Dziś kolejna recenzja WKŻ. Recka stara, bo ukazała się w ubiegłorocznej październikowej Lampie zaraz po premierze komiksu.
Wrzucam ją na bloga dzięki uprzejmości autora - Sebastiana Frąckiewicza.
Jak już jesteśmy przy wątku babrania się w ludzkiej psychice, nie sposób nie wspomnieć o komiksie, którego tytuł brzmi jak bełkoty z psychiatryka. „Waciane Kafliki Żyttu”. Cóż, dawno nie czytałem tak poschizowanego albumu, który jest zapisem poważnego stanu paranoidalnego z licznymi wizjami. Głównym bohater komiksu Macieja Pałki i Dominika Szcześniaka to pechowy facet. 28 lat na karku, żadnych osiągnięć, tzw. looser. Pewnego dnia gubi swoje lewe jądro, a potem już zaczynają się poważne kłopoty z psychiką. Ta informacja wystarczy by skutecznie zachęcić/odstraszyć od dalszej lektury. Logiki i racjonalnych zasad tu brak, za to po przeczytaniu całości otwierają się w głowie pewne przestrzenie. Pełen podziw dla twórców, którzy musieli uruchomić sobie pokłady chorej wyobraźni, żeby zrobić ten komiks. Jego lektura na pewno oczyszcza, ale trzeba go trzymać z dala od dzieci i słabych na duchu.
p.s. wesołych świąt!
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment