Szanowni Czytelnicy.
Specjalnie dla Was, moi kochani powracam do idei niezwykle ekskluzywnych wywiadów z moimi kolegami. Po
Mateuszu Liwińskim i
Arku Klimku przyszła pora na
(werble)
wywiad z Dominikiem Szcześniakiem.
Z Dominikiem znam się nie od dziś, ale jakoś tak się złożyło, że ostatnio nie mieliśmy okazji pogadać sobie na spokojnie.
Niniejszym nadrabiamy zaległości, bo okazja jest ku temu niepoślednia. Zapraszam do lektury:
Pała: W kwietniu 2005, przy okazji 40 numeru Ziniola zawiesiłeś wydawniczą działalność na ziniowym poletku. Co Cię skłoniło do reaktywacji tego tytułu?
Luco: Kilka powodów można by nazbierać. Zobaczmy... Po pierwsze, popadłem wraz z Otoczakiem w sentymentalną dyskusję na temat zinów, magazynów... komiksów, filmów, Monty Pythona, podróży w czasie, życia... wszystkiego po trochu właściwie. I stwierdziliśmy wspólnie, że warto byłoby coś zrobić w temacie komiksowym. Od razu więc odkurzyłem sobie temat xero, chcąc przystąpić do podobnego jak niegdyś działania, lecz okazało się, że mało kto w czymś takim chciałby dzisiaj, w epoce ładnego druku, publikować. No więc padł pomysł magazynu. Timof włączył się w akcję jako wydawca i siup.
Jeśli chodzi o inne niż sentymentalne powody, to na pewno wymieniłbym tutaj jakąś wizję magazynu, która mi się kołatała po głowie jeszcze od czasów "Zinia" i chęć wprowadzenia jej w życie. Czułem niedosyt papierowej treści publicystycznej, a serwisy netowe w żadnym, najmniejszym nawet stopniu mi tego niedosytu nie rekompensowały.
P: Możesz przybliżyć swoją wizję magazynu komiksowego? Swego czasu, byłeś przedstawiony przez Witka Tkaczyka jako jego następca przy zreformowanym AQQ (z czego ostatecznie nic nie wyszło). Czy nowy Ziniol będzie jakoś nawiązywał do tego pisma? I jak się będzie miał do swojego wcześniejszego kserowanego wcielena?
L: Wizja nie wizja... generalnie to, w jaki sposób robiłem "Ziniola" było swego rodzaju moim osobistym złotym środkiem. Mówię tu o stronie technicznej. Teraz składem zajmuje się timof i w sumie zdaje się nawiązywać momentami do tego starego "Ziniola", co mnie bardzo cieszy, ale z drugiej strony pewne rzeczy robi po swojemu. Bo tak w ogóle to przecież nie jest już tylko moje dziecko. Poza tatusiem, zin na literkę z (teraz już magazyn na literkę z), zyskał mamę i ze dwie ciotki, więc siłą rzeczy będzie odbiegał od swojego "kserowanego wcielenia" jak to określiłeś.
Natomiast jeżeli chodzi o nawiązania: ktoś określił formułę nowego "Ziniola", jako pośrednią między "AQQ" a "Produktem" i to mi się wydaje dość trafne. Co prawda daleko nam do jednego i drugiego pisma, ale pewne patenty, jakie uskuteczniali Witek, czy Śledziu, były na tyle świetne, że głupio by było je teraz ignorować.
P: Wspomniałeś o nowym standardzie edytorskim zinów. Po zawieszeniu Ziniola i zaprzestania wydawania innych kserowanych zinów których geneza sięga końca lat '90 (KGB, Katastrofa) pustkę natychmiast wypełniły nowe produkcje. Niejakim pogrobowcem Ziniola (przynajmniej pod względem formy wydania i reakcji czytelników) było JEJU. Pismo Tomka Pastuszki nadało ton zinowej scenie komiksowej. Następnie pojawiły się: Maszin, B5, Kolektyw, Hardkorporacja. Ostatnio nasz wspólny znajomy Piotrek Pruszczyński razem z Mikołajem Spionkiem i Jankiem Kłosowskim wypuścili pierwszy numer Pirata. Od czasu "Opowieści tramwajowych" mamy też do czynienia z zauważalną tendencją zinów jako antologii tematycznych.
Jaka jest Twoja opinia o nowych zinach i magazinach? Czy coś Ci się może w nich wybitnie podoba, lub wręcz przeciwnie - odrzuca? Czy w ogóle śledzisz co się dzieje w tym temacie?
L: Staram się śledzić, chociaż generalnie po "Ziniolu" zrobiłem sobie dość długi odpoczynek. Pamiętam że z tej zinowej anabiozy wyciągały mnie produkcje Mikołaja Tkacza - zwłaszcza te małe, świetne albumiki, które produkował, chociaż "Maszin" również był niezły. Z resztą wymienionych przez Ciebie zinów także jestem zapoznany, mniej lub bardziej. Generalnie fajnie, że wychodzą, a niefajnie, że są tak nierówne, jak są. Wiesz, ja żywię sentyment do tej formy publikacji, więc zawsze będę doceniał, że komuś się chce je produkować i znosić zalew krytyki ze strony internetowych specjalistów. Dobrze, że nadal ziny robione są z czystej radości tworzenia, bez żadnego sztucznego napompowania. Szczera sprawa.
Natomiast, co mi się nie podoba w zinach to ta właśnie ich tematyczność o której mówisz, ale to może dlatego, że nigdy nie byłem jej zwolennikiem (chociaż ups: zdarzyło mi się zrobić tematyczne numery ziniola - o kotach i z komiksami niemymi). Pokazuje ona, że brak u nas profesjonalnych scenarzystów, którzy poradziliby sobie z takimi wyzwaniami jak na profesjonalistów przystało, czyli z palcem w nosie.
P: Przeglądając stare numery Ziniola zwraca uwagę imponująca ilość współpracowników (od Paartu po Otoczaka*). Większość z nich funkcjonuje w komiksowej branży i publikuje.
Co cieszy, w końcu zaczęły się pojawiać polskie albumy czyli coś na co czekaliśmy całymi latami. Również "narybek" który zaczynał później już debiutuje dłuższymi formami (Asu, Głowonuk). Wydaje mi się, że rodzimy komiks pomimo głównie amatorskiej produkcji nigdy nie był w lepszej formie. Jakie jest Twoje spojrzenie na to zjawisko, którego jesteś przecież częścią.
L: Zgadzam się co do formy polskiego komiksu. Tutaj akurat spora zasługa timofa, który mimo tych wszystkich abnegatów konsekwentnie wydaje polskich twórców z totalnie różnych bajek. I dobrze robi. Wydaje mi się, że ta amatorskość produkcji, o której mówisz, to jest sprawa powiązana tylko i wyłącznie ze szczerością przekazu. Nie odważyłbym się w większości przypadków na określenie tych prac mianem amatorskich. Każdy twórca dobiera sobie własne środki, jakimi chce coś przekazać czytelnikowi i to jest jego konkretny, konsekwentny wybór. A to, że większość operuje w quasi undergroundowych klimatach to już specyfika kraju. W innych państwach proporcje między mainstreamem a podziemiem rozkładają się pewnie inaczej i możnaby spokojnie wyekspediowac połowę naszych twórców za granicę, żeby równowaga jako taka się pojawiła. Ale jest, jak jest. Amatorscy to są natomiast krytycy, czy recenzenci komiksowi w naszym kraju, którzy często czytają bez zrozumienia i tutaj to polski rynek komiksowy ma konkretny ból rzeczywiście, natomiast jeśli chodzi o komiksy, jest bardzo wporzo. Fajnie, że również ludzie związani niegdyś z "Ziniolem" działają aktywnie. Dobrze, że powraca Rafał Trejnis, który fantastycznie rozwinął swoje umiejętności. Świetnie poradził sobie Otoczak z "Bi-bułką", choć ten komiks został ostro zjechany przez jajogłowych analityków z forów netowych. Olaf wymiata niesamowite rzeczy, Dennis powraca ze swoim blogiem... trochę szkoda mi utraty kontaktu z Bartkiem Kurzokiem, który znakomicie radził sobie w absurdalnej krótkiej formie. Z innej beczki, taki np. Adam Święcki - czytałem ostatnio "Szeptuchę" i to już nie są te podejrzane próbki, z którymi mieliśmy do czynienia kilka lat temu, tylko normalny, rasowy komiks. Sporo rysowników się wyrobiło i pewnie mnóstwo jeszcze się wyrobi.
A co do różnorodności współpracowników starego "Ziniola" to taka polityka łączenia jest mi bliższa niż małe polskie wojenki komiksowe. Przez 3 lata żyłem sobie w anabiozie, a kiedy z niej wylazłem to taki obrazek mi się pojawił, że się każdy z każdym żre. Teraz to mi się wydaje bez sensu, chociaż rozumiem to zjawisko, bo sam też się kiedyś żarłem, jak tylko mogłem. Ale wyrosłem.
P: Pojęcie "Amatorskie" chciałem raczej przedstawić w opozycji "zawodowym", czyli formie zarabiania na życie. Nie miałem na myśli poziomu artystycznego, bo jest to temat na odrębną (doświadczenie mówi mi, że jałową) dyskusję.
Co do Bi-Bułki, to nie zapominajmy że album ten został doceniony przez czytelników, którzy wybrali go komiksem grudnia 2007 na Polterze :) Czyli jednak sukces!
L: Nie zapominam o tym fakcie. Cóż, czytelnicy to w końcu nie tylko ludzie udzielający się na forum czy recenzenci portali internetowych, więc ten wynik mnie nie dziwi, he he. To zresztą bardzo sympatyczne, w kontekście pomyj, jakie wylądowały na tym komiksie tu i ówdzie.
Co do niezawodowstwa to widać w ferworze walki nie zakumałem w pierwszym momencie. Rzeczywiście, przy niedochodowości takiego przedsięwzięcia, jakim jest komiks w Polsce, mamy ich teraz sporo i jest w czym wybierać. O to w sumie chodzi. Jest ok.
P: Jest coraz lepiej. Przy odpowiedniej motywacji można sporo zdziałać a "jedynym" ograniczeniem są względy finansowe. Tutaj dużym ułatwieniem jest jak wspomniałeś podejście wydawców. Sam właśnie finalizuję projekty zaczęte jeszcze kilka lat temu i zamykam jakiś etap komiksowej działalności. Ty wyszedłeś chyba na prostą (w kontekście wydania albumów z szuflady) przy poprzednim zeszycie Domu Żałoby. We wstępie do zbiorczego wydania Czakiego napisałeś, że narysujesz kontynuację tej opowieści jak tylko wyjdzie kolejny numer Ziniola. Trzymasz się tego postanowienia?
L: Cholera, że też właśnie Tobie zachciało się wywiadu ze mną. Jestem pewien, że nikt inny nie wyciągnąłby tego pytania z rękawa. Cóż... nie będzie kontynuacji. Na usprawiedliwienie swojego niewywiązywania się z obietnic powiem jedynie, że bardzo złe przyjęcie, z jakim spotkała się narysowana przeze mnie druga część "Czakiego" spowodowało, iż powziąłem decyzję o braku kontynuacji. W "Ziniolu" będzie wiele fajniejszych niż moje bazgroły rzeczy.
P: Może fani Ci wybaczą. Tymczasem kolejne zeszyty "Domu Żałoby" w odróżnieniu od kontynuacji "Czakiego" to jak najbardziej poważna sprawa. Kiedy możemy spodziewać się kolejnych odcinków? Ile ich ostatecznie planujesz i czy ustaliłeś już jakiś wstępny harmonogram? Jakie masz jeszcze plany wobec tej serii?
L: Z "Domem żałoby" sytuacja jest taka, że nieregularność która zachodzi właśnie między szóstym a siódmym zeszytem, jest moją winą. Złapałem zbyt wiele srok za zbyt wiele ogonów i trochę nie mogłem się w tym połapać. Na szczęście, jestem na etapie eliminowania kolejnych srok i lada dzień wznowię pracę nad "Domem żałoby". Planowo będzie 10 odcinków, a więc powoli zbliżamy się do finału serii. Co do przyszłości, to prawdopodobnie po zakończeniu sezonu pierwszego weźmiemy trochę na wstrzymanie. Co prawda mam w głowie jakieś pomysły na kontynuację, ale wolałbym działać na tym polu bez ciśnienia. Pozostaje jeszcze kwestia popularności i sprzedawalności serii - jeśli projekt ten będzie nieopłacalny, to te moje plany można będzie spuścić w sedesie. Tak więc nie ma co wybiegać za bardzo w przyszłość. 10 odcinków i basta na razie.
P: Kwestia komercyjnego powodzenia przy tak niskim nakładzie i minimalnej promocji jest raczej niestety przesądzona. Pomimo wysiłków KG i timofa, rysowanie komiksów w Polsce to hobby. Być może wersja zbiorcza w hc i kolorze, o której przebąkiwał już oficjalnie timof miałaby większe szanse powodzenia? Z tym, że zanim powstanie materiał na wydanie komiksowej cegły, najpierw ktoś musi narysować te ponad 200 plansz. I forma wydania zeszytowego wydaje się wówczas być jak najbardziej na miejscu, bo nie wierzę że ktoś podjąłby się takiego wyzwania. Błędne koło.
Odnośnie formy graficznej "Domu Żałoby": Rudowskiemu i Ronkowi udało się stworzyć bardzo sprawny tandem. Widać, że ich współpraca służy komiksowi. Czy będą razem tworzyć kolejne odcinki, czy też znowu można się spodziewać gościnnych występów? Pin-upy Grzeszkiewicza i Trejnisa zaprezentowane w galerii szóstego zeszytu robiły spore wrażenie. O ile Grzeszkiewicz jest zajęty swoimi projektami, to Ralfi sprawia wrażenie jakby czekał na konkretną propozycję. Może podkręciłby trochę tempo w produkcji?
L: Nooo, to jest ciekawa opcja, myślałem nad nią. Jednak Ralfi wbrew pozorom też jest zarobiony i też wplątał się w serie - jedną robi do scenariusza Daniela Gizickiego, drugą do mojego. Ta druga, zatytułowana "Fotostory" zadebiutuje w pierwszym "Ziniolu". Co do Gedeona, to zgodził się stworzyć okładki do kolejnych odcinków "Domu żałoby".
Ronek i Rudowski, jako główni rysownicy, sprawdzają się świetnie. Nie widzę potrzeby tego zmieniać, ale z drugiej strony przyznaję, że chciałbym wprowadzić kilka gościnnych występów. No ale to już na miarę ich czasu i możliwości, bo jak słusznie zauważyłeś robienie komiksów w Polsce to hobby. Nad "Domem żałoby" pracują właśnie tacy zapaleńcy, który ciskają plansze po godzinach pracy w jakimś babilonie. Ale robią to z zapałem.
P: "Fotostory" będzie serialem publikowanym tylko w magazynie, czy przymierzacie się do albumu lub zeszytów?
L: Hm, póki co nikt we wszechświecie nie myślał o druku tego komiksu w innej formie, niż odcinkowej w "Ziniolu". To będzie taka niekończąca się "moda na sukces" komiksu. Na początek zarzucamy pilot serii, a później regularne, ok. 10-stronicowe odcinki. Nie mamy w tej chwili żadnych planów zeszytowych czy albumowych.
P: A co z Lennym? U timofa w zapowiedziach widniał od marca 2007.
Wstrzymaliście wydanie albumu do czasu zakończenia Domu Żałoby?
L: Raczej tak. Nie chcę tu mamić konkretnymi datami, ale kiedyś "Lenny" na pewno się pojawi.
P: W takim razie pozostało mi zapytać jeszcze o "Gadkęszmatkę". Czy zamierzasz sklecić jakiegoś essensziala z tym materiałem? Sporo tego było.
L: Ooo, wyciągnąłeś zdechlaka... Szczerze mówiąc, nie wiem co powiedzieć na ten temat. Jeśli wszystko sią powiedzie, to część odcinków tego oldskula pojawi się w zbiorku "Ziniol 98-05: greatest hits plus kilka nowych kawałków" (tytuł mocno, a nawet mocniej roboczy). Wydanie esensziala z tym komiksem to byłoby poważne seppuku dla wydawcy, który by się tego podjął.
P: Wydaje mi się, że ten album mógłby pobić rekord hardkoru w kategorii komiksów o chłopakach prowadzących dyskusje siedząc na ławce w parku. Na pewno byłaby to bardzo wymagająca lektura. Ale pamiętam, że już w przypadku Kafików były głosy czytelników chcących wydania pierwotnej wersji, więc nie dramatyzowałbym z tym seppuku.
L: Haha, no wiesz, jeśli były takie głosy, to pewnie jakichś wyjątkowo tolerancyjnych moich znajomych. Chociaż, kurczę, jakby tak sięgnąć pamięcią wstecz, to przy Kaflikach bardzo się starałem jakoś konkretnie to narysować. Byłem świeżo po lekcjach ascezy od Skutnika i może to w jakimś stopniu zaprocentowało. Ale "Gadkaszmatka" to już graficzna poracha - siedzą ci kolesie i gadają o pierdołach. Żeby jeszcze któryś stał, ale nie, oni siedzą bez ruchu, w tych samych pozach... warsztatowe wunderfaffe, że się tak wyrażę. Całkiem możliwe, że pobiłem tam rekord hardkoru, chociaż w sumie nie wiem jak ten komiks był odbierany. Poza swoim zdaniem na jego temat, znam zaledwie parę opinii. A ta Twoja "bardzo wymagająca lektura", powoduje, że moja młodzieńcza pisanina przewraca się w grobie, he he.
P: "Bardzo wymagająca", bo byłby to dla czytelników test cięższy niż druga część "Czakiego", w której to poleciałeś w nieprzewidywalne rejony. Przynajmniej w odczuciu fanów pierwszej części. Skoro jednak kontynuacji nie przewidujesz...
L: No nie, bo bym poleciał jeszcze bardziej. Co śmieszne, a może straszne, to fakt, że ta druga część "Czakiego" była oparta na prototypie scenariusza "10 bolesnych operacji", na jakiejś prehistorycznej jego zajawce z końca lat 90-tych po prostu. To był jakiś impuls szalony, że ja to w ogóle zrobiłem, wymieszałem ze sobą, bo nawet jeśli wcześniej przemykała mi myśl o kontynuacji czaka to w zupełnie innej formie.
P: Czy oprócz redagowania kolejnych numerów "Ziniola", przygotowaniu swojej antologii, kontynuacji "Domu Żałoby" i odcinkowej "fotostory" pracujesz nad czymś jeszcze? Masz coś na komiksowym warsztacie, w fazie projektów i pomysłów?
L: Przede wszystkim antologia nie będzie moja, tylko wszystkich najlepszych z "xeroZiniola" (ja nawet nie wiem jeszcze, czy się załapię) - w tym temacie prace jeszcze nie zostały rozpoczęte, wszystko jest w fazie planowania. Poza tym, oraz wymienionymi przez Ciebie rzeczami, mam kilka projektów na tapecie. Zobaczmy... mam zadedlajnowane projekty z gośćmi, z którymi zawsze chciałem coś zrobić: Otoczakiem, Wojtkiem Stefańcem i Piotrkiem Machłajewskim. Współpraca z każdym z nich to zupełnie różne historie i wyzwania. Mam nadzieję, że podołam. Chodzi mi po głowie westernowa nieco historia z Mickeyem Rourke, Diane Lane i Clintem Eastwoodem, mam też w planach horror, oparty zresztą na motywach snu, który kiedyś mi opowiadałeś. I jeszcze, dopieszczany powolutku "Generał" z superbohaterami, kozackimi tekstami, mutantami, kataklizmami, armagedonami i sieczką. Poza tym jeszcze kilka pomysłów gdzieś się kręci wokół mnie, wciąż również popisuję sobie "Dom żałoby", "Degrengoland", czasem jakieś skrawki z życia Leszka z "Dziesięciu bolesnych operacji"... nic więcej do głowy mi nie przychodzi.
P: Czyli możemy się spodziewać od Ciebie w miarę regularnie nowych komiksów.
A co przygotowałeś do numerów "Ziniola" które ukażą się w najbliższej przyszłości? Możesz zdradzić jakieś szczegóły?
L: co do tej regularności to mogę jedynie zagwarantować, że będę sobie coś tam dłubał na boku. Czy efekty tego dłubania gdziekolwiek się pojawią - tego nie wiem. Co do "Ziniola" - tutaj bez szaleństwa. "Fotostory" plus publicystyka. Chciałbym ruszyć z serią tekstów na temat undergroundu światowego i polskiego, z dużym naciskiem na omówienie polskich zinów. Pewnie w niedalekiej przyszłości się za to zabiorę.
P: Kogo zaprosiłeś do współpracy przy magazynie? Kto oprócz Ciebie będzie firmował "Ziniola"? Wymieniłeś już Otoczaka i Trejnisa. Zauważyłem jeszcze Skutnika, Jaszcza i bodajże Banasia.
L: Zaproszonych było sporo, nie wszyscy natomiast te zaprosiny przyjęli. Będzie Marek Rudowski, Daniel Gizicki, Olaf, Jaszczu, Skutnik na okładce, Trejnis, Stefaniec... grono współpracujących się rozrasta. Pewnie kiedy opublikujesz ten wywiad, pełna lista pójdzie już w świat.
P: W takim razie pozostaje nam cierpliwie czekać na pierwszy numer.
_____________________
* W ziniolu publikowali: Dominik Szcześniak, Łukasz Szostak, Krzysztof Owedyk, Mateusz Liwiński, Robert Święcki, Hubert Ronek, Andrzej Śmieciuszewski, Mariusz Moroz, Tomasz Marciniak, Radosław Keler, Zapadły Dekadent, Jacek Michalski, Jarosław Sadowski, Andrzej Janicki, Krzysztof Skrzypczyk, Mateusz Skutnik, Nikodem Skrodzki, Rafał Trejnis, Piotr Machłajewski, Marek Turek, Olgierd Ciszak, Rafał Tomczak, Michał Gałek, Irek Mazurek, Tomasz Sitek, Arkadiusz Stępień, Stefan Wolny, Bartek Kurzok, Rafał Szłapa, Dennis Wojda, Piotr Kubasik, Maciej Załęcki, Tomas Prokupek, Jana Zizkova, Jan Korczyński, Joanna Sanecka, Roman Gładysz, Piotr Pruszczyński, Daniel Gizicki, Marek Ciepłowski, Tomasz Lew Leśniak, Krzysztof Gawronkiewicz i ja tam też byłem i piwo piłem.
3 comments:
bardzo fajny wywiad z dzyndzlem-lucem. BYBZI!
Fajny wywiad, tylko Macieju proszę dla mojej przyjemności lektury balduj wypowiedzi swoje lub swego gościa. Lepiej się będzie czytało :) A Lucek niech puści więcej pary o Ziniolu, bo niewiele na ten temat powiedział...
a ja czekam na tego ziniola i czekam bom ciekaw
tam trochę się pomyliło - wymieniłeś w debiutujących dłuższymi formami mnie, a (oficjalnie) nic takiego nie zrobiłem ;)
Post a Comment