Wednesday, December 5, 2007

ZAWŁASZCZAM!

Czasami po lekturze jakiejś książki, obejrzeniu filmu lub przesłuchaniu płyty która zrobiła na mnie duże wrażenie ogarnia mnie irracjonalne poczucie zazdrości. Z jednej strony, chciałbym się podzielić z innymi swoim "odkryciem", lecz jednocześnie chciałbym być odbiorcą uprzywilejowanym - jedynym. Jest to oczywisty paradoks, bo przecież sam mogłem się zapoznać z danym dziełem dzięki zaangażowaniu autorów i pośredników, którzy zadbali abym do niego dotarł. Im więc "towar" ma lepszą dystrybucję (czyli jest propagowany bardziej masowo), tym ja mam statystycznie większą szansę natknąć się na coś co będę odbierał jak skierowane tylko i wyłącznie do mnie. Głupie, ale prawdziwe (a co najważniejsze nie wykluczające własnych poszukiwań).Najlepszym przykładem jest wydanie przez Kulturę Gniewu "Black Hole" Charlesa Burnsa. Komiks otoczony był wielką famą już na długo przed wydaniem. Po publikacji zainteresowanie i entuzjazm wyrażany w recenzjach stale rośną. Bałem się rozczarowania, gdyż właściwie spotkałem się wyłącznie z (hurra) optymistycznymi opiniami. Nawet osoby, którym komiks nie podszedł wypowiadają się o nim z pewną dozą ostrożności, lub mają zastrzeżenia tylko do pewnego aspektu całości. Na szczęście obawy okazały się płonne. Niniejszym dołączam się do powszechnego zachwytu, bo jest to najlepszy komiks który czytałem w tym roku, a nawet jeden z najlepszych które przeczytałem w ogóle.

Jeśli miałbym się posłużyć skrótem myślowym, porównałbym fabułę do efektu który mógłby osiągnąć Stephen King gdyby został scenarzystą komiksów o X-menach (i gdyby był dobrym scenarzystą komiksowym). Mało tego, mam nieodparte wrażenie, że Grant Morrison pisząc New X-men w pewien sposób podpierał się pomysłem freaków podpatrzonym u Burnsa. Obok obecnych do tej pory w serii strzelających promieniami superludzi wprowadził rzeszę dziwolągów*, dla których mutacja była kalectwem i manifestowała się zazwyczaj w postaci deformacji ciała. Co do Kinga, to mam głównie skojarzenia z "Sercami Atlantydów", gdyż autorzy rozgrywają podobne motywy: pierwszych miłości, wyobcowania, wyrwania się z zaścianka i rozrachunku z narkotycznymi latami młodości w hipisowskich latach '70. Strzelania promieniami tu nie uświadczymy, a elementy "ponadnaturalne" (w tym wizje, których doświadczają bohaterowie) doskonale współtworzą klimat utworu.

Rysunkowo komiks Burnsa jest dowodem wielkiej wyobraźni i dyscypliny. Pomimo iż "Black Hole" powstawało dziesięć lat, jest bardzo spójne. Artysta konsekwentnie trzyma się swojego stylu. Narracja jest przemyślana i logiczna. Gdy w czasie jednej z ponownych lektur skupiłem się wyłącznie na kadrowaniu, zostałem oczarowany umiejętnością opowiadania historii prezentowaną przez autora. Na pewno nie jest to komiks najłatwiejszy w odbiorze, ale tam gdzie tylko można, na etapie formalnym opowiadania Burns podaje czytelnikom rękę. To co się dzieje głębiej w materii komiksu pozostawia pewną swobodę interpretacji, ale pierwsze kroki stawiamy prowadzeni przez autora.

W przypadku zabrania się za lekturę cegły takiej jak "Black Hole" ( 352 strony - w oryginale 12 zeszytów) niezbędna jest chwila skupienia i adekwatny sountrack. Co prawda sam autor zostawił kilka tropów, ale jak na przykład "Harvest" Neila Younga mógłby w kilku miejscach pasować, to już "Alladin Sane" czy "Diamond Dogs" Bowiego są chyba podpuchą (na co wskazuje dialog Chris i Marci) związaną z konfliktem wizerunku Bowiego jako odmieńca (swoistego protoplasty Marylina Mansona) z jego idącą wbrew scenicznemu emploi zdolnością muzycznej mimikry. Przywoływany na stronach komiksu Jimmy Hendrix też nie jest zbyt dobrym wyborem, gdyż jego utwory są tak klasyczne i ograne, że na pewno każdemu już dawno się z czymś kojarzą więc nie stanowiłyby dobrego tła muzycznego.

Ja postawiłem na "The Drift" Scotta Walkera, artysty również wywodzącego się z twórczego fermentu lat '60 i '70 ubiegłego wieku. Już jako nastolatek zaczynał grając w boysbandzie, a później konsekwentnie podążył swoją drogą jako awangardowy piosenkarz-songwriter. W kontekście głównej myśli przewodniej "Black Hole" - dojrzewania, wybór ostatniego dzieła Walkera wydał mi się interesujący. Miło się zaskoczyłem, gdyż pod "The Drift" album Burnsa "wchodzi" idealnie.

Oczywiście jeśli jesteśmy przygotowani na bad trip.


P.S. Kolorowe obrazki którymi ozdobiłem treść notki znalazłem w necie. Wydanie zbiorcze "Black Hole" ( w tym nasze polskie) jest czarno-białe. Przykładowe plansze tutaj.

* Wcześniej były co prawda Morlocki, ale kryły się po kanałach a nie stanowiły większość populacji homosuperior.

6 comments:

Anonymous said...

A mnie BH strasznie wymęczyło. Od strony graficznej, owszem, bardzo eleganckie, ale fabularnie i treściowo to mnie zamuliło. Jakiś znieczulony jestem na te problemy dorastania, widocznie zbyt świeże są dla mnie, aby jakoś specjalnie się nimi podniecać.

Taki pomnik postawiony nastoletniemu nihilizmowi.

Anonymous said...

a mnie "Black Hole" dotknęło do żywego. Może dlatego, że problemy dorastania są dla mnie odległą przeszłością, za którą coraz częściej tęsknię. A "The Drift" to bardzo dobry soundtrack do tego komiksu. Polecałbym też jego lekturę przy dźwiękach np. "Our Endless Numbered Days" Iron & Wine, "The Blue Notebooks" Maxa Richtera, czy "The Moon & Antarctica" Modest Mouse. Ale oczywiście to bardzo subiektywny soudntrack.

pozdrawiam
szymon

mika said...

Oglądając załączone obrazki stwierdzam, że kreska podanych artystów nie odpowiada moim gustom. Bardziej preferuje styl Gris'a Grimley'a :) Ale to już tylko moje upodobania. Może kiedyś zasięgne po któryś z ww komiksów. W wielu wyjątkach, gdy kreska jest dla mojego oka nieprzyjemna to jak zatapiam się w ciekawej fabule nie ma to już dla mnie znaczenia.

Anonymous said...

Oi, achei seu blog pelo google está bem interessante gostei desse post. Gostaria de falar sobre o CresceNet. O CresceNet é um provedor de internet discada que remunera seus usuários pelo tempo conectado. Exatamente isso que você leu, estão pagando para você conectar. O provedor paga 20 centavos por hora de conexão discada com ligação local para mais de 2100 cidades do Brasil. O CresceNet tem um acelerador de conexão, que deixa sua conexão até 10 vezes mais rápida. Quem utiliza banda larga pode lucrar também, basta se cadastrar no CresceNet e quando for dormir conectar por discada, é possível pagar a ADSL só com o dinheiro da discada. Nos horários de minuto único o gasto com telefone é mínimo e a remuneração do CresceNet generosa. Se você quiser linkar o Cresce.Net(www.provedorcrescenet.com) no seu blog eu ficaria agradecido, até mais e sucesso. If is possible add the CresceNet(www.provedorcrescenet.com) in your blogroll, I thank. Good bye friend.

Anonymous said...

ja, ja...ausweis!! lol

Anonymous said...

ech, ja niestety czuję zazdrość po przeczytaniu każdego dobrego komiksu.

co najgorsze, ostatnio zacząłem nawet czuć ulgę, po przeczytaniu komiksu kiepskiego...

no. jak widać dokładnie zbadałem pierwsze zdanie tej notki i dalej nie mogę, boję się, bo nie chcę nawet najmniejszego spoilerka zanim nie przeczytam BH, który od MFK czeka na święta bądź ferie!

lecz gdy to zrobię, na pewno tu wrócę!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...