Tuesday, June 26, 2007

DOM ŻAŁOBY 4 - polizany

Pierwsza konkretna recenzja DŻ4 pojawiła się na loliPOPie. Piotr Sawicki w swoim tekście postawił omawiany zeszyt na wyższej półce komiksów które nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań. Jednocześnie wypunktował mielizny i obnażył skróty (sztuczki i asekuranckie patenty autorów), które przeszkadzały mu w odbiorze komiksu jako czytelnikowi. Wielkie dzięki za tą recenzję. Na pewno wyciągnę z niej wnioski.

Oryginalnie tekst możecie przeczytać sobie tutaj. Jak zwykle pozwoliłem sobie zacytować artykuł i wkleić poniżej.



W świecie emocji bez pokrycia

Piotr Sawicki


Oto kolejny owoc fermentu zwanego „młodym polskim komiksem”. Cechy tego nurtu, rozwijającego się prężnie już od kilku lat, są następujące: eskapizm – ucieczka od rzeczywistości, która jeśli już dochodzi do głosu, to tylko w postaci koturnowo odmalowanej historii najnowszej (vide: fala komiksowych laurek na cześć papieża, Solidarności, Poznania walczącego z sowieckimi czołgami i Popiełuszki), poza tym nieudolność scenarzystów w materii rozplanowania szerszych i bardziej zajmujących struktur fabularnych. Konsekwencją tej ostatniej jest próba posklejania opowieści z anegdotycznych, donikąd nie prowadzących epizodów. Na barkach rysownika spoczywa zadanie zatuszowania owej łataniny, za pomocą jak najbardziej ekspresyjnej, wstrząsającej szaty graficznej, tak aby gotowy produkt na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie pełnowartościowego dzieła sztuki. Zatem każdy, kto miał styczność z „Achtung Zelig” Rosenberga i „Esencją” Janusza (oba z rysunkami Gawronkiewicza), „Nadzwyczajnymi” Wojdy i Ostrowskiego czy komiksami duetu Kowalski-Gosieniecki, może przewidzieć, z czym z grubsza będzie miał do czynienia podczas lektury „Domu żałoby”.

Przy czym trzeba mieć na uwadze, że Maciej Pałka, mimo ewidentnego talentu, nie sięga poziomu np. Gawronkiewicza. Często gubi perspektywę, proporcje czy choćby czytelność przekazu. Narracja idzie siermiężnie, toteż rysownik, by się jakoś wybronić, co rusz stosuje swój popisowy numer: wielkie, munchowskie niemal zbliżenia brzydkich i pomarszczonych, zniszczonych emocjami twarzy bohaterów. Robią one rzeczywiście duże wrażenie i czytelnik może nawet da się oczarować, nim po przewertowaniu kilkunastu stron zacznie się zastanawiać, o jakie tu właściwie emocje chodzi.

Bo w samej materii fabularnej jest ich niewiele. Jak to często bywa w polskim komiksie, obracamy się w sferze całkowitej abstrakcji, napoczętych szkiców opowieści, w których najciekawsze są pojedyncze sceny. Taka fragmentaryczność – skupianie całej energii na fajerwerkach graficznych, na wyabstrahowanych z całości epizodach – sprawia, że podczas lektury czytelnik ma wrażenie snujstwa, nie zaś konsekwentnej narracji; świadkuje pojedynczym scenom, ale na koniec ma trudności ze zwyczajnym streszczeniem fabuły. Czy przy podobnym braku ciągłości i dynamiki ktokolwiek zainteresuje się serią na tyle by, po przeczytaniu jednego odcinka, czekać z utęsknieniem na następny? Cykl o „Nadzwyczajnych” nie zabawił na rynku zbyt długo. Również kultowy w swoim czasie magazyn „Produkt”, odkąd zaczął publikować komiksy w tym stylu, stawał się coraz mniej kultowy aż zamknął działalność. „Dom żałoby” dobił na razie do zeszytu czwartego, i choć nie życzę źle ani autorom ani wydawcy, nie znajduję na tych 32 stronach żadnego – logicznego czy emocjonalnego – poparcia dla idei zapoznania się z całym cyklem.

Konieczności odpowiedzi na pytanie „o co w tym komiksie chodzi”, autorzy wywinęli się bardzo sprytnie, umieszczając akcję w świecie, w którym generalnie nic nie ma sensu, który nie potrzebuje kontekstu, bo jest utkany z miszmaszu marzeń żyjących w nim ludzi. Pomysł to nawet frapujący – o ile da się go rozwinąć we frapującą historię. Jednak w tym wypadku robi on za licencję, mającą autora scenariusza zwolnić od konieczności jego konstruowania. Szczęśniakowi nie brak wprawdzie literackich pomysłów – tu i ówdzie potrafi ująć czytelnika ciekawym dialogiem czy nawet całą sceną (prolog!) – ale po co, na co i dokąd to wszystko zmierza, nie wiadomo. Może dowiemy się z następnych odcinków.

W jednym należy oddać sprawiedliwość autorom „Domu żałoby”. Fabularne i intelektualne snujstwo, które na początku złośliwie porównałem do artystycznego fermentu, nie dotyczy wyłącznie komiksu, ale rzutuje na całokształt polskiej kultury popularnej z kinem włącznie (a właściwie to przede wszystkim). Czym to wytłumaczyć? Powołanie się na lenistwo jako narodową cechę Polaków nie będzie ani słuszne ani tym bardziej sprawiedliwe, jeśli weźmiemy pod uwagę, jakiego nakładu pracy – często stricte hobbistycznej, nieodpłatnej – wymaga stworzenie albumu komiksowego. Bardziej stoi za tym faktem podświadome przekonanie, że gotowy wyrób raczej nie zajrzy pod strzechy – wszak 400 egzemplarzy to nakład, którym można co najwyżej obdarować najbliższych krewnych. A ci będą zadowoleni tak czy inaczej. Tak długo, jak komiks w Polsce pozostanie wąską specjalizacją środowiskową, trudno będzie wymagać od twórców odpowiedzialnego podejścia do tego medium.




No comments:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...