
Długo się nad tym zastanawiałem i nadal nie znam odpowiedzi. Z papieru (choćby takiego zaxerowanego) ani myślę zrezygnować. Skłaniam się jednak do częstszego publikowania w sieci, czego przykładem jest Degrengoland oraz występ w nowym numerze internetowego art-zinu
KOFEINA. Poniekąd jest to dla mnie powrót do korzeni, bo przecież w komiksowie zaczynałem od
wydawania art-zinka.
Do KOFEINY zaprosił mnie
Michał Misztal, który bardzo aktywnie zajął się rozwojem komiksowego działu tego magazynu. No i jak na pierwszy raz, wyszło rewelacyjnie. Są rysunki (Lagu, Mei, Otu) i artykuły. Mam nadzieję, że zagrzejemy miejsce na łamach na dłużej.
Ze swojej strony zaserwowałem odgrzanego kotleta w postaci legendarnego pierwszego odcinka
Destylucha (narysowanego do scenarka Bartka Sztybora). Komiks oryginalnie ukazał się prawie pięć lat temu w JEJU. Na potrzeby publikacji w KOFEINIE zmieniłem liternictwo. W końcu wygląda to tak jak powinno. Nie miałem większych oporów przed puszczeniem starego materiału, bo wątpię aby czytelnicy art-zina kiedykolwiek wcześniej natknęli się na ten komiks. Mile zdziwiłbym się jakby wcześniej czytali jakiekolwiek komiksy. Chociaż, tutaj zapewne się mylę. Inaczej, skąd dział komiksowy dostałby zielone światło?
W każdym razie, dokładamy kolejną cegiełkę do pracy u podstaw i wyściubiamy nos poza fandomowe getto. Być może lądując w innym. Tymczasem, do komiksowa wtargnęli cichociemni w osobach trzech nowych redaktorów
Najkolorowszych Zeszytów. Co prawda, transfer Stiga
zapowiadałem już miesiąc temu, ale niespodzianką było dla mnie to, że komandosów będzie trzech. Jeśli nic nie wstrząśnie środowiskiem, to właśnie akces do Najkolorowszych Maćka G., Marcina Z. i Krzysztofa W. będzie dla mnie jednym z wydarzeń roku. Dlaczego? Wystarczy poczytać ich teksty aby powróciła nadzieja na napływ świeżej krwi do skostniałego fandomowego truchła.
Z fajnych njusów i emo konkluzji:
Komiksowy dodatek do Gazety Wyborczej zyskał (w końcu!) uznanie środowiska w postaci wyróżnienia w kategorii PRASA podczas
Story Art Review of Ligatura 2011. Cieszy mnie to, aczkolwiek łyżką dziegciu jest dla mnie, że o wyróżnieniu dowiedziałem się długo po fakcie gdzieś z Internetów. Podczas festiwalu odbywała się prezentacja części projektów i żałuję, że nie miałem szansy dorzucenia swoich trzech groszy. Przy całej radości z docenienia pracy, czuję że zostałem potraktowany instrumentalnie. Smuteczek.