Tajemnica Pana X
Robert Wyrzykowski
Wydawnictwo Timof i Cisi Wspólnicy po publikacji kilku antologii i powieści graficznych postawiło na pierwszą serię. Zaszczyt ten przypadł „Domowi Żałoby”, przedstawianemu w materiałach promocyjnych jako „pierwsza polska seria grozy”. Jest obiecująco.
Jakoś tak wyszło, że okładka wyszła w druku nie do końca tak jak sobie to planowałem (oględnie mówiąc). Cóż, następnym razem będzie lepiej.
Wydawnictwo Timof i Cisi Wspólnicy po publikacji kilku antologii i powieści graficznych postawiło na pierwszą serię. Zaszczyt ten przypadł „Domowi Żałoby”, przedstawianemu w materiałach promocyjnych jako „pierwsza polska seria grozy”. Jest obiecująco.
Czytelnik otrzymuje za jednym razem dwa pierwsze odcinki serii wykreowanej przez Dominika Szcześniaka. Pierwszą część wykonał Hubert Ronek, drugą zaś Maciej Pałka. Edytorsko ten album bardzo przypomina „Człowieka-Paroovkę” Marcha Lachowicza. Po zakończeniu lektury jednej opowieści należy album przekręcić i zacząć od końca (obydwie historie stykają się ostatnią stroną zakończenia). Ten zabieg, choć ciekawy, jest tylko jednorazowy – kolejne odcinki będą już wydawane pojedynczo.
Pierwsze dwie części mogą spowodować u czytelnika niemały mętlik w głowie. Szcześniak wprowadza na scenę od razu kilkanaście dziwnych postaci z różnych rzeczywistości, swobodnie splatając ich wątki. Początkowo cała historia toczy się wokół tajemniczego zaginięcia młodego człowieka imieniem Kortez. Sprawę prowadzi Gabriel Diun – znakomity i doświadczony detektyw, który cierpi, niestety, na dość kłopotliwą dla przedstawiciela tej profesji przypadłość – okresowe zaniki pamięci. Losy Korteza zostały przedstawione w pierwszym tomie, w drugiej części obserwujemy śledztwo Diuna. Ale w obydwu tomach scenarzysta sygnalizuje kilka innych wątków, które mogą wypłynąć w następnych częściach…
Dwa pierwsze odcinki „Domu Żałoby” zrealizowało dwóch diametralnie różnych rysowników – Hubert Ronek i Maciej Pałka. Obaj na dobrym poziomie, chociaż styl Ronka niezbyt pasuje do klimatu historii Szcześniaka. O wiele lepiej współgra z nią styl Pałki. Ale i tak najlepiej wypada kilkanaście kadrów naszkicowanych przez Pałkę, a pokrytych tuszem przez Ronka w drugiej części. Naprawdę robią wrażenie i aż żal, że reszta komiksu nie została w ten sposób wykonana. Może w którymś z kolejnych tomów?
Szcześniakowi w niezłych pierwszych dwóch odcinkach udało się zarysować uniwersum i uknuć intrygę, która ma przyciągnąć czytelników do kolejnych tomów „Domu Żałoby”. I jest szansa, że przyciągnie, bo „pierwsza polska seria grozy” zapowiada się naprawdę obiecująco. Już wiadomo, że trzecią część zrealizuje Wojciech Stefaniec. Czwartą – Maciej Pałka. Co do kolejnych – jeszcze nie wiadomo. Czyżby pod względem niesamowitości historii i zróżnicowania graficznego szykował nam się polski „Sandman"? Miejmy nadzieję, że kolejne odcinki będą przynajmniej dorównywać dwóm pierwszym.
Jakoś tak wyszło, że okładka wyszła w druku nie do końca tak jak sobie to planowałem (oględnie mówiąc). Cóż, następnym razem będzie lepiej.
1 comment:
jeśli ludzie mają mętlik po 1i2 części, to nie mówie co będzie, jak przeczytają 3cią ;)
Post a Comment