Dzięki Panbu, mamy już listopad. Wkrótce koniec roku więc zaczną pojawiać się wszelakie podsumowania i rankingi. Wpadłem na genialny pomysł, że przedstawię osobisty top albumów muzycznych wydanych w tym roku. Liczę się z tym, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy odsłucham jeszcze kilka (naście) świetnych nowych płyt, z czego wypada mi się tylko cieszyć. W najlepszym razie coś dodam. Z moim tempem pisania powinienem zdążyć z pełną listą do końca grudnia.
W kilku zdaniach, na zasadzie polecanek.
Kolejność dowolna.
Cocorosie - The adventures of ghosthorse and stillborn
Utalentowane siostry Casady powróciły z czwartym (i chyba najlepiej do tej pory promowanym) albumem. Zespół mieści się w etykietce nowojorskiej autorskiej alternatywy na linii powiązań Reed->Hogerty->Cocorosie. Tak mi się to przynajmniej kojarzy gdy słyszę wzajemne występy gościnne, jak też rekomendacje i inspiracje.
Dziewczyny nagrywają dziwaczne piosenki okraszone dźwiękami harfy, elektronicznymi smaczkami oraz (jak zwykle) wynalazkami w postaci przeróżnych "tęczowych music boxów" (katarynek, pozytywek, piszczących gumowych kaczek itp).
Efekt zaskakująco przebojowy. Chyba.
Bloc Party - A Weekend in the City
Zespół postanowił walczyć z syndromem drugiej płyty. Po przebojowym debiucie z 2005r. nagrali album równie atrakcyjny (łatwo wpadające w ucho piosenki) a zarazem progresywny i ambitny.
Ambitny w rozumieniu nurtu muzykowania, w którym zespół funkcjonuje.
Chociaż w sumie, słuchając singlowego "I Still Remember" (ostatnio fragment był użyty w jakiejś reklamie tepsy) mam uzasadnione obawy, czy Bloc Party nie zechce pójść w ślady U2.
Alternatywa: nowy Interpol lub kolejny klon U2 wydaje mi się przerażająca!
Byłoby szkoda.
Jako obrazek: Song For Clay (Glastonbury 2007)
The Good, The Bad & The Queen
Pierwszy i oby nie ostatni album supergrupy: Damon Albarn, Paul Simonon, Simon Tong i Tonny Allen (+ koledzy). Nazwiska mówią za siebie. Może nie wszystkie i nie wszystkim, ale od czego mamy dobre chęci i google? W muzycznych TV najczęściej gości Albarn, chociaż głównie pod postacią swojego animowanego alter ego.
Panowie nagrali rewelacyjną płytę. Oczywiście jeśli komuś termin "supergupa" kojarzy się automatycznie z nazwami "Asia"lub "Perfect", w przypadku GB&Q przeżyje rozczarowanie.
Największe wrażenie zrobił na mnie utwór tytułowy.
Tymczasem do wglądu video z Kingdom Of Doom - reminiscencje z Syda Baretta:
Kolejna porcja niebawem.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment