nie linkuję - nie mam na to siły)
aż przyszła pora na kopanie się we własnym gronie.
Ledwo w poprzedniej notce pisałem aby "robić swoje", w rozumieniu:
- twórcy niech tworzą
- działacze niech działają
gdy okazało się, że samo działanie to nie wszystko. Liczy się szacunek.
Nie tylko w rozumieniu "trzeba się szanować" ale w ujęciu szerszym, jako "domagam się szacunku".
Otóż, trzech gwiazdorów polskiego komiksu (Skutnik, Śledziu i KRL) przy okazji wystawy w Tokio wytknęło działaczom, że biorą pieniądze ale nie wykazują respektu przed poważnymi twórcami. Artyści wkurwili się brzydkim zachowaniem ze strony działaczy i w ramach zemsty wysłali LIST DO MINISTRA!
- Postawę i rozumowanie Mateusza Skutnika jestem w stanie zrozumieć. Od lat w polskim komiksowie jest traktowany raczej bez entuzjazmu jako jeden z szeregu. Tymczasem jestem głęboko przekonany, że taką wystawę w Tokio mógłby sobie zorganizować jednym postem na facebooku, czego żaden inny polski komiksiarz nie zdołałby uczynić, choćby się zesrał.
- Emo KRLa rozumiem. Artysta dostał delirki bo nie znalazł się na plakacie wystawy jako jeden z głównych uczestników. A w końcu, wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że zasłużył. Przynajmniej tym, że za Łaumę zgarnął pierdyliard nagród za komiks roku. To chyba logiczne - fala docenienia powinna stale rosnąć. Sinusoida nie jest wskazana. Pamiętam, że przy okazji dodatku do Katowickiej GW kolega KRL publicznie też wylewał gorzkie żale. Że jak to? Nie ma go wśród "najlepszych"? Czyli to ściema, skandal i obraza majestatu. Tu znowu kolejny afront - nie będzie go w Tokio. Wtedy o skandalu twittował Śledziu. Że kolegi nie ma wśród najlepszych. W końcu okazało się, że jednak kolega będzie. Razem z jakąś dwudziestą twórców, których prace nagle w niewiadomy sposób pojawiły się na wystawie. Nie było ich wcześniej w oficjalnej notce - w sumie nadal nie wiadomo co to za 36 komiksiarzy jest promowanych na ekspozycji w Japonii. Tym razem jednak obrazą majestatu było to, że KRL poczuł się wepchnięty w szereg masy nie aż tak wybitnych twórców jak on.
W każdym razie, pomimo paszkwilanckiej formy powyższego akapitu - emo KRLa rozumiem. Łączę się w bólu i współczuję.
- Nie umiem niestety wczuć się w szczerość intencji nieoczekiwanego trybuna ludowego - Śledzia. W swojej sążnistej notce Michał srodze wymachiwał knutem/szabelką ale zapomniał napisać o tym, że jego moderowany przez Skutnika ból wziął się z jednego i najważniejszego: że go koledzy nie zabrali do TOKIO. A on tak chciał. O boże, jaki żal! On tak bardzo chciał!
Jak to możliwe, że koledzy nie zabrali go do Tokio, skoro jeszcze nie tak dawno zabierali go, a to do Lizbony, a to do Moskwy, a panie z EKK nawet do Izraela!
No i poszły konie po betonie.
Trzech tenorów poleciało w formę totalnie nieadekwatną do sytuacji. Wysłali list do MINISTRA i chuj wie jeszcze kogo i zaserwowali Rejtana.
Dlaczego nieadekwatną?
Moim skromnym zdaniem dlatego, że z czystej złośliwości. Bowiem, gdy na facebooku Mateusz Skutnik zwrócił uwagę Kasińskiemu, to działacze MFK przeprosili mailowo za zaistniałe nieporozumienie. Ale kolegom twórcom nie spodobała się forma przeprosin i postanowili dokręcić śrubę.
I to dokręcenie śruby jest chyba równie żenujące jak cała "afera".
P.S. Drodzy koledzy, szanowny szefie - nie łapcie przypadkiem nerwa. Miałem wewnętrzną potrzebę aby to napisać, zanim obudzą się życzliwe anonimy i wytkną Wam to samo. Ja pod moją opinią podpisuję się z całą odpowiedzialnością.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
4 comments:
Wyjazdy do Porto, Izraela i Moskwy - robota. Zrobiona, zapłacona - plakat, okładka katalogu w Moskwie, City Stories w przypadku Porto, Kompot jeśli chodzi o Izrael, także kulą w płot. A już ten kawałek: "... koledzy nie zabrali do TOKIO. A on tak chciał. O boże, jaki żal! On tak bardzo chciał!" to już czysta, nie wiem czym sprowokowana, złośliwość z twojej strony. Masz prawo. Proszę bardzo. Smacznego. Dla mnie rzyga puściłeś, niestety.
Tam wyżej przyznaję się, że to paszkwil. Owszem.
"Każdy ma swoje, po co cudze rozkminiać."
Tym razem rozbawiły mnie komentarze.
Natomiast autorowi blogaska gratuluję odwagi.
Napisał to, co myśli przeważająca większość.
Artystom w dupach się poprzewracało!
Post a Comment