Sunday, September 30, 2012

Corben v.s. Azzarello

Do Łodzi po raz kolejny zawita Brian Azzarello. W nadchodzącym tygodniu poprowadzi mistrzowskie warsztaty, których efekty zostaną opublikowane w specjalnej komiksowej antologii. Słynnego scenarzystę będzie można również spotkać podczas 23 edycji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu (i Gier). 
Z tej okazji dzisiejszą corbenowską notkę poświęcam kooperacji tych dwóch panów.
Pod koniec lat '90 w galerii magazynu "Fantastyka" ukazała się prezentacja corbenesek stworzonych bodaj dla Penthouse Comix. Renderowane komputerowo przygody Dena nie przypadły do gustu redaktorowi (i z tego co pamiętam też czytelnikom) Fantastyki. Wydźwięk artykułu towarzyszącego galerii był jasny: Corben się skończył. Nikt wówczas nie przewidywał, że ponad pięćdziesięcioletni artysta, który zmieniał oblicze komiksu w latach '70 i '80 nagle wejdzie w niezwykle produktywną fazę, która trwa do dziś.

Tymczasem taką zapowiedzią był pamiętny występ w pierwszej części antologii Batman: Black and White w 1996. Tu Corben wystąpił jako "żywy klasyk" ale z perspektywy czasu widać, że było to znamienne wydarzenie: przejście w objęcia komiskowych korporacji.

Nieco późniejszy udział Corbena w serii Hellblazer jest równie naturalny jak rysowanie przygód Conana. Należy bowiem wspomnieć, że drogę rysownikowi utorował już wcześniej Steve Pugh rysujący na początku lat '90 w podobnej (zaryzykuję, że inspirowanej Corbenem) manierze. Pugh ilustrował Hellblazera już podczas runu Jamiego Delano a później był gwiazdą Animal Mana (również run Delano) i awansem pojawił się w Preacherze. Ilustracje Corbena nie były więc dla czytelników komiksów imprintu Vertigo jakimś wielkim szokiem.

Na pewno pozytywnym szokiem była miniseria Hard Time ale raczej w kontekście całej serii poświęconej przygodom Johna Constantina. Hellblazer stał się niezwykle popularny podczas runu Gartha Ennisa. Później (jeśli chodzi o aspekt sprzedaży) seria znajdowała się na równi pochyłej podczas długaśnego runu Jenkinsa i Philipsa. Ratunkiem miało być zaangażowanie Warrena Ellisa ale jak wiadomo ten walnął focha po kasacji numeru "Shoot". Wtedy pojawił się Brian Azzarello i przywrócił serii blask. Podczas swojego stażu poszedł śladem Ennisa ale zrobił to z większą klasą. Wyrwał Constantina z dotychczasowych uwikłań i wysłał go do USA- jednocześnie wplątując w szaloną kabałę. Na dobry początek wtrącił go do więzienia. Historia Azzarello zamknęła się w czterech wydaniach zbiorczych. Pierwszym tpb jest penitencjarna miniseria zilustrowana przez Corbena. Można ją czytać w oderwaniu od pozostałych ale zalecana jest lektura całego runu, nawet jeśli miałaby to być jedyna przygoda z Hellblazerem.

HELLBLAZER: HARD TIME
scenariusz: Brian Azzarello
DC Vertigo 2000

Kolejną okazją do wspólnej pracy była miniseria Banner. Jest to jeden z niewielu komiksów Corbena opublikowanych w Polsce. Zebrał u nas dość słabe recenzje ale nie oszukujmy się - nie jest to szczyt możliwości obu autorów. Co ciekawe w USA seria była hitem i weszła do Hulkowego kanonu. Cytat z Bannera spowodował u mnie jeden z nielicznych uśmiechów podczas seansu filmowych Avengersów.

BANNER
scenariusz: Brian Azzarello
Marvel 2001


Wydawałoby się, że rysowanie komiksów o napakowanych olbrzymach pokroju Hulka jest tym w czym Corben sprawdza się najlepiej. Jednak okazało się, że brutalna bandycka historia jak w Hellblazerze wyszła artystycznie korzystniej niż Sałata okładający się na pustyni z Doktorem Samsonem. Pogodzeniem obu trendów miała być do tej pory ostatnia z miniserii nad którymi wspólnie pracowali Azzarello z Corbenem.

Luke Cage (Power Man - listek figowy Marvela, jeden z koncesjonowanych Afroamerykańskich superbohaterów) jest typem osiłka rozwiązującego swoje problemy serią taktycznych zagrywek (i okazjonalnych mordobić) pomiędzy posiedzeniami w barze. Lakoniczne odzywki, oszczędna motoryka i kontemplacja własnego odbicia w lustrze to cechy jakimi obdarzył bohatera scenarzysta miniserii opublikowanej w imprincie MAX. Corben ładnie podkreślił je swoją kreską wydatnie wspartą kolorami. Jose Villarrubia jest bardzo dobrym kolorystą z którym Corben pracował nie raz. Na potrzeby seii udatnie nawiązał do stylu wypracowanym przez rysownika w latach '80. 

CAGE jest pastiszem gangsterskiej opowieści i parodią stylówy gangsta. Przeciwnikami klocowatego bohatera są pomniejsi marvelowscy łotrzy: Tombstone i Hammerhead, którzy będąc podwórkowymi królami zbrodni nie mają startu do Kingpina. Nic dziwnego, że Luke Cage może wykiwać ich w przerwie na siku. Kreacja wyszła bardzo fajnie. Co prawda nie znajduje się w oficjalnym marvelowskim continuity ale Bendis pisząc kolejne przygody Cage'a puszczał do czytelników oko, że nie ma nic przeciwko wyczynom Azzarello i Corbena. 
Warto się zapoznać z tymi komiksami. Przynajmniej po to aby uświadomić sobie jak bardzo główny nurt wchłonął coś co wcześniej mogło funkcjonować tylko w undergroundzie. Bo to nie Corben nagiął się do wymagań majorsów ale mainstream dorósł do czegoś co artysta z powodzeniem robił od lat.

CAGE
scenariusz: Brian Azzarello
Marvel 2002

5 comments:

Kris said...

Dzięki za wieści ze świata Corbena, świetna robota! Pozdrawiam!

Maciej Pałka said...

Dzięki za miłe słowa.
Temat to samograj na długie lata.

Anonymous said...

"Pod koniec lat '90 w galerii magazynu "Fantastyka" ukazała się prezentacja corbenesek stworzonych bodaj dla Penthouse Comix. Renderowane komputerowo przygody Dena nie przypadły do gustu redaktorowi(...)"
To nie był Den tylko Denz - kontynuacja Dena z nowym bohaterem. Ówczesny redaktor graficzny Andrzej Brzezicki, który był odpowiedzialny za "galerię" Fantastyki" napisał wtedy jakieś głupoty o Corbenie - że Corben zrobił tylko szkice, a reszta została wygenerowana na komputerze przez innych grafików - co jest kompletną bzdurą, bo Corben swoje komiksy zawsze wykańczał i kolorował sam (z wyjątkiem tych dla Marvela) i Denz to też w 100% jego grafika. Zresztą na kompie robił już komiksy pod koniec lat 80-tych...
Maciej W.

Maciej Pałka said...

Dokładnie! Chodziło o DenZ (który był publikowany w Penthouse Comix).

Filip said...

W 3 zeszycie Cage'a strasznie mnie wzięła scena kiedy barmanka poderwała bohatera a później już przebitka jest na poranek kiedy robi im jajecznice, i przy okazji przypomina mu jak ma na imię. Mega zmysłowe 4 strony ( kadr z zaglądającą panną do lodówki full sexy ). Do tego pomnikowy sposób rysowania ciał. Poezja. Corben świetnie rysuje murzynów. Pamiętam, kiedy wyszedł w latach 90-tych Batman Black & white, to po komiksie Corbena byłem przekonany, że rysownik musi być czarny, inaczej tak "madafakersko" by nie rysował czarnych. To były słodkie czasy domysłów "kto jak wyglądał" bez googla. Cieniowanie u Corbena - to kolejna rzeczy, która obok posągowości postaci tu mnie bierze, no i dzikie skróty perspektywiczne. Świadomie powykrzywiane. Widać że gdyby nie Corben to Bisley na przykład nie rysował by tak jak rysuje, szczególnie widać to w tej pojechanej perspektywie ciał i obiektów. Zajebisty twórca. pzdr.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...