A tu nagle, ni z tego, ni z owego na BELOWRADARS pojawiła się recenzja Wacianych Kaflików Żyttu. Jeśli ktoś nie ma jeszcze tego komiksu a recenzja zachęci go do kupna, to zapraszam do empików.
Kafliki miały premierę na MFK w październiku 2006 i były moim oficjalnym debiutem wydanym przez timofa i cichych wspólników.
Zapraszam do lektury recenzji (i oczywiście komiksu).
Kuba Oleksak
Przerysowywanie komiksu od nowa przez innego artystę jest praktyką w polskim komiksie raczej niespotykaną. Waciane Kafliki Żyttu w swoim pierwotnym, zinowym wcieleniu zostały narysowane przez ich scenarzystę Dominika Szcześniaka. Odpowiedzialny za grafikę remake`a, Maciej Pałka, nie ograniczył się tylko do storyboardu oryginału, bowiem wzbogacił go o premierowy materiał.
Świat przedstawiony w utworze pełen jest absurdu, groteskowych wydarzeń i niezrozumiałych sytuacji. Z utrzymanej w poetyce koszmarnego snu rzeczywistości przebijają problemy, z którymi każdy człowiek w swoim życiu zmuszony jest sobie radzić. Żyttu to wrażliwy i chorowity chłopiec, skonfrontowany przez autorów ze śmiercią, samotnością, miłością, marzeniami, religijnym fanatyzmem, a także z bardziej trywialnymi problemami, choćby ze służbą zdrowia. Właściwie główny bohater ze wspomnianymi problemami sobie nie radzi. Zupełnie. W dodatku jest wdzięcznym celem specyficznych, czasem niewybrednych, czasem makabrycznych żartów, które stroją mu inni bohaterowie bądź sami autorzy komiksu. Przynajmniej jest zabawnie, dziwaczny humor i świetne dialogi to mocne strony tego komiksu.
Maciej Pałka jest niewątpliwie oryginalnym rysownikiem, z rozpoznawalną kreską
i pomysłem na swoją twórczość. Odpychające mordy, które straszą nas z brudnych i niedbałych kadrów Kaflików robią wrażenie. Niestety, czasem jest aż zbyt brudno i zbyt niechlujnie, aby ostateczny efekt uznać za celowy. Pałka jest rysownikiem nierównym, zdarza mu się anatomiczna wpadka (zwracam uwagę na palce), niekiedy przesadzi
z ekspresją owej brzydoty czy emocji bohatera kosztem czytelności. Jego albumowy debiut, uważam za graficznie najsłabszy, porównując go choćby z jego niektórymi pracami internetowymi czy niedawno wydanym Domem Żałoby. O ile tam zdarzało mu się zepsuć świetnie wrażenie wywołane kilkoma świetnymi stronami w jego wykonaniu pojedynczym, słabym kadrem, tak w Kaflikach to rozczarowanie pojawia się znacznie częściej. Kadry znakomite sąsiadują ze wołającymi o korektę w stosunku 1:1.
Po przeczytaniu albumu Szcześniaka i Pałki nie bardzo wiedziałem, o czym ten komiks tak właściwie opowiada, o czym jest. Co prawda wiedziałem, kim jest główny bohater tej historii, umiałbym ją streścić w kilku słowach. Wiem, o czym rozmawiają postacie, rozumiem chyba zakończenie. Potrafiłbym nawet wskazać pewne stale przewijające się przez kolejne historie wątki i motywy. Symbolika trójkąta, wątek wizyty w gabinecie lekarskim, doktor, kobieta. Ale nie potrafię ich połączyć, nie umiem spiąć znaczeniowego mięsa Kaflików żadną interpretacyjną klamrą.
Z prób łączenia tych fabularnych skrawków nic nie wynika. Nie wiem czy to moje umiejętności poznawcze szwankują, czy po prostu scenariusz takowego szkieletu kompozycyjnego nie uwzględnił. Odnoszę wrażenie, że Lucek tworząc scenariusz pozwolił sobie na żywiołowe przeplatanie i mieszanie najróżniejszych elementów i motywów, pozbawionych idei przewodniej. Poszedł na całość, czemu wtóruje Pałka ze swoim niejednolitą konwencją graficzną. Niedotuszowany ołówek, rastry, kadry czasem uproszczone, niekiedy szczegółowe znakomicie komponują się z konglomeratem znaczeń utworu. Może to być jednoczenie podstawa do krytyki, bądź źródłem zachwytu. Mnie do końca jednak nie przekonuje, po lekturze komiksu mam wyraźny, czytelniczy niedosyt i chciałbym ponownie zanurzyć się w świecie Żyttu.
Na obrazeczkach powyżej:
1. Okładeczka (tu i ówdzie dobrze znana)
2. Jedna z przykładowych stron komiksu
3. Super zajebisty bonus w postaci odnalezionej planszy w wykonaniu Dominika Szcześniaka.
Tak się złożyło, że akurat tą planszę zobaczyłem dopiero po wydaniu komiksu więc jest dla mnie takim samym rarytasem i ciekawostką jak dla Was :)
Przy okazji (chyba) podsumowując temat Kaflików wklejam zbiorczo inne recenzje tego komiksu znalezione w necie:
- KZ
- CARPE NOCTEM
- ESENSJA
- LAMPA
Chyba tyle ich było?
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
3 comments:
w drugim albumie było lepiej niż w 1. mam nadzieję, że w piątek powiem to samo o drugim, czytając 10bo :]
Pozdr
komiks na początku trochę przegadany.. ale może dlatego, że trzeba się wkręcić w klimat. potem (od 40 strony?) jest już coraz fajniej, a przy końcu to już się parę razy szczerze zaśmiałem. dobry pomysł z rysunkami gościnnymi. byle do przodu :)
dzięki!
Post a Comment