Wednesday, October 24, 2007

Rysownicy komiksów słuchają Żana Miszela Żara

Tak mi się przynajmniej utrwaliło (pewnie błędnie), gdy lata temu bodajże w "Fantastyce" czytałem tekst o muzycznych inspiracjach jakiegoś mistrza komiksu (Moebiusa?). Niestety, miłośnikiem Miszela Żara nigdy nie zostałem, więc ominęła mnie głębia wrażeń podobnych tym doznawanym przez Mistrza. Nie znaczy to jednak, że w czasie rysowania (i wykonywania innych życiowych czynności) nie podpieram się żadnym soundtrackiem.


Czasami coś wpadnie w ucho.
Ostatnio takie różności:

SATANICPORNOCULTSHOP - .aiff SKULL EP

Nazwa zobowiązuje. Muzycy czerpią pełnymi garściami z zarejestrowanych wcześniej dźwięków używając tysięcy sampli ze źródeł stylistycznie bardzo odległych od siebie. "Halbermensch" sąsiaduje się z "Porque te vas" a "Cant touch dis" splata z chińską (?) piosenką. Wszystko spaja połamany bit. Efektem jest przekombinowana wręcz muzyczna jazda bez trzymanki i galopada przez dziesiątki stylów muzyki pop.
A to wszystko na EPce! Zaskoczyło mnie również, że na minialbumie znajduje się aż 21 utworów.



BAIKONOUR - For the Lonely Hearts of the Cosmos

Sympatyczny kotek macha do nas łapką z okładki albumu wydanego trzy lata temu. Kosmicznym pionierem była Łajka. Również Tytus DeZOO miał w swojej karierze kosmodromowy genesis.

Tymczasem słuchając tej płyty, odbywamy podróż w czasie (aczkolwiek tropem AIR). Specyficzne oldskulowe brzmienie gitar i perkusji oraz produkcja są wzorowane na muzyce połowy lat '60. Prym jednak wiodą analogowe klawisze - głównie ćwierkające moogi. Melodie i plamy dźwiękowe generowane przez instrumenty klawiszowe tworzą klimat kosmicznej wycieczki w stylu retro. Wspomaganie pigułkami w kolorach tęczy wydaje się nieodzowne. Zwłaszcza na Księżycu rodem z "Dallasa Bara" autorstwa Haldemana i Marvano, gdzie każdy z mieszkańców zapewne ma album Baikonouru w swoim odtwarzaczu :)

NEIL YOUNG - Chrome Dreams II

Twórczość tego muzyka znam wyrywkowo, ale bardzo lubię. Formy Youngowi mógłby pozazdrościć niejeden spalający się na trzeciej płycie gwiazdor "nowej rockowej rewolucji". Po świetnej, bardzo motorycznej i politycznie zaangażowanej "Living with War" z ubiegłego roku Pan Young nagrał sequel albumu z 1977 roku "Chrome Dreams". Jest piosenkowo i rockowo. Zdarzają się utwory (z czternastominutowym "No Hidden Path" na czele), które po prostu wbijają w glebę. Bezpretensjonalne granie.



Tymczasem Craig Thompson chyba już wraca z europejskiej trasy koncertowej, którą odbywał wspólnie z zespołem MENOMENA. W czasie gdy muzycy grali, Craig rysował na ścianach. Menomena gra menomenalną :) muzykę, ale niestety okładkę debiutanckiego albumu mieli koszmarną (latający diabołek (?) namazany na białym tle). Od czasu gdy oprawą estetyczną ich wydawnictw zajął się Thompson, jest o wiele lepiej :) Zastanawia mnie, czy Craig sam uderzył do chłopaków i zaproponował im narysowanie fajnych okładek, czy była to czysto marketingowa akcja? Wydaje się, że panowie się kumplują, więc obstawiałbym pierwszą opcję.

A na koniec jeszcze fajny teledysk. Myslę, że Pszren sprawdziłby się jako wokalista New Romantic!
Spandau Ballet! A to jeszcze fajniejsze
:)



1 comment:

Anonymous said...

z tego co wiem, Craig kumpluje się z kolesiami z Menomeny i to oni mu zaproponowali zrobienie okładki płyty. Okładki niesamowitej.

Natomiast pierwsza płyta może okładkę miała nie tak fajną, ale za to muzycznie jednak lepszą zawartość :-)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...