Thursday, October 4, 2012

Jak się bawić?


Polskie środowisko komiksowe jest zakompleksione i zawistne (lub jak chce Michał Boromir - perwersyjne i poryte). Po dekadzie walki w podziemiu Internetowych forumków przyszła pora na rozliczenia i pretensje kombatantów. Jedni stają tam gdzie wtedy stało zomo, inni płaczą w bezsilnym żalu do całego świata. Jeszcze inni szykują kwity na resztę. Gdy dwa lata temu pojawił się w Przekroju artykuł o kosie Mistrza Rosa z Mistrzem Polchem za donos "oni kradną papier" było trochę śmiechu. Ciekawe, komu będzie do śmiechu za kolejnych dziesięć lat gdy do gardeł skoczą sobie obecni komiksowi luminarze? Inna sprawa, że podziały są kwestią jak najbardziej naturalną. Gdy broniliśmy okopów Świętej Trójcy łączyła nas miłość do komiksików. Po latach wyszło, że ta miłość przejawia się różnie. Można zatem komiksy "zbierać, czasem też je czytać, pisać, rysować, wydawać, składać, literować, tuszować, sprzedawać..." Można oczywiście łączyć te funkcje ale nie znaczy że z każdą grupą miłośników ulubionego medium można i koniecznie trzeba się identyfikować i solidaryzować. Gdy dochodzi kryterium treści (jeśli ktoś akurat czyta) to mamy polaryzację od kolekcji Maczete aż po chamskie andergrandy.

Czynnikiem najbardziej antagonizującym polskie komiksowo jest (moim zdaniem) brak przejrzystości. Sytuacja polskiego komiksu opiera się na grze pozorów i wzajemnych podchodach w godowym tańcu chowu wsobnego. Szczerze przyznaję, że z autopsji wiem, że im większa poza i lans, tym większa frustracja kryje się w tle. W drugą stronę jeszcze gorzej - hasło "róbmy swoje" często jest interpretowane opacznie. Smuteczek.

Do rzeczy. 
Postanowiłem udostępnić poradnik jak wyjść z getta do galerii. Teza jest wałkowana do usrania ale kwestia techniczna to wielka tajemnica dostępna wybrańcom. Wbrew pozorom rzecz nie jest taka trudna jak by się wydawało. Właściwie wszystko można zorganizować w trybie DIY. Posłużę się przykładem swoich dwóch ekspozycji, które uświetniały obchody mojego dziesięciolecia pracy twórczej.

Jako rozbiegówka zagadnienie:
1. Jak zorganizować wystawę podczas MFK(iG)?

Banalnie prosto. Trzeba zrobić wystawę w terminie gdy odbywa się festiwal i najlepiej wcelować z wernisażem w pierwszy weekend października. Podesłać info do organizatorów, którzy z automatu takie komiksowe wydarzenie wpisują do rozkładu jazdy imprezy.
W ubiegłym roku szczęśliwym zbiegiem okoliczności moja wystawa "10 lat z wariatami" załapała się w ten sposób na sam początek programu i faktycznie (choć zupełnym przypadkiem) mogła być odczytana jakby otwierała MFK. Wiadomix, że w mediach podłapano coś z początku listy - chwyt retoryczny znany od czasów dinozaurów.

Taka wystawa może być zainstalowana wszędzie: w prywatnym mieszkaniu, na ulicy, w bibliotece, w domu kultury, w szkole, w knajpie, w toalecie... Dla mnie jedynym problemem była odległość więc w roli kuratora wspomógł mnie kolega Lodzermensch Robert Popielecki. Zagadałem do niego w tej sprawie pół roku wcześniej i on już wszystko załatwił, wydrukował, powiesił gdzie trzeba, sxerował katalog i kupił szampana na wernisaż. Przyjechałem na gotowe. Taki kurator to prawdziwy skarb. Przy okazji, niniejszym jeszcze raz dziękuję.

Przejdźmy na wyższy level:
2. Jak zorganizować profesjonalną wystawę w galerii? 

Taka wystawa jest nieco trudniejsza, bo sama w sobie ma być wydarzeniem więc odpada opcja podpięcia pod większą imprezę. Chociaż, w sumie można przecież uśmiechnąć się do jakiegoś kongresu kultury, biennale sztuki, nocy kultury, festiwalu poezji... tak jak to zrobiliśmy z Dominikiem Szcześniakiem w ubiegłym roku przy okazji akcji billboardowych. Czyli - można sobie tak ułatwić sprawę.

Drugą trudnością jest miejsce. Ma być GALERIA! W końcu wychodzimy z getta.
Przez całe lata '90 komiksiarze (często po ASP) nie wiedzieć czemu tułali się po domach kultury i bibliotekach. Wytworzył się mental biednego krewnego, jakby przestrzeń galerii była tabu. Nie pomagały nobilitacje w stylu "przełomowego" Comix'sage, które odrzucały otoczką bufonady i zarezerwowania galerii dla malarzy wychuchanych w pracowniach na ASP. Lansowanie Story artu jest o tyle fajniejsze, że nie stawia się na pierwszym miejscu warsztatu co jednak może skutkować forsowaniem innego rodzaju hochsztaplerki.

Mniejsza z tym. Wybieramy sobie galerię.
Przyjmujemy na klatę to, że w jakiejś mogą nas nie chcieć. Wchodzimy do cudzej piaskownicy więc nie czas na łzy.
Ja upatrzyłem sobie SoS sztuki. Ugadałem się z właścicielkami (Sylwią i Marzeną). Z terminem wcelowałem w Carnaval Sztuk-Mistrzów. Była to konieczność - Lublin jest miastem studenckim i latem wymiera.
Jak widać, podstawa to dobra miejscówka. SoS Sztuki jest galerią elitarną.
Już samo dotarcie do niej wymaga odwagi i jest miejską grą intelektualną o wysokim poziomie trudności.
Ponoć gps się gubi (budynek to centrum miasta, lokalizacja idealna).
Niebanalny wystrój wnętrz zapowiada prawdziwą artystyczną przygodę.
Pora na kwestie merytoryczne. Wystawa podobnie jak album powinna mieć pomysł, scenariusz, dramaturgię. Nie idziemy na łatwiznę. Ponadto, trzeba pamiętać że komiks w galerii nie służy do czytania. Inaczej - jak zaprezentować w przestrzeni galerii ALBUM? A jak zaprezentować w galerii na przykład "Lalkę" Prusa?
Owszem, da się.
To znaczy, tak myślę że na pewno się da.
Ale książki są do czytania a lepszym nośnikiem jest papier/tablet niż ściana.

Kolejna ważna sprawa - właśnie - ściana!
Wchodząc do galerii musimy zaistnieć jej kontekście. Powieszenie rządkiem 100 antyram z obrazkami (przy prezentacji albumu banalnie proste) świadczy o niezrozumieniu tematu. A już pokazanie w ten sposób przypadkowych prac mija się z celem. No, chyba że na celu mieliśmy "prezentację" ale wtedy idziemy ze swoimi planszami do domu kultury a nie zawracamy głowę galeriom.

Ja postawiłem pogodzić retrospektywę dychy w komiksowie z dyskursem o celowości wystawiania komiksów w galeriach. Czyli moim głównym tematem był komentarz do obecnej sytuacji polskiego komiksu. Totalna hermetyczność zagadnienia opakowana w atrakcyjną formę (komiksu - a jakże).
When you see it, you will shit bricks!
Kluczem do sukcesu jest dostosowanie dzieł do wnętrza. Tukej w wersji hardkorowej. 
Mural. Ponoć popularna forma. Mile widziana w przestrzeni galeryjnej.
Cała scena z pierwszego Degrengolandu ze sprytnie zaakcentowaną pointą
.
Metryczka pod dziełem sztuki.
Przy okazji doszliśmy do zagadnienia "zespoły twórcze a komiks autorski".
Plansze w antyramach? Bitch, please!
No dobra, sprawdzają się jako zapchajdziury.
Ewentualnie można ich użyć ironicznie (jak słone paluszki na wernisażu).
Jak duży format to na całego. Skill tapetowania przydaje się w czasach kryzysu.
Odpady z drukarni nie poszły na zmarnowanie.
Zakonotujcie sobie, żeby zawsze się podpisać!
Nawet nie wiecie jak bardzo jest to ważne.
Hint. Katalog. Tukej w wersji Zrób To Sam.
Zagrałem kilkoma formatami papierów i złożyłem fikuśnego zinka.
Dobry kawał Story Artu jest zawsze na miejscu w przestrzeni galeryjnej.
Jestem z siebie dumny. Serio, montując ten Story Art poczułem się stuprocentowym Artystą.
Nie ma to jak na plakatach swojej wystawy umieścić rysunki kolegów.
Pora na odpowiednią oprawę finisażu.
Dwa dni po wernisażu życie dopisało epilog.
...
The End
Koszta:
Właściwie są takie same jak przy produkcji zina. Drukarka, toner, jakieś farby. Jedzonko i popitka na wernisażu. W tym przypadku zamknąłem się w kwocie 100 PLN. Oczywiście nie licząc cennego czasu gdyż realizacja trwała około dwóch tygodni pracy po godzinach.

Truizmem będzie przypomnienie, że trzeba zadbać o jakiś feedback i dokumentację:
- artykuł w Kurierze Lubelskim
- kibicowanie w Ziniolu
- relacja z wystawy również w Ziniolu
- fotorelacja w magazynie LAJF

Filmik to też dobra pamiątka:
Podziękowania dla:
- Sylwii Piotrowicz i Marzeny Miszczuk-Głowackiej za oddanie mi ścian do dewastacji
- Daniela Gizickiego, Sebastiana Frąckiewicza, Piotrka Rulikowskiego i Tomka Mapeda za rozkminkę tematu wieszania się w galerii
- Kamila R. Filipowskiego i (jeszcze raz) Tomka Mapeda za farby, o które nie musiałem długo żebrać
- Roberta Zaręby za pudło z laleczkowymi odrzutami
- Dominika Szcześniaka za filmik, składanie katalogu i tekst do tegoż
- Pawła Wojciechowicza za obrazki, które przerysowałem
- Leszka Wicherka za ilustrację na plakat
- Roberta Popieleckiego za wystawę "10 lat z wariatami"
- Szanownej Małżonki za poczęstunek wernisażowy i cierpliwość

4 comments:

Bartek "godai" Biedrzycki said...

"Szczerze przyznaję, że z autopsji wiem, że im większa poza i lans, tym większa frustracja kryje się w tle."

Musiałeś o mnie wygadać całemu środowisku?

Maciej Pałka said...

Z autopsji - czyli pisałem o sobie.

Spell said...

Jeden z najciekawszych blogowych wpisów, jakie miałem ostatnio przyjemność przeczytać. A wiedza na pewno przyda się w przyszłości.

Tomek said...

Godai, robisz komiks o gołych cyckach, nie możesz nie odnieść sukcesu ;]

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...