Sunday, March 9, 2014

cONANIZM (vol.2) - Starr The Slayer (2009)

W 1970 roku Marvel zaczął publikować komiksowe przygody Conana. Nie wszyscy jednak wiedzą, że chwilę wcześniej, jeszcze przed nabyciem praw do tego bohatera, firma zleciła wprawkę aby przetestować jak Roy Thomas i Barry Windsor-Smith poradzą sobie z czekającym na nich zadaniem. Tą wprawką był Starr The Slayer, barbarzyński król-wojownik, który z umysłu pisarza Lena Carsona przedostaje się do naszej rzeczywistości. Gdy okazało się, że Thomas i Smith są właściwymi twórcami na właściwym miejscu nadszedł czas Conana zaś jedyną pamiątka po Starrze były pożółkłe strony antologii "Chamber of darkness".

Postać wrócił do życia Warren Ellis w wydanym w 2008 NewUniversal. W obszarze moich zainteresowań leży jednak czteroczęściowa miniseria imprintu MAX, w której za podróbę Conana wzięli się Way, Corben i Villarrubia.

Fabuła formalnie jest sprytnie zakręcona. Tym razem pisarz Len Carson nie dość, że wymyślił (wyśnił) postać Starra to sam jest bohaterem pieśni wykonywanej przez minstrela w świecie fantasy. Co więcej, zostaje przeniesiony do tego obcego świata aby... zabić herosa. Tymczasem Starr, dość naiwny barbarzyńca, naraża się możnemu Trullowi w efekcie czego traci wolność i musi walczyć o swoje życie jako gladiator. Toczy szereg walk, trenuje, znajduje nieodwzajemnioną miłość, jest obiektem napastowania seksualnego, buntuje się, ucieka i w końcu toczy wielką batalię ze swoimi prześladowcami. Oczywiście, w zakończeniu znajduje się maleńka furtka na sequel...
Wszystkie te wymienione wydarzenia są idealnym poletkiem działania dla wyczynów Corbena. Właściwie cała ta historia jest pod niego skrojona.  Len Carson jest parodystyczną wersją Roberta E. Howarda, któremu udało się odnieść sukces produkując pulpę, a który podobnie jak Philip K. Dick ma niespełnione aspiracje do tworzenia wielkiej literatury. Scenarzysta pokazuje nam Corbena i zdaje się mówić - tak to się robi! Muły, miecze, mózgi, krew, szczucie cycem!

Ale to za mało.

U Corbena fantasy zawsze było podszyte groteską i czarnym humorem ale również grozą i niepokojem. Humor raczej z gatunku tych upiornych, śmiech często zamierał w gardle. Starr to niestety parodia i krotochwila.

Szkoda.


STARR the Slayer

scenariusz: Daniel Way
rysunki: Richard Corben
kolory: Jose Villarrubia

MARVEL 2009

No comments:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...