Na początek definicja prosto z wikipedii (a co mi tam).
Podobnie jak internetowi encyklopedyści słusznie kojarzyłem sobie hc z muzyką punkową, deskorolkami i pornusami. Aczkolwiek według tęgiej głowy (niechybnie) z polskiej wiki " hardcore to także określenie ekstremum w jakiejś dziedzinie, np. hardcore'owy sport (ekstremalny), hardcore porno (wyuzdana pornografia*) itp. Hardcore to słowo używane w slangu młodzieżowym na określenie czegoś wyjątkowego w swoim rodzaju, wywierającego duże wrażenia".
I takie rozumienie terminu kierowało Szawłem Płóciennikiem, który dla swojego zina wymyślił nazwę HARKORPORACJA. Na dzień dobry mamy więc i hardkor i korporację. Hardkor, czyli zapowiedź jazdy po bandzie + korporacja, czyli sztuczne ciało, zbiór obdarzony osobowością i działający w określonym celu. Hardkorowa korporacja, czyli deskorolki + szmal? A może sex i kasa - jak to śpiewał znany raper K.A.S.A w swoim wspaniałym przeboju (feat. Maryla Rodowicz)?
Z okładki szczerzy na nas kły straszliwy czarny wilczur (Oleksickiego przepiękne maziajstwo) oraz etykietki: KOMIX, FONIA, GRAFF.
I ten graf jest. Na przykład w formie winiety, przypominającej swoim kształtem arabeski niezbyt czytelne dla mało wygimnastykowanego oka przeciętnego zjadacza komiksów, który z zagramanicznych nowości śledzi tylko crossovery Marvela.
Oleksicki wilczur wraz z zestawem autorów (Szaweł, Termos, Mysza, Fil, Artmac, Procentee, Sztybor, Puzon) i napisem "BEZ CENZURY" w rogu pozytywnie mnie nastroił do lektury.
No i co tam w środku Szawłowa korporacja sprzedaje?
- Wstępniak naczelnego. Warty wspomnienia z powodu Szawłowej japy na sporych rozmiarów fotce. Na początku myślałem, że to Marky Mark. A nie, to nie Marek, tylko Paweł! Bejsbolówka mnie zmyliła. I mięśnie.
O Szawle pisałem już jakiś czas temu przy okazji sławetnego emprowego dissa. Zastanawiałem się wtedy kto będzie górą w starciu tych dwóch komiksowych tytanów. Na razie punktuje Empro, który dzielnie idzie w ślady Nurka co to dobija każde wydawnictwo. Wspomniany "Prawie Nurek" samodzielnie zaliczył już dwie spektakularne klapy. Pierwszą ponad rok temu gdy spuścił w kiblu swoje raczkujące wydawnictwo (bodajże fabryka komiksów?), a teraz kolejną gdy po angielsku opuścił mostek rednacza tonącego MixKomixa (pismo z gadżetami, żółwiami nindża i Zefirem Myszkowskiego). Po prostu właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Ciszej nad tą trumną!
- spis treści. Wbrew pozorom przydatna rzecz.
- co na to gabriel? 11 stron bezstresowej jazdy. Szawła kojarzę od pierwszych numerów Jeju gdzie debiutował raczej w słabym stylu i z pasków na konkursie wrakowym (gildiowym). Te pierwsze komiksy, których jedynym atutem (?) był knajacki dowcip najniższego sortu okraszone rysunkowymi wprawkami wryły mi się w czerep na długo. Dopiero po pewnym czasie zauważyłem postępy jakie Szaweł zrobił jako rysownik (teledyska widzieli?) i scenarzysta. Już w czwartym Jeju Szaweł zdominował cały numer a w końcu postanowił ruszyć na szerokie wody, czyli po ludzku iść na swoje. Historyjka o alfonsie Gabrielu i penetratorach z MTV to świetny materiał. Z jajem, sprawnie opowiedziany i fajnie narysowany.
- komiks Termosa który jest następny, wydaje się przy dziele Szawła przegadanym gówienkiem (nomen omen, bo o gastryce traktuje -i o Usagim Dżodzimbo). W komiksie Szawła zabrakło mi co prawda gołych dup i pornografii, ale Termosa wykwit to cośik jakoby zdziadziałego. Największe rozczarowanie numeru.
Na szczęście już na kolejnych planszach honor ratuje
- RODZINA SROCHÓW!!! Genialny komiks mistrza Gierczaka. Miałem przyjemność zaprezentować to lapidarne cacuszko kiedyś na blogasku. Mimo upływu czasu to dziełko nadal wywołuje potężne wrażenie. Bezsens wypróżniania. Komiks, dla którego zabrakło miejsca w magazynie komiksów głupich i wulgarnych B5. Chwalmy Pana, za Hardkorporację.
- Samuraj Nagapyta vs kurczak Gangbang. I chuj. Bo ani tam nagiej pyty ani porządnego komiksowego gangbangu niet. Ino ładnie narysowany cartun, który uciekł z Jeju. Łazowski & Szymkiewicz przyzwyczaili mnie do czegoś innego, więc może dlatego mi się to gryzie.
- koniobijka w wykonaniu Sztybora. Olaboga (czy też "ja jebe!"). Szanowny Sztybor zapodaje relację z festiwalu w Angouleme. Przy okazji obnaża komiksowe pedalstwo (czy też ogólną ciotowatość fanbojów). A fanboje to czytają (albo i nie) na łamach magazynu dla hiphopowych komiksowych twardojajców. Oskar w kategorii demaskowania pozy.
Tak, mnie to srodze skonfudowało.
- kartka z pamiętniczka. W zamierzeniu pewnie miał to być felieton. Nawet wierszyki są!
- recenzje. Recenzować recenzji mi się nie chce.
- niebezpieczny kurczak & ludek autorstwa Fila. Być może ciężko w to uwierzyć, ale w tym komiksie po raz pierwszy i jedyny na łamach zina pojawia się scena urywania fiuta. Mimo, że komiks jest mało śmieszny i przewidywalny w swojej kartunowej konwencji, to za tego fiuta mega plus.
- secik z kolorowymi obrazkami.
- kilka recek hiphopowych albumów. Co mi się podoba, to że chłopaki promują polskie produkcje. Ale tak poza tym, to spierdalajcie z tym hiphopem. Przecież miało być o hc. Albo przynajmniej emo? W końcu nazwa zobowiązuje.
- U-ŁOM! Myszkowskiego i Pawełka.
Przemka.
Pawełka.
Graficznie cudo, chociaż wersja w kolorze zrobiła mi lepiej. Róże i fiolety dodały tej komiksowej jatce niezłego kopa. Cz-b jest elegancka. A to nie jest elegancki komiks.
Doktor Gonzo miał tę rzadką okazję, że napisał scenariusz dla Filipa Myszkowskiego, który jest znany z tego że lubi tylko sam ze sobą. A tu Gonzowi udało się, czy też raczej mogło się udać. Ale w sumie tak bogiem a prawdą to się nie udało. Dlaczego?
Bo Filip scenar zilustrował, ale co z tego? Myszkowski kiedyś trzepał takie komiksy na pęczki: Batman Sterydowiec, Batman wyrzynający ludzi w barze itp itd
A teraz Gonzo odkrył Amerykę i spłodził jakąś manhuntową pierdułkę.
Nosz kurwa, ale strzał w próżnię!
A bo ja naprawdę uwielbiam mózgi!
- uwolnić chomika. Nieszczery komiks. Mało śmieszny i naiwny. Pomysł na grafikę jakiś jest, co się chwali. W tym stylu można pociągnąć na szybko nawet kilkaset stron. Tylko komu to by się chciało czytać? Najbardziej ubódł mnie brak redakcji. No jak to tak? Rozumiem, że poziom hardkoru w hardkorporacji jest raczej niski, ale żeby słowo "gówno" ocenzurować niczym na forum gildii czy innym digarcie jako "g#%@o"? No bez jaj!
Hardkor to hardkor. Nie ma taryfy ulgowej. Jest tak albo nie. Zimne lub gorące. Bez odcieni szarości i względności. Albo jedziecie po bandzie, albo idźcie do Jeju**!
- Kapitan Mineta i inwazja zmutowanych sromów. Takie głupie, że nawet śmieszne. Nie jest to jakieś mistrzostwo świata. Raczej próba wpasowania się w tematykę, ale próba średnio udana. Sympatyczne rysuny jak to u Jaszcza + morał. Sztybor w takiej se formie. Wolę jak Cipa nowie dłubią historyjki w klimacie romansu niż hardkoru. Spodziewałem się więcej.
- 300 z Termosa. Lepsze to coś niż wcześniejszy komiks tego pana w zinie. Timof wyda chyba cały album.
This Is Madness!! - czy kogokolwiek poza chłopakami z PCW jeszcze to śmieszy?
- Półka ZOO - flagówka Szawła na zamknięcie. Stały poziom.
+ misio tradycjonalista. Biedny misio. Wypowiada się za ludzi, którzy mają tradycję.
Konserwatywny misio, czy co? A może misio ma tradycję jebać policję? Tylko wstydzi się powiedzieć wprost? Bo co, boi się czegoś? To po chuj ta poza? To ironia której nie łapię, czy gówniarskie pierdolenie, żeby pierdolić albo chęć przypodobania się gównażerskiej dresiarni?
Taki niesympatyczny akcent na zakończenie.
Łyżka gówna w beczce miodu?
To stąd ten misio?
Bo lubi miodek?
No i to w sumie tyle.
48 stron, ładny druk bez ekstrawagancji. Poręczny format.
Estetycznie złożone, w środku oprócz komiksów bloczek z tekstami.
Komiks numeru - Gabriel.
Pion trzymają - Rodzina Srochów i Ułom.
Ogólna ambiwalencja odczuć, bo mimo że jest fajnie to jest to tylko malutki kroczek dalej na szlaku uprzednio wytyczonym przez B5 i Jeju. Cieszy mnie obecność tekstów i próba wyjścia z komiksowego getta.
Oby do przodu.
*tu powinienem wymienić kilka przykładów dzięki którym mój blogasek odnotowałby wzrost oglądalności za przyczyną googla.
** nie uwłaczając. Chodzi mi o target i ogólne wytyczne.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
2 comments:
He, rzeczywiście, nie zwróciłem uwagi, że przecież zawstydzony misio stoi w jawnej sprzeczności z "bez cenzury" na okładce.
może przez to, że samo "bez cenzury" brzmi jakoś pociesznie.
dla mnie zinowi brakuje jakiegos ksztaltu (tzn jest troche hip hopowy, troche ma byc hardkorowy i jakos sie rozmywa ogolna linia). ale ciesze sie ze powstal (i stosownie poparlem inicjatywe zakupem swojego egzemplarza). Ciesze sie ze powstal, bo moze pojsc w strone:
1. takiego apgrejdowanego Produktu, co przy Szawlowej dystrybucji przez skejtszopy i inne moze przyniesc sporo nowych czytelnikow i w sumie poczytalbym takie historyjki obyczajowe w stylu Gabryjela Alfonsa.
2. hardkoru - czyli szokowanie itd.
Mnie akurat procz Gabryjela Alfonsa bardzo podobal sie ten komiks Termosa o usagi jodzimbo. Nie wiem, niespecjalnie go kiedys trawilem, ale ostatnio sie przekonalem. jakos grafika machnieta tak od niechcenia + bardzo charakterystyczny sposob budowania wypowiedzi postaci tworzy charakterystyczny i rozpoznawalny styl ktory polubilem. Dla mnie Usagi Jodzibmo jest ok. Ulom jak dla mnie to przyklad na spalenie swietnego pomyslu+swietnej grafiki+swietnej i charakterystycznej postaci. Kaptian Mineta to druga taka akcja - swietny pomysl, swietny i charakterystyczny bohater, fajny rysunek i zmarnowany potencjal. Rodzina Srochow jest swietna, ale juz ja czytalem.
Dzial graffiti do mnie kompletnie nie przemawia, jak hardkor to hardkor a nie jakies legalowe sciany.
Tak Ci sie podpialem bezczelnie, bo mialem kilka uwag co do zina od jakiegos czasu i brak mobilizacji zeby to wpisac. wkleje chyba szawlowi w temacie.
W sumie to zalezy od Szawla w jakim kierunku pojdzie zin, ale ja chyba w sumie najbardziej cieszylbym sie jakby poszedl w strone hip hopowo urbanistyczna (tzn miejska muzyka, styl zycia i komiksy w tym temacie)+ dystrybucja przez skejtszopy itemu podobne, jakies dzialania laczace komiks z wydarzeniami muzycznymi, niusy na portalach niekoniecznie komiksowych itd.
Podsumowujac, rozczarowany nie jestem, bo dla Gabryjela Alfonsa, komiksow Termosa warto bylo.
Post a Comment